Zaskakujące ciężarówki na nigeryjskich drogach, oczami polskiego kierowcy (2)

Autorem tekstu oraz zdjęć jest Sławomir Wróbel, zawodowo kierowca ciężarówki z wieloletnim doświadczeniem, a prywatnie entuzjasta dalekich podróży. Dotychczas dzięki jego relacjom mogliśmy już zobaczyć jak odbywa się transport na drogach Korei PółnocnejPakistanu, Iraku, Kamerunu, Somalii, Sudanu Południowego oraz Demokratycznej Republiki Konga. Zachęcam Was też do obserwowania Sławomira na Instagramie @transportowy_swiat, gdzie od niedawna dzieli się fotografiami ze swoich wyjazdów. A tymczasem przechodzimy do relacji z kolejnej podróży, tym razem prowadzącej do Nigerii.

Poniżej, w drugiej części reportażu, zapoznacie się ze specyfiką nigerskich ciężarówek, znacznie odbiegającą od wielu innych afrykańskich krajów, a przy tym stanowiącą niestety niemiłą niespodziankę. Za to w pierwszej części tekstu (dostępnej pod tym linkiem) znajdziecie opis ogólnej charakterystyki kraju i warunków drogowych.

Nigeria na Mapie:

Przyjeżdżając do Nigerii myślałem, że samochody ciężarowe tamtejszych przewoźników, w niczym mnie nie zaskoczą, wszak w styczniu odwiedziłem sąsiedni Kamerun. Nic jednak bardziej mylnego – flota pojazdów użytkowych z tych dwóch krajów różni się diametralnie. O dziwo zdecydowanym numerem jeden są ciężarówki rodem ze Stanów Zjednoczonych, według oficjalnych statystyk stanowiące aż połowę nigeryjskiej floty. Wśród nich najliczniej reprezentowaną marką był Mack, w tym zwłaszcza klasyczne modele R oraz RW, a także późniejsze, zmodyfikowane serie U oraz DM. Da się również spotkać pojedyncze sztuki takich samochodów jak Kenworth, Freightliner, czy amerykańskie Volvo VNL. Może to zaskakiwać tym bardziej, że Nigeria była w przeszłości brytyjską kolonią. W 1972 roku w kraju zmieniono jednak układ ruchu, przechodząc z lewostronnego na prawostronny.

Już niemal tradycyjnie dla krajów afrykańskich, chińska motoryzacja również jest bardzo licznie reprezentowana na nigeryjskich drogach. Po raz kolejny, najwięcej azjatyckich ciężarówek jeździ z logo CNHTC (China National Heavy Duty Truck Group), czyli producenta takich marek jak Howo, Sinotruk czy Sitrak. Poza tym można spotkać ciągniki siodłowe FAW, Shacman, a także SAIC Iveco Hongyan. Nowością z Chin jest firma XCMG (Xuzhou Construction Machinery Group), która specjalizuje się w produkcji wielu typów maszyn takich jak: dźwigi samojezdne, palownice, maszyny tunelowe, a także samochody ciężarowe. W przyszłości takich nowych, chińskich pojazdów może być jeszcze więcej, gdyż Nigeria ogranicza import samochodów używanych, dopiero co zmniejszając ich maksymalny wiek z 15 do 12 lat.

Spośród europejskich producentów, zdecydowanie najpopularniejszym jest niderlandzki DAF. Można spotkać dosłownie każdą konfiguracje, jak ciągniki siodłowe różnych generacji modelu XF, czy wywrotki na bazie modelu CF. Jednak największe zaskoczenie dopadło mnie gdy zobaczyłem kultowy model 3600, który zadebiutował w 1985 roku, z niemniej kultowym napisem na atrapie „Turbo Intercooling”, a także jeszcze starszy model 2800 ATi (produkowany od 1973 roku). Są to modele, za które dzisiaj niejeden kolekcjoner starych ciężarówek zapłaciłby sporą sumę.

Mocną reprezentację ma również włoskie Iveco. Gama modeli jest niezwykle rozbudowana i zaczyna się od najmłodszego Stralisa, przez, EuroTecha, EuroStara, aż do najstarszych modeli TurboStar. Tych ostatnich było wręcz więcej niż modeli współczesnych.

Równie silną pozycję na rynku posiada niemiecki MAN. Najczęściej spotykane modele to między innymi TGS, TGL, TGX, a ze starszych to chociażby F8, F90 czy F2000. Co ciekawe, niemal wszystkie pojazdy tego producenta, które jeżdżą po nigeryjskich drogach, są wizualnie w bardzo dobrym stanie, czego nie można powiedzie o samochodach innych marek. Nie wiem jak wytłumaczyć ten fenomen, pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją.

