Odkrycia po 3 latach jazdy z tachografami – jak wyglądają manipulacje i ile ich jest?

W grudniu miną trzy lata, od kiedy Stany Zjednoczone wymagają w ciężarówkach tachografów. Z tej okazji pojawiają się więc kolejne podsumowania dotyczące stosowania tych urządzeń. Z punktu widzenia Europy, gdzie tachografy wykorzystuje się już od dziesiątek lat lat, może to być ciekawostka i nowe spojrzenie na sprawę. A przy okazji Amerykanom przyglądają się Kanadyjczycy, którzy będą wymagali tachografów od połowy przyszłego roku.

Wiemy już, że tachografy nie dowiodły w USA swojego wpływu na bezpieczeństwo. Statystyki na ten temat opublikowano w ubiegłym roku i porównywały one ilość ciężarowych wypadków przed i po wprowadzeniu tych urządzeń. Liczba zdarzeń okazała się wówczas niemal identyczna, z różnicą na poziomie 0,8 procenta. Za to wyraźnie wzrosła ilość mandatów za przekraczanie ciężarówkami dozwolonych prędkości. W małych firmach takich mandatów przybyło o ponad 17 procent, a wszystko tłumaczono większym pośpiechem w trasie. Szerzej było to opisywane w tym artykule: Tachografy nie zmniejszyły liczby wypadków, ale za to skłaniają do łamania przepisów ruchu drogowego

Czy natomiast stosowanie tachografów wyeliminowało przekraczanie norm czasu pracy? Pewna odpowiedź na to pytanie została opublikowana dzisiaj, przez branżowy magazyn „Bulk Magazine”. W artykule wypowiedział się jeden z amerykańskich doradców transportowych, pracujący w branży już od 34 lat i pomagający przewoźnikom w dokonywaniu rozliczeń.

Przypomnijmy, że wcześniej Amerykanie rozpisywali swoją pracę w papierowych książkach, co przy odrobinie sprytu pozwalało ukryć mniej rażące naruszenia. Tym bardziej, że zapisów dokonywano już po wykonaniu przejazdu, a amerykańskie ciężarówki nie musza mieć ograniczników prędkości i tym samym można wytłumaczyć nawet bardzo wysoką średnią. Gdy jednak naruszenia norm były naprawdę rażące lub też ktoś próbował manipulować na masową skalę, wszystko łatwo mogło wyjść na jaw, dzięki porównywaniu książki z listami transportowymi, rachunkami ze stacji, czy wizytami w punktach wagowych.

Typowo amerykański tachograf, zwany tam ELD:

A jak jest dzisiaj? Mówiąc w dużym skrócie, jest mniej więcej tak jak było. Ilość kar za przekroczenie norm czasu pracy nieznacznie spadła, ale nadal jest to oficjalnie najczęściej spotykane wykroczenie odnotowywane przy kontrolach przewoźników. Innymi słowy, przekroczenia nadal się zdarzają, podobnie jak i próby manipulacji. A że minęły już trzy lata, o tym manipulowaniu coraz więcej można powiedzieć.

Podobnie jak w Europie, zdarza się naliczanie czasu pracy na konto innego kierowcy. Zamiast swoich danych kierowca podaje więc konto kolegi, dzięki temu ukrywając nadmiar prowadzenia. Z Europy znamy również drugą formę manipulacji, czyli jazdę z nieaktywnym tachografem. Tutaj poszukuje się braków w przebiegu pojazdu, porównując zapisy czasu pracy z innymi dokumentami. A przy okazji pomocny jest system zapisywania lokalizacji pojazdu, od początku będący na wyposażeniu amerykańskich tachografów. Szuka się więc sytuacji, w których lokalizacja pojazdu nagle się zmieniła, pomimo braku odnotowanego prowadzenia.

Do tego dochodzi też modyfikowanie oprogramowania, ale w sposób wyraźnie inny niż u nas. Amerykanie próbują bowiem podnosić prędkość, przy której tachograf się załącza. Standardowo jest to 5 mph, czyli 8 km/h, co pozwala na przykład przestawić nieco zestaw w czasie pauzy. Są jednak osoby, które próbują nielegalnie podnosić tę prędkość, by łatwiej naliczać odpoczynki w czasie za- lub rozładunków. Taką typowo amerykańską modyfikacją ma być też nadużywanie trybu „off duty”, który pozwala przemieszczać się ciężarówką w celach prywatnych, na przykład na zakupy. Obostrzenie jest przy tym jednak takie, że ciągnik musi poruszać się wówczas bez naczepy. Tymczasem bywają notoryczne przypadki robienia tego z naczepą i ładunkiem, w ramach wykonywanego przewozu.

A do tego dochodzi manipulacja najbardziej zaawansowana, czyli tworzenie zupełnie nowych zapisów czasu pracy, już po zakończeniu przejazdu. Istnieją do tego specjalne oprogramowania i podobnie jak za czasów papierowych książek, pozwalają one ukryć nieprawidłowości, na przykład przez podniesienie średniej prędkości. Szerzej przedstawiałem to już na początku roku, w następującym artykule: Tachografy z GPS-em też da się oszukać – afera z Amazonem i zły przykład z Ameryki

Mówiąc więc krótko, jak przepisy były łamane, tak bywają łamane nadal. Kwestia bezpieczeństwa wygląda podobnie jak za czasów papierowych książek, mandatów za prędkości przybyło, rozwinęło się zainteresowanie „busami” z polskimi kabinami sypialnymi, a niedobór miejsc parkingowych przy autostradach zawędrował na samy szczyt problemów firm transportowych (o czym wspominałem dzisiaj w artykule o braku kierowców). A na koniec chciałbym podkreślić jeszcze jedną rzecz – to nie jest tak, że ja specjalnie szukam informacji przedstawiających amerykańskie tachografy w złym świetle. Po prostu inne publikacje na ten temat się nie pojawiają i Amerykanie najwyraźniej nie znaleźli żadnych pozytywnych stron.