Girteka od środka: skąd biorą tysiące kierowców i jak zorganizowano polską bazę?

Mijają dokładnie cztery lata od kiedy Girteka założyła swój oddział w Polsce. Od tamtego czasu firma zarejestrowała w naszym kraju całe tysiące ciężarówek, a także zorganizowała wprost ogromną bazę, ulokowaną w byłej fabryce autobusów marki MAN, w Sadach pod Poznaniem. Jako mieszkaniec tego miasta mogę też przyznać, że charakterystyczne zestawy z Girteki są już po prostu stałym elementem lokalnych parkingów, a i tutejsi przewoźnicy zaczynają odczuwać oddech litewskiego giganta na swoich plecach. Wynika to także z Pakietu Mobilności, w ramach którego firma musi ściągać swoje pojazdy z Europy Zachodniej do Poznania co najmniej raz na dwa miesiące. W tej sytuacji wiele osób zapewne chciałoby więc wiedzieć, jakie są dalsze plany Girteki, zwłaszcza w zakresie rozbudowy floty i zatrudnienia?

Zacznijmy od informacji, że aktualnie firma użytkuje 9,2 tys. zestawów i zatrudnia 19,5 tys. kierowców. Z tego około 4 tys. ciężarówek i 8,2 tys. kierowców regularnie zjeżdża do bazy pod Poznaniem, będąc tu obsługiwanym przez armię 520 pracowników serwisu. Za to w temacie planów na najbliższą przyszłość wymienia się zarejestrowanie jeszcze większej części floty w Polsce, dodatkowe rozbudowanie tutejszej infrastruktury, a także powiększenie przedsiębiorstwa o całe tysiące kierowców i zestawów. Tylko do roku 2026 roku, a więc w ciągu najbliższych trzech lat, flota ma rozrosnąć się do 17,4 tys. ciągników, co automatycznie przełoży się na około 35 tys. kierowców. Trzeba tutaj bowiem podkreślić, że firma stawia niemal tylko na podwójne obsady, a jazda w pojedynkę ma być tam ogromną rzadkością, zarezerwowaną tylko dla osób z największym doświadczeniem.

35 tys. kierowców to ilość porównywalna na przykład z całą populacją Lęborka. Od razu pojawia się więc pytanie, skąd firma zamierza wziąć wszystkich tych pracowników? W tej kwestii znowu zacznę od przedstawienia sytuacji bieżącej, według której firma zatrudnia kierowców z 10 krajów. To już nie tylko Ukraińcy lub Białorusini, ale także obywatele Uzbekistanu, Tadżykistanu, Kazachstanu, a ostatnio też Indii oraz Filipin. Za to Polaków ma jeździć w polskim oddziale co najwyżej kilkudziesięciu, czyniąc z nich ledwie zauważalny odsetek. Dlatego też firma zbudowała wprost gigantyczny, europejsko-azjatycki proces rekrutacyjny, który to ma pozwolić na spełnienie tych kilkudziesięciotysięcznych zapowiedzi. Mechanizmy te działają na tak ogromną skale, że średnia ilość podpisywanych umów o pracę już wynosi około 150 tygodniowo, a zasady rekrutacji mogą być uzgadniane nawet z władzami danych krajów, co miało już ostatnio miejsce we wspomnianych Indiach.

Tutaj mogę też wspomnieć o kolejnym elemencie podpoznańskiego krajobrazu, którym stały się ciągniki siodłowe z naczepami opisanymi „Girteka Drivers Academy”. To element procesu szkoleniowego, który musi być równie duży, co sama rekrutacja. Zaczyna się go od najzwyklejszego sprawdzenia, czy dany kandydat posiada poza prawem jazdy także praktyczną umiejętność manewrowania ciężarówką. Jako ciekawostkę dodam, że jeśli ktoś taki test obleje, kieruje się go na sześciogodzinne jazdy doszkalające, a następnie daje drugą, ostatnią szansę. Następne etapy obejmują zaś zdobycie europejskich uprawnień, na czele z kodem 95, a w międzyczasie organizację też wiz i zezwoleń na pracę Polsce. Tutaj kryje się też podobno odpowiedź na pytanie, dlaczego Girteka wybrała właśnie nasz kraj, a nie któregoś z z naszych sąsiadów. Podobno uzyskanie tego typu dokumentów dla azjatyckich kierowców jest u nas po prostu bardzo łatwe, znacznie prostsze niż na przykład na rodzimej dla Girteki Litwie.

Nowo zrekrutowani kierowcy przez co najmniej 60 dni muszą jeździć pod okiem bardziej doświadczonego kierowcy. Za to po zakończeniu tego przyuczenia nadzór bazuje zarówno na mniejszych szkoleniach, na przykład w zakresie ekonomicznej jazdy, jak i po prostu na pilnującej kierowców elektronice. Wszystkie ciężarówki we flocie, nieprzekraczające wieku dwóch lat, zamawiane są z ogranicznikami prędkości na 82 km/h oraz skrzyniami biegów zablokowanymi w najbardziej ekonomicznym trybie. To charakterystyka, którą na pewno zauważyliście na drogach. Poza tym każdy pojazd objęty jest telematyką marki Transics, której oprogramowanie wykonano specjalnie dla Girteki. Dużą rolę odgrywa przy tym zwłaszcza sztuczna inteligencja, tak zwany Artificial Intelligence Operator, na którym kierowcy mają stu procentowo polegać przy planowaniu trasy. To właśnie on decyduje o drodze dojazdowej do punktu rozładunku, miejscu na krótki postój lub też doborze parkingu na nocną pauzę. Automatycznie dobiera on również ładunki na podstawie położenia ciężarówek na mapie Europy.

A na koniec ciekawostka dotycząca samego obiektu, czyli odpowiedź na pytanie, co kryje się w byłej fabryce autobusów? Główna hala okazuje się miejscem o charakterze przede wszystkim serwisowym, w którym pracuje wspomniane pół tysiąca mechaników. Parking dla firmowych zestawów ulokowany jest za tą halą, na działce towarzyszącej byłej fabryce, natomiast w mniejszych budynkach ulokowano między innymi gabinet lekarski oraz oddział polskiego banku. Wynika to z faktu, że rekrutacja kierowców spoza Europy wymaga poddania ich lokalnym badaniom i założenia krajowego konta. Jeśli natomiast chodzi o wsparcie informatyczne, czy miejsca noclegowe dla kierowców, zwłaszcza tych przechodzących dopiero szkolenia, to baza w Poznaniu w dużej mierze korzysta z zewnętrznego wsparcia. Można tutaj wymienić nawet kilkaset pokojów wynajmowanych w okolicznych hotelach, a także nowe centrum zarządzania, które firma otworzyła rok temu w Gruzji, w Tbilisi.

Zestaw z symulatorem do szkolenia kierowców: