Transport w Nigerii, najludniejszym kraju Afryki, oczami polskiego kierowcy (1)

Autorem tekstu oraz zdjęć jest Sławomir Wróbel, zawodowo kierowca ciężarówki z wieloletnim doświadczeniem, a prywatnie entuzjasta dalekich podróży. Dotychczas dzięki jego relacjom mogliśmy już zobaczyć jak odbywa się transport na drogach Korei PółnocnejPakistanu, IrakuKamerunu, Somalii, Sudanu Południowego oraz Demokratycznej Republiki Konga. Zachęcam Was też do obserwowania Sławomira na Instagramie @transportowy_swiat, gdzie od niedawna dzieli się fotografiami ze swoich wyjazdów. A tymczasem przechodzimy do relacji z kolejnej podróży, tym razem prowadzącej do Nigerii.

Poniżej znajdziecie ogólny opis tego kraju, wraz z przedstawieniem realiów drogowych, a w drugiej części reportażu (dostępnej pod tym linkiem) czekają bardzo liczne zdjęcia ciężarówek, omówienie specyfiki nigerskich pojazdów, a także opis bardzo niebezpiecznej sytuacji, której Sławomir doświadczył osobiście.

Nigeria na Mapie:

Federalna Republika Nigerii – kraj leżący nad Zatoką Gwinejską, członek OPEC (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową), najludniejsze państwo Afryki, mające obecnie około 220 milionów mieszkańców. Nigeria posiada jedne z największych zasobów ropy naftowej, co daje 10 miejsce na świecie pod względem posiadanych złóż tego surowca. Jak to zwykle w Afryce bywa, tak bogate surowce naturalne są często przekleństwem dla obywateli tego kraju, głównie z powodu bandyckiego sposobu prowadzenia interesów przez wielkie koncerny. Władze nigeryjskie mają pełne prawo do odebrania ziem i przyznawania ich koncernom paliwowym, co dodatkowo szerzy korupcje w tym kraju. Według Banku Światowego, zyski z takiej polityki, w większości trafiają do zaledwie 1% społeczeństwa. Szacuje się, że przez kolosalne łapówkarstwo, od 1960 roku, ukradziono od 300 do 400 miliardów dolarów! Nigeria to również Nollywood, czyli gigantyczny przemysł filmowy, który produkuje około 1200 filmów rocznie, co daje im drugie miejsce na świecie zaraz za Indiami. W Polsce kraj ten kojarzy się raczej z oszustwami finansowymi, czyli tzw. „nigeryjski przekręt”, który skupia się na wyłudzeniu jak największej ilości pieniędzy od ofiary. Nigeria to również niesamowite środowisko naturalne, z przepięknymi plażami na czele, czy niezwykle bogata, jak na Afrykę, kultura i historia. O tym wszystkim mogłem się przekonać podczas mojej grudniowej wyprawy do tego rzadko odwiedzanego kraju.

Nigeria szczyci się największą siecią dróg w Afryce, szacowaną na 195 tysięcy kilometrów, ale jedynie 60 tysięcy to drogi utwardzone. Sieć drogowa podzielona jest na kilka klas, pierwsza z nich to „A”, czyli drogi federalne, przekraczające granice stanów i zarządzane przez Federalną Agencję Utrzymania Dróg. Druga kategoria to „B”, czyli drogi stanowe, które w teorii mają łączyć największe miasta w regionach. Kolejną kategorią jest „C”, czyli drogi zbudowane i utrzymywane przez lokalne samorządy, które bardzo rzadko bywają utwardzone. Większość dróg w Nigerii powstawało w latach 80. i 90. XX wieku, dzisiaj niemal wszystkie te szosy łączy opłakany stan nawierzchni, który w dużej mierze wziął się z gigantycznej korupcji osób odpowiedzialnych za budżet, oraz sam proces budowy. Efekt jest taki, że wykorzystane zostały materiały niskiej jakości, przez co drogi te szybko popadają w ruinę. Swoją niemałą rolę w degradacji nawierzchni odgrywa również pogoda, szczególnie w porze deszczowej, a przez nieodpowiednie systemy odwadniające, lub ich brak, spadające z nieba ogromne ilości wody, po prostu dewastują jezdnie. Tak powstałe dziury, szczególnie przez swoje rozmiary, bardzo wpływają na bezpieczeństwo ruchu, ponieważ w większości przypadków, trzeba się całkowicie zatrzymać i powoli pokonywać przeszkodę. Problem zaczyna się po zapadnięciu zmroku, gdy nie widać wyrwy w nawierzchni, która potrafi mieć ponad 50 cm głębokości, w takim przypadku może dojść nawet do wypadku. Bardzo zaskoczyło mnie, na plus, oznakowanie nigeryjskich dróg. Pojawiają się zarówno drogowskazy jak i znaki ostrzegawcze, informacyjne czy zakazu. Rzecz jasna europejskich standardów takie oznakowanie stanowczo by nie spełniało, ale jak na afrykańskie warunki jest ono bardzo dobre, a na pewno najlepsze w porównaniu z innymi państwami, które odwiedziłem. Jednak podczas mojej podróży, często miałem wrażenie, że te znaki zostały zamontowane niepotrzebnie, większość kierowców i tak nie zwraca na nie uwagi i jeździ jak chce, śmiem nawet twierdzić, że znaczna część prowadzących pojazdy, w ogóle nie rozumie ich treści.

