Tuningowany Ford F-Max w międzynarodowym assistance – Sesja Miesiąca 2/2024

Witam w kolejnym artykule z serii „Sesja Miesiąca”, przygotowanym we współpracy z fotografem Heńkiem Anielskim (Ciężarówki w obiektywie spottera). Staramy się tu prezentować ciężarówki od jak najciekawszej strony, wyszukując na przykład egzemplarzy z interesującą historią. Cały projekt realizowany jest czwarty rok, jego zwieńczeniem są doroczne kalendarze ścienne, a wszystkie dotychczasowe sesje znajdziecie pod tym linkiem. Swoje kandydatury pojazdów do opisania możecie przesyłać na adres [email protected].

W dzisiejszym artykule przyjrzymy się ciężarówce, która zaraz będzie obchodziła piątą rocznice swojej polskiej premiery. A trzeba przyznać, że była to premiera o wręcz historycznym charakterze, wszak na dalekobieżny rynek trafiła nowa marka, mająca przełamać dominację “wielkiej siódemki”. Mowa oczywiście o Fordzie oraz jego modelu F-Max 500, który dotarł do Unii Europejskiej z Turcji i zadebiutował w klasie dwuosiowych ciągników z pełnowymiarowymi kabinami.

Na początku F-Max traktowany był jako pewna ciekawostka. Wiele firm mogło odnosić się do niego nieufnie, jak przystało na zupełnie nowy produkt o stosunkowo niskiej cenie. Od tamtego czasu na polski rynek trafiło jednak ponad tysiąc egzemplarzy, wiele z nich pracuje w transporcie międzynarodowym i dzisiaj chyba nikogo już nie dziwi wielki znaczek Forda na czele dalekobieżnego zestawu. Co więcej, pierwsze F-Maxy zaczęły też przyjeżdżać na zloty, a nawet przechodzić tuningowe modyfikacje. I właśnie z takim tuningowanym egzemplarzem mamy do czynienia na dzisiejszych zdjęciach.

Ta konkretna historia zaczęła się od zagranicznej kolizji, której uległ niemal nowy Ford F-Max z 2022 roku, w obniżonej wersji typu Low Liner. Firma Turbańscy z Głuchowa w województwie wielkopolskim – oferująca transport międzynarodowy z 55 zestawami, a jednocześnie będąca autoryzowanym dealerem i serwisem Ford Trucks – ściągnęła wówczas samochód do kraju i umieściła go w swoim warsztacie blacharsko-lakierniczym. Wtedy też pojawił się pomysł, by zachować tę ciężarówkę na potrzeby własne, a uszkodzoną kabinę poddać nie tylko naprawie, ale też kilku modyfikacjom.

Główny efekt miał robić nowy lakier, którym zajął się firmowy specjalista Mateusz Wielebiński. Czarno-czerwone malowanie połączono z oklejeniem w sportowym stylu, a do tego dołożono cały zestaw dopasowanych kolorystycznie detali. Wnętrza reflektorów, zbiorniki paliwa i obudowa katalizatora zostały przemalowane na czarno, felgi utrzymano w połączeniu czerwieni i bieli, a wszystko zwieńczyło czarne orurowanie z 9-calowymi reflektorami LED. Tutaj od razu pojawia się informacja, że zakup dodatków do F-Maxa nie jest już podobno żadnym problemem. Dla przykładu, orurowanie ze stali nierdzewnej znaleziono nawet w wydaniu “made in Poland”, a do wyboru były też produkty z Niemiec.

Szereg zmian pojawił też wewnątrz kabiny, gdzie korzystano między innymi z pomocy lokalnego tapicera. Zastosowano przy tym połączenie skóry oraz alcantary, pod tapicerką pojawiła się dodatkowa izolacja dźwiękowa, a część elementów plastikowych przemalowano na czarno. Jest też nowy sprzęt audio z subwooferem, bardziej rozbudowane oświetlenie i klimatyzacja postojowa na dachu. Reszta wyposażenia to fordowski standard, z aktywnym tempomatem, systemem Apple Car Play, czy podgrzewanymi siedzeniami. Zachowano też typowe dla F-Maxa łóżko górne, składające się zupełnie na pionowo.

Jedna z modyfikacji miała też wymiar czysto praktyczny. Była to wymiana siodła na regulowane, by umożliwić ciąganie nie tylko naczep niskopodwoziowych, ale też tych o standardowej wysokości. Tuningowany Ford stał się bowiem wizytówką firmy, a jednocześnie otrzymał do wykonania bardzo specyficzną pracę. Realizuje on usługi assistance, transportuje ciężarówki uszkodzone lub przewozi nowe pojazdy na zlecenie importera. W 99 procentach są to trasy z dwuosiową naczepą do przewozu ciągników, włoskiej marki FGM Trailers. Zdarza się też jednak konieczność podpięcia innego pojazdu, pochodzącego na przykład z uszkodzonego zestawu.

Ta praca ma bardziej okazjonalny charakter, niewymagający codziennych wyjazdów. Stąd niewielki przebieg dwuletniego ciągnika, wynoszący zaledwie 50 tys. kilometrów. Jeśli już jednak tuningowany Ford wyjeżdża z bazy, to zwykle musi dotrzeć do innego kraju Unii Europejskiej i często musi to być przejazd o ekspresowym charakterze. Zdarza się wręcz, że w kabinie zasiada podwójną załoga, by “na strzała” udać się po uszkodzony pojazd i jak najszybciej dostarczyć go do autoryzowanego, polskiego serwisu.

Na koniec dochodzimy do pomysłodawcy całego tuningu, który osobiście dobrał i zamontował wiele z wymienionych dodatków, a przy tym jest głównym kierowcą tuningowanego Forda, uczestniczącym w większości wyjazdów. To Dominik Piasny, na co dzień zajmujący pozycję After Sales Managera w autoryzowanym salonie i serwisie Ford Trucks Turbańscy. Odpowiada za usługi posprzedażne dla ponad 200 F-Maxów, które w ciągu ostatnich pięciu lat wyjechały z tej placówki do rozmaitych klientów. A jednocześnie – jak pokazuje ta historia – nadal lubi osobiście popracować przy ciężarówce na serwisie, wsiąść za kierownicę i udać się w międzynarodową trasę. Zresztą, niewykluczone, że o jego pomysłach jeszcze usłyszymy, jako że już zapowiada on kolejny tuningowy projekt, zaplanowany na wiosnę bieżącego roku.

Pełna sesja zdjęciowa: