Jeżdżenie po Korei Północnej z punktu widzenia europejskiego kierowcy ciężarówki

Autor poniższego tekstu oraz zdjęć: Sławomir Wróbel

Wyjaśnienie odnośnie zdjęć: ilość fotografii ciężarówek jest niewielka, gdyż na drogach dominowały samochody należące do wojska, których nie wolno otwarcie fotografować. Własność pojazdów rozróżniana jest po kolorach rejestracji – czarne trafiają na samochody wojskowe, niebieskie na inne auta państwowe, a żółte na samochody prywatne. Niemniej poniżej nie zobaczycie żadnej żółtej rejestracji, gdyż są one ogromną rzadkością. Autor tekstu widział tylko jeden samochód osobowy z takimi oznaczeniami.


Korea Północna, a właściwie Koreańska Republika Ludowo Demokratyczna, bo tak brzmi pełna oficjalna nazwa tego kraju. Zapewne każdy choć raz usłyszał o KRLD, o tym jak ten kraj jest zamknięty, czy o bardziej lub mniej udanych testach rakietowych. We wrześniu 2019 roku odbyłem podróż do tego wręcz mitycznego kraju. Wiele mitów przez lata narosło wokół Korei, między innymi taki, że nie wpuszczają do siebie obcokrajowców. Otóż nie jest to prawdą. Powiem więcej, samo dostanie się tam, nie jest jakimś wielkim wyczynem – wystarczy mieć odpowiednią ilość gotówki i udać się do ambasady KRLD, na przykład w Warszawie. W związku z tym, że na co dzień pracuję jako kierowca ciężarówki, jeżdżę na „gabarytach” po Europie, ciekawiło mnie jak tam wygląda transport, czy infrastruktura drogowa, włącznie z parkingami.

Widok na główne trasy:

Sieć dróg, jak łatwo się domyślić, nie jest za bardzo rozwinięta, a te które istnieją, pozostawiają wiele do życzenia. Pewnym zaskoczeniem dla wielu może być fakt, że w Korei Północnej istnieją autostrady. I to nie jedna, a co najmniej kilka odcinków. Najsłynniejsza to Autostrada Zjednoczenia, która prowadzi ze stolicy Pyongyang przez Sariwon i Kaesong do strefy zdemilitaryzowanej, czyli do granicy z Koreą Południową. Można powiedzieć, że jest to droga donikąd, ponieważ nie ma możliwości, aby przekroczyć granicę pomiędzy obiema Koreami. Największą ciekawostką dla przybyszów z innych krajów są zapory przeciwczołgowe, które są rozmieszczone wzdłuż tej autostrady. Nie należy zapominać, że oficjalnie KRLD nadal jest w stanie wojny ze swoim południowym sąsiadem. Użycie tych zapór jest banalnie proste i do wykonania w każdym momencie. Wystarczy wysadzić podpory i zapory lądują na drodze uniemożliwiając szybki przejazd wrogich wojsk.

Zapory przeciwczołgowe oraz lokalny drogowskaz:

Kolejny odcinek autostrady prowadzi ze stolicy do Nampo na zachodnim wybrzeżu i dalej do wielkiej zapory wodnej oddzielającej morze Żółte (w Korei nazywane morzem Zachodnim) od ujścia rzeki Taedong-gang. Jest to miejsce, którym Koreańczycy lubią się chwalić, ponieważ to duże osiągnięcie północnokoreańskiej inżynierii wodnej.