Istnieje jeszcze jedna kategoria, czyli droga ekspresowa o oznaczeniu „E”, jednak jest to wyłącznie jeden odcinek w skali kraju, w relacji Lagos – Ibadan, o długości zaledwie około 150 kilometrów. Jako jedyna „ekspresówka” w kraju, droga ta otrzymała numer E1, została ona oddana do użytku w 1978 roku. Miałem okazję jechać tym odcinkiem i powiem szczerze, że nie pomyślałem wtedy, że poruszamy się szosą o tak wysokiej kategorii. Co prawda zdarzały się dwupoziomowe, bezkolizyjne skrzyżowania, jednak stosunkowo rzadko w porównaniu ze zwykłymi krzyżówkami, a ponadto co kilka kilometrów znajdowały się miejsca przeznaczone do zawracania, czyli manewry zabronione na europejskich drogach tej klasy. Nie mówiąc już o zachowaniach kierowców, dla których żadnym problemem nie była jazda pod prąd czy zatrzymywanie się na pasie ruchu. Co ciekawe, w 1990 roku, w Lagos, do użytku oddano niemal 12-to kilometrowy most w ciągu drogi E1 (o nazwie Third Mainland Bridge), biegnący przez Lagunę Lagos, wzdłuż brzegu i pełni on rolę obwodnicy ścisłego centrum tego największego miasta na kontynencie. W momencie zakończenia budowy, była to najdłuższa przeprawa w Afryce, jednak tylko do 1996 roku, kiedy to oficjalnie otwarto most 6 Października w Kairze, o długości 20 kilometrów. Droga ekspresowa ma to do siebie, że rozwija się na niej duże prędkości, jednak na tej konkretnej trasie nie jest to łatwe, a to przez wzgląd na stan nawierzchni. Wprawdzie wyjeżdżając z Lagos w kierunku Ibadan, do niczego nie można się przyczepić, jednakże po kilkunastu kilometrach stan szosy znacznie się pogarsza. Nawierzchnia jest zdatna do jazdy, z niewielkimi koleinami, ale co jakiś czas pojawiają się wyrwy w asfalcie, lub nawet jego brak przez kilkaset metrów, więc trzeba być bardzo uważnym jadąc tą drogą.

Opłaty drogowe – tutaj sytuacja jest trochę skomplikowana, ponieważ ogólnie drogi w Nigerii są oficjalnie bezpłatne, chociaż podczas podróży po tym kraju natknąłem się na bramki poboru opłat. Miało to miejsce w stanie Lagos na półwyspie Lekki, na drodze prowadzącej ze wschodniej dzielnicy miasta Lagos, Ikoyi, do miejscowości Lekki. Istnieją tam dwa punkty poboru opłat, a odległość między nimi to około 10 kilometrów, jednak „bramki” są nieczynne i nie wiem czy kiedykolwiek działały. Po za tym w mojej opinii rozmieszczenie punktu poboru opłat akurat w tych miejscach, mijało się z celem, ponieważ nie jest to ani droga ekspresowa, ani autostrada, tylko zwykła jezdnia z całym mnóstwem skrzyżowań, bez problemu można by uniknąć opłaty. Napisałem, że poruszanie się samochodem po Nigerii jest „oficjalnie bezpłatne”, a to dlatego, że poza dużymi ośrodkami miejskimi, bardzo często na drogach pojawiają się blokady, skonstruowane przez przypadkowych ludzi i wymuszana jest opłata za skorzystanie z „ich” jezdni, co oczywiście jest całkowicie nielegalne i u nas nazywa się to haracz. Ku mojemu zaskoczeniu nikt z tym nic nie robi, a przez takie punkty przejeżdżają również policjanci, co sam widziałem, oraz wojskowi. Od tych służb haracz nie jest rzecz jasna pobierany, nikt się również nie martwi tym, że ten proceder może zostać ujawniony… Od nas na szczęście, nikt nie wymuszał opłaty, a to tylko dlatego, że razem z nami poruszała się wojskowa ochrona.                                                  

