Transport 60-tonowego zbiornika z Niemiec do Indii: MAN TGX D38 i MAN CLA D08

Powyżej: Bangalore na mapie

Gdy transport odbywa się na dystansie kilku tysięcy kilometrów, jest to doskonała okazja, by uświadomić sobie różnice w sprzęcie. W tym artykule będzie to przykład indyjsko-niemiecki, z udziałem ciężarówek przewożących zbiornik ciśnieniowy o masie niemal 60 ton, długości 15 metrów oraz szerokości ponad 5 metrów.

Ów zbiornik został wyprodukowany w niemieckiej miejscowości Coesfeld, tuż pod holenderską granicą, natomiast miejscem jego przeznaczenia była firma z branży lotniczo-kosmicznej, działająca w ogromnej aglomeracji Bangalore, na południu Indii. Zlecenie na ten transport przyjęła firma Dachser, wszystko zorganizowały jej zespoły Air & Sea Logistics, a przy okazji wykorzystano podwykonawców z aż dwóch kontynentów. Zbiornik musiał bowiem przejechać ciężarówką z fabryki w Coesfeld do portu rzecznego w Lüdinghausen, przedostać się barką do portu morskiego Antwerpii, przypłynąć kontenerowcem do indyjskiego portu Chennai i przejechać kolejną ciężarówką do Bangalore. Ten ostatni etap okazał się też szczególnie ciekawy, co doskonale zapowiadają poniższe zdjęcia.

W Niemczech:

Na kontenerowcu:

W Indiach:

Przejazd między Coesfeld oraz Lüdinghausen można by określić rutynowym zleceniem. Fabrykę oraz port rzeczny dzieliło bowiem około 30 kilometrów, a kierowca miał do dyspozycji nowego, specjalistycznego MAN-a TGX, wyposażonego w 15,2-litrowy silnik D38 i ciągnącego niskopodwoziową naczepę Nooteboom, oczywiście na skrętnych osiach. Za to w Indiach ten sam ładunek trafił na MAN-a CLA, czyli bardzo prostą ciężarówkę, produkowaną w Indiach wyłącznie na rynki krajów rozwijających się. Konkretnie był to wariant CLA 49.280, najmocniejszy z całej gamy i kierowany w Indiach do najcięższych zastosowań, a mimo to mający pod kabiną tylko 6,8-litrowy silnik D08, rozwijający moc 280 KM i połączony z 9-biegową przekładnią. By więc tak słaba jednostka była w ogóle w stanie poradzić sobie z ponadnormatywnymi ładunkami, wersja 49.280 otrzymała bardzo wysokie przełożenie osi, skutkujące prędkością maksymalną na poziomie dokładnie 78 km/h.

Indyjski MAN CLA miał do pokonania dystans około 350 kilometrów, dzielący port w Chennai z miastem Bangalore. Łącznie zajęło to niemal dwa tygodnie, a wszystko było związane z bardzo rozległymi pracami dodatkowymi. Dla przykładu, by przejechać pod jednym z przejazdów kolejowych, w ciężarówce wymieniano wszystkie 28 kół na mniejsze (jak to wygląda w praktyce, pokazywałem w tym artykule). Po dojechaniu na miejsce konieczne było zaś wyrównanie terenu przed fabryką i przestawianie betonowych bloków. Dopiero w ten sposób ciężarówka otrzymała możliwość zawrócenia i podstawienia się na rozładunek.

Reklama MAN-a CLA z 2010 roku:

A na koniec jeszcze mała dygresja. W ostatnich miesiącach pojawiło się sporo doniesień o kierowcach z Indii, których całymi setkami rekrutuje się do europejskich firm transportowych, w tym także przewoźników z Polski (przykłady tutaj, tutaj lub tutaj). Powyższy przykład doskonale więc uświadamia jakiej przepaści w zakresie sprzętu oraz ogólnych realiów transportu doświadczają oni po przeprowadzce do europejskiej kabiny.