Bardzo zaskoczyło mnie jak mało, po nigeryjskich drogach, jeździ samochodów ciężarowych marki Mercedes-Benz. Widziałem dosłownie jedną sztukę modelu Axor i kilka Actros-ów. Częściej występują, stare i wysłużone, modele SK, NG oraz L.

Szwedzka Scania zaznacza swoją obecność w Nigerii szczególnie w sektorze małych dystrybucyjnych solówek, a prym wiodą tu modele 82 oraz 93M, chociaż zdarzają się również młodsze 144L oraz 124L. Wśród ciągników Scania ma ewidentnie marginalny udział, widziałem dosłownie kilka takich pojazdów tej marki, głównie 144L, a także wyróżniający się młodym wiekiem G420.

Zdecydowanie mało popularną marką w Nigerii jest Volvo. Ciągnik siodłowy widziałem dosłownie jeden, i to w opłakanym stanie, sam byłem wręcz zdziwiony, że jeszcze jeździ. Był to samochód z serii FH, popularnie nazywany „chińczykiem”. Spośród solówek najwięcej było modeli FL6 oraz FL7, pojawiło się również kilka sztuk FM7 oraz FH12.

Pomimo otoczenia kraju przez byłe francuskie kolonie, Renault Trucks w zasadzie jest nieobecne na nigeryjskim rynku samochodów ciężarowych. Widziałem tylko kilka sztuk, jednym z nich był model Magnum, a drugim stare R300, które odmówiło posłuszeństwa swojemu właścicielowi. Widziałem za to pojedyncze sztuki wymarłych lub bardziej egzotycznych marek, jak austriacki Steyr, brytyjski Leyland, czy indyjska Tata.

Na koniec mam pewną historię. Wszyscy dobrze znamy pojęcie „agresja drogowa”, ale w Nigerii weszło ono na nowy, wyższy poziom, nieznany mi w Europie. Niestety sam się przekonałem jak ona wygląda w tym kraju. Cała sytuacja miała miejsce na drodze A1 pomiędzy Ogbomosho, a miejscowością Ilorin. Jednemu z kierowców ciężarówek, bardzo nie spodobał się manewr wyprzedzania kierującego naszym pojazdem. Postanowił on dać upust swojej wściekłości i wymierzyć „sprawiedliwość” na drodze. Pech chciał, że niedługo po wyprzedzeniu tej ciężarówki, musieliśmy się zatrzymać, co wynikało z sytuacji na drodze, mianowicie inne pojazdy omijając dziury zajmowały całą szerokość jezdni. I wtedy do akcji wkroczył wspomniany kierowca ciężarówki, uderzając w nasz pojazd maczetą, głośno krzycząc na naszego kierowcę i próbując urwać lusterko. Gdy w końcu ruszyliśmy, a z pomocą przybiegła wojskowa ochrona, owy trucker wrócił do swojej ciężarówki i ruszył prosto na nas, ewidentnie próbując użyć swojego pojazdu do staranowania naszego. Pierwszy raz podczas moich wypraw, ochrona użyła broni, strzelając w opony nadciągającej ciężarówki, co skutecznie odstraszyło jej kierowcę, ponieważ ominął nas i pojechał dalej. Nie zajechał jednak daleko, po kilkuset metrach, zatrzymał się na poboczu, porzucając dosłownie w biegu swój pojazd i uciekając w busz. Zapomniał nawet zaciągnąć hamulec ręczny, a że było to na wzniesieniu, ciężarówka zaczęła toczyć się do tyłu, jednak na szczęście przednie koła były lekko skręcone w lewo, dzięki czemu po kilkunastu metrach bezwładnej jazdy, cały zestaw złożył się w scyzoryk. Inny pogląd na tą sytuację mieli żołnierze nas chroniący, którzy stwierdzili, że była to próba napadu rabunkowego, na szczęście nieudana. W każdym razie, ciężarówka w rękach idioty zawsze stanowi śmiercionośną broń… Poniżej, na pierwszym zdjęciu, widzicie miejsce, w którym musieliśmy się zatrzymać. Na drugim widnieje owa ciężarówka, porzucona przez kierowcę i blokująca niemal całą drogę. Białym samochodem widocznym na zdjęciu poruszała się wojskowa ochrona.

Pierwsza część reportażu pod tym linkiem.