Bezpieczeństwo w ruchu drogowym, w tak przeludnionym kraju jakim jest Nigeria, z tak fatalną infrastrukturą, jest naprawdę bardzo małe. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), tylko w 2020 roku, na nigeryjskich drogach zginęło ponad 41 tysięcy ludzi (dla porównania w Polsce, w analogicznym okresie, 2,5 tysiąca ludzi).  Niewątpliwie stan infrastruktury bardzo mocno się przyczynił do tak tragicznych zdarzeń, inną kwestią jest szkolenie kierowców oraz przestrzegania przepisów ruchu drogowego, w obu przypadkach jest to dramatycznie niski poziom. Wielokrotnie napotykałem wypadki, podczas pokonywania kolejnych kilometrów nigeryjskich dróg, w których uczestniczyły pojazdy wszelkiego typu, choć najbardziej narażeni na obrażenia, są oczywiście motocykliści, którzy niestety często giną. Zastanawiającym dla mnie zjawiskiem, była duża ilość „leżących” kontenerów 40-stopowych, na jezdni lub w jej bezpośrednim sąsiedztwie. Wydaję mi się, że były to skutki wcześniejszych wypadków drogowych z udziałem ciężarówek, które zostały szybciej sprzątnięte z jezdni. Podobny, słaby poziom bezpieczeństwa, panuje na odcinkach dróg, na których prowadzone są roboty drogowe. Świetnym przykładem jest tutaj część trasy TAH 7 (Trans-African Highways – sieć dróg transkontynentalnych), prowadzącej z Lagos, na zachód w stronę granicy z Beninem (finalnie, aż do Dakaru), gdzie prowadzone są prace remontowe, jednak nadal odbywa się tam normalny ruch drogowy, pojazdy w zasadzie poruszają się po placu budowy, który w dodatku jest bardzo słabo oznakowany. Zamiast pachołków lub „sierżantów”, wykorzystywane są stare opony lub jakieś betony. W żaden sposób nie został tam ograniczony ruch pieszy, przez co bardzo trudno odróżnić nawet zwykłego pieszego od pracownika budowlanego. Choć muszę przyznać, że w niektórych miejscach, widać próby opanowania tego chaosu, poprzez zaangażowanie ludzi kierujących ruchem.

Znalezienie miejsca parkingowego nie jest żadnym problemem. Na głównych trasach, jest całe mnóstwo stacji benzynowych, na odcinku 5 kilometrów potrafi być dosłownie 7 takich miejsc! Wprawdzie nie na wszystkich można zaparkować samochodem ciężarowym, jednak ich mnogość niemal gwarantuje możliwość w miarę spokojnego postoju. Na takich parkingach do dyspozycji są toalety, małe sklepiki, jednak słabo zaopatrzone, a czasami nawet restauracje, ale bardzo rzadko. Niemal wszędzie jest informacja, że staje się na własne ryzyko. Kierowcy mimo wszystko wybierają pobocza dróg, co, znając afrykański ruch drogowy, moim zdaniem jest niebezpieczne. Ciekawostką jest fakt, że pomimo gigantycznych zasobów ropy naftowej, w kraju tym występują poważne problemy z dostępnością paliw na stacjach. Wielokrotnie byłem świadkiem, jak przed stacjami ustawiały się bardzo długie kolejki samochodów, niejednokrotnie paraliżując ruch na pobliskich skrzyżowaniach. Zaskoczyło mnie jednak to, że na stacje Total, zawsze podjeżdżało się bezpośrednio pod dystrybutor, bez konieczności czekania na swoją kolej. Jest to o tyle ciekawe, że ceny nie różniły się za bardzo od innych sieci, jednak nie udało mi się dowiedzieć dlaczego tak się działo i wyjechałem z Nigerii bez odpowiedzi na to pytanie… Same ceny również były niespodzianką dla mnie, ponieważ za olej napędowy trzeba zapłacić około 800 naira, czyli około 7,90 złotego za litr! Wynika to z faktu, że Nigeria nie posiada wystarczających możliwości rafinacji i ten leżący na ropie naftowej kraj musi, o ironio, importować gotowe paliwo zza granicy. Cena benzyny jest bardziej przystępna, ponieważ oscylowała w okolicach 250 naira, co po przeliczeniu daje około 2,40 złotego.

