Autorem poniższego tekstu oraz zdjęć jest Sławomir Wróbel, zawodowo kierowca ciężarówki z wieloletnim doświadczeniem, a prywatnie entuzjasta dalekich podróży. Dotychczas dzięki jego relacjom mogliśmy już zobaczyć jak odbywa się ruch drogowy na terenie Korei Północnej, czym charakteryzują się ciężarówki jeżdżące po Pakistanie, jak wygląda transport w Sudanie Południowym (najmłodszym kraju świata), a także jakie ciężarówki spotkamy w targanym wojnami Iraku. Dzisiaj natomiast przeniesiemy się do Kamerunu.
Z uwagi na bardzo dużą ilość zdjęć, artykuł musiał zostać podzielony na dwie części. Dzisiaj zapoznacie się z pierwszą z nich, w dniu jutrzejszym pojawi się druga.
Republika Kamerunu – kraj leżący w Afryce Środkowej, nad Zatoką Gwinejską, nazywany jest „Afryką w miniaturze”, ze względu na różnorodność klimatu oraz mnogość grup etnicznych, których jest obecnie ponad 200. To też kraj o nietypowej historii kolonialnej, w XIX wieku należący do Niemiec, a następnie podzielony między Francję i Wielką Brytanię. Dzisiaj przeciętny Europejczyk raczej niewiele jest w stanie powiedzieć o tym kraju, a dla fana futbolu państwo to jest kojarzone wyłącznie z silną reprezentacją w piłce nożnej, oraz z gwiazdami występującymi w najlepszych ligach Europy. W styczniu tego roku można było usłyszeć o Kamerunie jako o gospodarzu turnieju finałowego Pucharu Narodów Afryki, czyli najważniejszej imprezy piłkarskiej na kontynencie. Tak się złożyło, że w tym samym czasie podróżowałem po tym państwie, pokonując trasę z północy, przez wschodnią i południową część kraju, aż do najdalej na zachód wysuniętego regionu Południowo-Zachodniego. I w tym czasie, oprócz uczestnictwa w meczach piłkarskich, miałem możliwość obserwacji ruchu drogowego w Kamerunie i szczerze mówiąc, nie nudziłem się.
Kamerun to kraj, w którym nie uświadczymy ani autostrad, ani dróg ekspresowych, chociaż to może się wkrótce zmienić, bowiem budowany jest bardzo krótki odcinek autostrady, o długości 11 km, z centrum stolicy Yaoundé do portu lotniczego Yaoundé Nsimalen. Co ciekawe arterii jeszcze nie ukończono, a znaki prowadzące na nią są już obecne w mieście. Druga z budowanych autostrad, finalnie ma mieć 196 km długości i prowadzić z Yaoundé do portowego miasta Douala. Pierwszy odcinek, o długości 60 kilometrów, przeszedł już nawet wstępny odbiór techniczny Ministerstwa Robót Publicznych, jednak nadal nie został on oddany do użytku. Najwyższą więc obecnie klasą są drogi krajowe, które posiadają oznaczenie podobne jak we Francji, czyli RN (Route Nationale), pozostałe to szosy regionalne (oznaczenie P), oraz departamentalne (oznaczenie D). Wszystkie główne trasy (RN) mają nawierzchnię asfaltową, jednak ich stan różni się od regionu. Na południu kraju, jadąc drogą krajową, można wręcz pomyśleć, że jesteśmy we Francji, ponieważ oznakowanie jest identyczne, a i jakość nie pozostawia wiele do życzenia. Nawierzchnia jest w zdecydowanej większości równa, chociaż jak zdarzy się dziura, to taka która może poważnie uszkodzić zawieszenie samochodu. Samo oznakowanie w zasadzie ogranicza się do obostrzeń dotyczących prędkości, informowania o ostrych zakrętach czy o progach zwalniających, których wysokość jest również podobna do tych spotykanych we Francji. Obecność drogowskazów jest raczej marginalna, a jak już sie pojawiają to wyłącznie z informacją jak daleko mamy do danego miasta. Im dalej na północ tym gorzej z jakością, głównie mam tutaj na myśli trasę N1, gdyż w regionie o nazwie Daleka Północ, znajdziemy zaledwie trzy odcinki dróg krajowych i oprócz wspomnianej, jest to krótki odcinek N14 prowadzący do granicy z Nigerią, oraz nieco dłuższy N12 w kierunku granicy z Czadem. W tym regionie, najwyższa klasa dróg może być pozbawiona asfaltu, lub mieć bardzo duże ubytki w nawierzchni, co skutkuje znacznym ograniczeniem prędkości, miejscami nawet do najwyżej 20 km/h. Podróżując po dwóch najbardziej wysuniętych na północ prowincjach (Północna i Daleka Północ), mogłem zaobserwować, że inwestycje infrastrukturalne całkowicie omijają ten region Kamerunu. Głównie dlatego, że jest to najmniej uprzemysłowione miejsce w kraju, a ilość pojazdów korzystających z tutejszych dróg, szczególnie ciężarówek jeżdżących w transporcie międzynarodowym np. do Czadu, jest ograniczona.
Drogi krajowe w całym państwie podlegają jednolitej opłacie i wynosi ona za ciężarówkę 1000 CFA (około 7,00 zł), a dla reszty pojazdów za wyjątkiem motocykli, dla których korzystanie z dróg jest bezpłatne, to 500 CFA (około 3,50 zł). Daniny za przejazd opłaca się w nieregularnie rozmieszczonych punktach poboru opłat. Podczas krótkiego postoju w takim miejscu, od razu kierowcy są „atakowani” przez drobnych sprzedawców, którzy korzystają z tego, że wszystkie samochody muszą się zatrzymać i próbują wcisnąć wręcz różne produkty, najczęściej spożywcze takie jak woda, owoce czy lokalne przekąski.
Pozostałe drogi w Kamerunie, czyli regionalne i departamentalne, określiłbym mianem jednej wielkiej pomyłki. Większość jest pozbawiona asfaltu, a jak już go uświadczymy, to i tak lepiej jechać poboczem, ponieważ stan nawierzchni jest po prostu tragiczny. Z tego względu, panuje spory chaos na takiej drodze, inaczej być nie może gdyż każdy stara się omijać największe dziury. Najlepszym przykładem jest tutaj szosa P1 biegnąca wzdłuż granicy z Nigerią w północnej części kraju, w relacji Mora – Garoua. Odcinek ten, w europejskim rozumieniu, jest całkowicie pozbawiony wszelkich atrybutów drogowych. Pomijam zupełnie fakt braku jakiegokolwiek oznakowania, czy to pionowego czy poziomego. Na tej drodze nie napotkamy na choćby kilkaset metrów równej nawierzchni, w wielu miejscach nie jest ona nawet utwardzona i jedzie się po piachu, momentami miałem wrażenie, że jest to koryto rzeki. Zdarzało się, że byłem tego pewien, gdyż trzeba było ominąć zawalony most, wtedy byliśmy zmuszeni jechać miejscem, gdzie w porze deszczowej płynie rwąca rzeka. Wszystkie klasy dróg łączą dwie sprawy, po pierwsze bardzo duża ilość wojskowych punktów kontrolnych, co jest zresztą charakterystyczne dla krajów afrykańskich. Te w Kamerunie nie nastręczają wiele problemów – pomimo przejechania całego kraju, tylko raz zdarzyła się kontrola paszportowa w takim miejscu, i to tylko jednej osobie. Szczerze mówiąc nie wiem na jakiej zasadzie takie kontrole działają, ponieważ przez większość punktów przejeżdżaliśmy bez zatrzymywania. Druga sprawa łącząca wszystkie drogi to istne szaleństwo kierowców. Duża prędkość, brawura, zajeżdżanie drogi, nieprzemyślane wyprzedzanie, którym kierowcy doprowadzają do bardzo groźnych sytuacji, to tylko część z grzechów, które po zsumowaniu dają niezwykle niebezpieczny obraz całości ruchu drogowego w Kamerunie.
Gdy zaczynałem swoją przygodę z transportem drogowym, pewien mądry człowiek powiedział mi, że kierowca zawodowy „jest jedną nogą w grobie, a drugą w więzieniu”. Nigdy wcześniej tak głośno i tak często nie wybrzmiewały te słowa w mojej głowie, jak podczas podróży po Kamerunie. Ilość wypadków drogowych z udziałem samochodów ciężarowych jest wręcz porażająca. Nie było dnia żebym nie widział jednego takiego zdarzenia, a przeważnie było ich kilka w ciągu doby. W okolicach miasta Ngaoundéré, na drodze N1 miały miejsce dwa wypadki w odległości zaledwie 5 kilometrów od siebie. Niezwykłe dla mnie było to, że jak następnego dnia ponownie przejeżdżałem tą trasą, obie ciężarówki nadal tkwiły w takim samym ułożeniu jak dnia poprzedniego, czyli jedna w rowie, a druga leżąca na boku z wystającą na drogę naczepą. Co ciekawe obok tych samochodów cały czas było kilka osób, przypuszczam, że pilnowali oni zestawów i ładunków przed rabunkiem. Obok jednego stało prowizoryczne łóżko, na którym spał człowiek. Na pytanie dlaczego dochodzi do tylu zdarzeń z udziałem ciężarówek, nie ma jednej odpowiedzi. Moim zdaniem przyczynia się do tego głównie bardzo zły stan techniczny pojazdów, przemęczenie oraz pośpiech.
O tym jak wygląda transport drogowy w Kamerunie, niestety nie jestem w stanie za wiele napisać. Spowodowane jest to tym, że ludzie z nieufnością podchodzą do obcokrajowca, który zadaje pytania na temat transportu, jest to raczej nie spotykane i w ich zachowaniu widać podejrzliwość i niepewność. W zasadzie jedyne czego się dowiedziałem na temat przepisów, to że dopuszczalna masa całkowita pojazdu ciężarowego wynosi 50 ton i myślę, że jest to respektowane, ponieważ widziałem dużo policyjnych wag stacjonarnych, na które wjeżdżały wszystkie pojazdy użytkowe, czyli i solówki i ciągniki z naczepami. Państwa w tej części świata, często mają problem z brakiem maszyn budowlanych, czego skutki mogłem obserwować na jednej z budów w okolicach stolicy, gdzie ręcznie ładowano ciężarówkę. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wyłącznie za pomocą mięśni, kilkanaście ton piachu łopatami wrzucano na wywrotkę. A w kolejce stało kilka kolejnych samochodów. Kraje Afrykańskie charakteryzują sie tym, że do przewozu towarów wykorzystywane jest dosłownie wszystko co ma koła, więc widok rowerów czy motocykli obładowanych tak, że ledwie starcza miejsca dla kierowcy, to nic niezwykłego. Bardzo ważną rolę pełnią również samochody osobowe oraz autobusy kursujące pomiędzy miastami. Niemal wszystkie autokary mają bagażniki dachowe, właśnie z myślą o transporcie towarów, oczywiście w większości jest to tak zwana drobnica. W takiej sytuacji wszyscy są wygrani, odbiorca ponieważ cena za przewóz jest niższa, oraz właściciel autobusu ponieważ jest to dodatkowa opłata za kurs. W Europie coś takiego jest niedopuszczalne i moim zdanie to dobrze, ponieważ przewożenie towarów w taki sposób może być niebezpieczne. Sam byłem świadkiem jak z jadącego vana, na zakręcie, z dachu spada duża kiść bananów. Każdy przedmiot z tak nadanym pędem może narobić szkód, tym bardziej jeżeli zatrzyma się uderzając w człowieka. Parkingi dla samochodów ciężarowych występują niemal wyłącznie w okolicach dużych miast i usytuowane są one przy stacjach benzynowych, jednak zaplecze sanitarne ogranicza się do najwyżej toalety, która w wielu przypadkach jest po prostu dziurą w podłodze. O prysznicach kierowcy mogą zapomnieć. Z dala od dużych skupisk ludzkich, kierowca może liczyć jedynie na „bujanki”, czyli zatoczki, aczkolwiek występują one tylko na drogach krajowych. Poruszając się bocznymi trasami, kierowcy pozostaje jedynie improwizacja i wielu, korzystając z nikłego natężenia ruchu, parkuje po prostu na środku drogi, w okolicach wiosek, gdzie mają dostęp do bazarów czy stoisk z lokalnym jedzeniem.