Najdłuższym odcinkiem autostrady jest trasa łącząca zachód ze wschodem, czyli Pyongyang z portowym miastem Wonsan. Sama trasa liczy około 240 km, a droga naszpikowana jest tunelami. Na całej trasie jest ich kilkadziesiąt. Niestety w europejskim rozumieniu są to twory tunelopodobne. Brakuje w nich oświetlenia, dróg ewakuacyjnych czy wentylacji, jest to po prostu dziura w górze. Najniebezpieczniejsza jest jednak ilość pieszych i rowerzystów wewnątrz tuneli. Biorąc pod uwagę brak oświetlenia i wentylacji, a także fakt, że jest to autostrada, czyli z założenia miejsce pozbawione chodników i ścieżek rowerowych, robi się prawdziwa kumulacja niebezpieczeństw. Najdłuższy tunel ma długość 4 km i oddychanie w nim jest bardzo utrudnione. Tym bardziej nie potrafię sobie wyobrazić poruszania się tam pieszo.

Tunele i widoczni przy nich piesi:

Wszystkie autostrady łączy jedno – fatalna jakość nawierzchni. Żeby Wam to unaocznić powiem tak – nasza słynna „patatajka”, czyli droga krajowa nr 18, w porównaniu z trasami szybkiego ruchu w Korei, jest równą niczym stół, nowoczesną arterią. Chcę podkreślić, że nie przesadzam z tym porównaniem. Ponadto pasy jezdni prowadzące w przeciwnych kierunkach na większości odcinków nie są oddzielone pasem zieleni, a jedynie namalowaną  podwójną linią ciągłą. Liczba parkingów jest znikoma, a jeśli są to ze słabo oznakowanym dojazdem, ponieważ aby dostać się do miejsca odpoczynku, trzeba zjechać z autostrady. Na takim parkingu możemy pójść do restauracji (chociaż gdy ja tam byłem, nie wydawano żadnych posiłków), można napić się kawy z ekspresu i co oczywiste skorzystać z toalety. Zaplecze sanitarne jest, przede wszystkim czyste, na niezłym poziomie, szczególnie porównując je z niemieckimi „dzikusami”. Pewnie jest to spowodowane głównie tym, że korzystających podróżnych jest relatywnie mało. W takim miejscu oczywiście nie mogło zabraknąć stacji benzynowej, ale nie widziałem, aby ktoś tankował. Ogólnie częstotliwość parkingów na autostradach jest bardzo mała, chociaż możliwe, że po prostu ich nie zauważałem, przez złe oznakowanie lub przez nieznajomość języka koreańskiego. Samo natężenie ruchu jest znikome. Przede wszystkim z autostrad korzystają – jakkolwiek to zabrzmi – piesi, rowerzyści oraz ludzie suszący kukurydze. Tak, dobrze napisałem, ludzie wysypują ziarenka kukurydzy na betonie i zostawiają tak, aż do wyschnięcia. Czasami siedzą obok, nie przejmując się tym, że robią to na autostradzie.

Północnokoreański parking przy autostradzie:

Drogi, u nas nazwane krajowymi, to głównie trasy z nawierzchnią szutrową, im mniejszy na niej ruch, tym większe dziury i wyboje. Utrzymaniem takich dróg zajmują się mieszkańcy okolicznych wiosek. W ramach prac społecznych zajmują się „zakopywaniem” dziur – bo inaczej tego nazwać nie można – a także ogólnym dbaniem o stan odcinka, za który są odpowiedzialni. Trzeba pamiętać, że jest to ustrój komunistyczny więc nie ma prywatnych firm budowlanych, ani takich, które dbałyby o istniejącą już infrastrukturę. W stolicy, Pyongyangu, byliśmy świadkami, jak młodzież w wieku kilkunastu lat, w niedzielę, w mundurkach szkolnych (dziewczyny w spódnicach i białych koszulach) wymieniała płyty chodnikowe przed szpitalem. Była to grupa kilkudziesięciu osób, prawdopodobnie uczniów. Czasami pojawia się asfalt lub beton, ale w większości wypadków, są to miejsca, w których występują wizerunki wodzów, w postaci wielkich obrazów. Ewentualnie na wielkich tablicach spisane są ich uwagi lub sentencje, które są głównym wyznacznikiem działań dla Koreańczyków. Jednak utwardzenie drogi w takich miejscach nie jest rozległe, bo liczące około 100 metrów. Zdarzają się dłuższe odcinki o nawierzchni betonowej, ale trudno tu odgadnąć klucz, według którego podejmowano decyzję, żeby akurat w tym miejscu utwardzić drogę. W jednym takim miejscu, przewodniczka poinformowała nas, że w pobliżu swoje domy mają politycy. Łatwo można się więc domyślić dlaczego akurat tam był beton na drodze.