Jak już wspomniałem, Nigeria jest najludniejszym krajem Afryki, a Lagos największym i najludniejszym miastem na kontynencie, więc ilość samochodów poruszających się po drogach jest bardzo duża. Ciągłe trąbienie, próby udowodnienia swoich racji poprzez głośne krzyki, blokowanie skrzyżowań pomimo braku możliwości kontynuowania jazdy, ignorowanie poleceń policji kierującej ruchem, tak właśnie wygląda jazda po największym i najbogatszym mieście w kraju. Jako kierowca ciężarówki, w Europie wielokrotnie słyszałem zarzut, że jako większy użytkownik drogi przypisuję sobie pierwszeństwo. Oczywiście u nas takie stwierdzenia często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością, ale za to w Nigerii jest zupełnie inaczej. Wielokrotnie widziałem, jak samochody osobowe spychały z drogi motocyklistów, a kierowcy ciężarówek rozpoczynali manewr wyprzedzania mimo, że z naprzeciwka zbliżał się inny pojazd. W każdej sytuacji ten mniejszy odpuszczał, na przykład zjeżdżając na pobocze. Miałem wręcz wrażenie, iż jest to jedna z niepisanych zasad poruszania się po drodze. Jest to również kolejny kraj, w którym spotkamy ulicznych sprzedawców, przechadzających się między samochodami w korku i oferujących swoje towary noszone głównie na głowie. Jednak gama produktów do kupienia jest jedną z najbardziej rozbudowanych spośród krajów, które odwiedziłem. Oprócz oczywistych przekąsek czy napojów gazowanych, bez wysiadania z auta można kupić różne gadżety typu ładowarki lub stojaki do telefonów, a nawet spodnie, koszulki, ręczniki, chusteczki higieniczne, patyczki do uszu, zapachy samochodowe, klapki, trutki na szczury, zegarki, chleb lub nawet obrożę ze smyczą dla psa. I to pomimo faktu, że przez kilkanaście dni pobytu nie widziałem ani jednej osoby spacerującej z psem na smyczy!

Stan techniczny, jak pewnie się domyślacie, nie jest czymś, czym właściciel pojazdu zaprząta sobie głowę. Oczywiście nie miałem możliwości diagnostycznych, a swoją ocenę opieram głównie na obserwacji samochodów widzianych na drodze, ale nawet coś takiego daje pewien obraz sytuacji. Po licznych podróżach do Afryki pewnym klasykiem stały się już dla mnie samochody bez oświetlenia przedniego lub tylnego, bez pokrywy silnika, a nawet bez kół na jednej lub dwóch osiach. Niemniej pewną nowością był dla mnie fakt, że na wszystkich kołach może brakować nakrętek. Nigdy dotąd, nie widziałem również samochodu ciężarowego poruszającego się z tak dużą dziurą w baku i nie mówię tu o wlewie paliwa. Novum był widok pojazdów, w których nikt nie pomyślał o ustawieniu zbieżności kół, czego efektem jest mnóstwo samochodów jadących bokiem. Widziałem nawet naczepę, w której każda oś „jechała” w inną stronę. Naprawdę niecodzienny był to widok. Znaczna większość samochodów ciężarowych, z których korzystają nigeryjscy przewoźnicy, pochodzą z importu z Europy. Ciekawostką jest tutaj, że na wielu z nich nadal widoczne są rejestracje kraju pochodzenia, sporo tablic jest z Polski. Chyba pewną modą jest jeżdżenie z różnymi europejskimi oznaczeniami, ponieważ widziałem dość dużo samochodów chociażby z tablicami ADR, naszym polskim „ODPADY”, czy tablicą karnetu „TIR”.

Ciąg dalszy pod tym linkiem.