Drogi niższej kategorii:

Stan dróg w samej stolicy Korei Północnej to już inny temat. Tak jak na całym świecie, stołeczne miasto jest wizytówką całego kraju, więc jasne, że jest najbardziej zadbane. Nawierzchnię, w zdecydowanej większości, stanowi asfalt, który na głównych ulicach jest w miarę równy. Szczególnie w nowych dzielnicach nie można narzekać na jakość. W stolicy ruch na skrzyżowaniach jest regulowany przez sygnalizacje świetlną. Panie policjantki kierujące ruchem przeszły już raczej do historii, choć na większości skrzyżowań nadal można spotkać mundurowych, w większości mężczyzn. Samo przestrzeganie przepisów przez kierowców w Pyongyangu jest bardzo sumienne. W szczególności przestrzegany jest limit prędkości w pobliżu słynnych pomników dwóch nieżyjących wodzów, na wzgórzu Mansudae, gdzie obowiązuje ograniczenie do 30 km/h i nikt nie ośmieli się jechać szybciej. Przejścia dla pieszych raczej nie odbiegają od azjatyckiej normy, czyli wchodzisz na własną odpowiedzialność i to przechodzący musi uważać na nadjeżdżające pojazdy. Chociaż, akurat w tym kraju, ruch kołowy jest bardzo niewielki, więc z przejściem na drugą stronę ulicy, raczej nie ma problemu.

Widok na stolicę, czyli Pyongyang:

Transport drogowy znacząco odbiega od tego, co znamy z Europy. Do transportu lokalnego wykorzystuje się przede wszystkim zwierzęta pociągowe, takie jak na przykład woły. Mniejsze ilości towaru transportują ludzie w wózkach domowej roboty lub po prostu na plecach. Nie oznacza to jednak, że w tym kraju nie wykorzystuje się ciężarówek. Te występując, lecz w przeważającej większości są popularnymi „solówkami”. Przez cały pobyt w Korei widziałem 3, może 4 ciągniki z naczepami. W związku z tym, że mówimy o kraju we wschodniej Azji, można łatwo się domyślić, że przede wszystkim wykorzystuje się samochody produkcji chińskiej lub japońskiej.  Są to między innymi: niezwykle popularny Sinotruk o oznaczeniu SWZ10, Mitsubishi Canter, czy Fuso Projector 6D22 charakteryzujące się dwiema osiami skrętnymi z przodu pojazdu. Można też spotkać również lekkie samochody użytkowe rodzimej produkcji, marki Sungri. Choć jest to motoryzacja przypominająca nam lata słusznie minionej epoki, bazująca jeszcze na radzieckim GAZ-ie 51.

Lokalne środki transportu:

Samo podróżowanie po Korei Północnej nie jest łatwe, nie tylko ze względu na marnej jakości drogi, ale również na wiele stacjonarnych punktów kontrolnych, rozsianych po całym kraju. Kierujący ciężarówkami muszą zatrzymywać się w takich miejscach, przekraczając granicę dystryktów, czyli województw, czy wjeżdżając do większych miast. Przed samą stolicą trzeba minąć co najmniej dwa takie posterunki. Nie wiem jak to wygląda w transporcie towarów, ale podróżując autobusem mieliśmy kilka przepustek, uprawniających nas do przekraczania różnych punktów kontrolnych. Za każdym razem przewodniczka musiała okazywać dokumenty, a każdy przejazd był potwierdzany pieczątką.

Punkt kontrolny: