Tachografy z GPS-em też da się oszukać – afera z Amazonem i zły przykład z Ameryki

Od pół roku po europejskich drogach jeżdżą ciężarówki z nowym typem tachografów. Udoskonalone urządzenia mogą zapisywać lokalizację pojazdu, korzystając z systemu GPS (GNSS). Dane te obejmują miejsce rozpoczęcia przejazdu, miejsce jego zakończenia, a także położenie ciężarówki co trzy godziny. Wszystko oczywiście po to, by zapisy tachografu były jeszcze bardziej wiarygodne.

Nieco wcześniej, w grudniu 2017 roku, podobne urządzenia zaczęli stosować także Amerykanie. Ich tachografy, znane pod skrótem ELD, zapisują nie tylko godziny pracy kierowcy, ale też właśnie położenie pojazdu. A przy okazji to właśnie Amerykanie stali się przykładem na to, że tachografy podpięte pod GPS jak najbardziej da się oszukać. Zastosowali przy tym nietypowy sposób , polegający na manipulowaniu zapisami już po zakończeniu przejazdu.

Sprawa ta właśnie zdobyła ogromny rozgłos, za sprawą konkretnego kierowcy, który postanowił pójść do sądu. To mieszkaniec stanu Tennessee, który pracował u przewoźnika będącego stałym podwykonawcą Amazona. Zatrudnienie to miało wiązać się z ciągłym łamaniem norm czasu pracy. Kierowca nierzadko przepracowywał po 19-20 godzin na dobę, podczas gdy oficjalne normy dopuszczają tylko 14 godzin, a następnie 10 godzin wypoczynku. W końcu doprowadziło to też do kolizji, jako że kierowca przysnął i uderzył w betonowe bariery. Wymagał po tym leczenia, a także uszkodził ciągnik.

Poniżej: ELD, czyli amerykański odpowiednik tachografu

Pełen opis przewinień długo można by wymieniać. Przejdę jednak do sedna sprawy, mianowicie do manipulacji teoretycznie „nieoszukiwalnym” tachografem. O tym można przeczytać w treści pozwu, który kierowca wytoczył firmie Amazon oraz jej transportowemu podwykonawcy. Mężczyzna domaga się 75 tys. dolarów rekompensaty za zmuszanie do łamania przepisów, grożenie utratą zatrudnienia oraz poniesione w związku z tym wydatki. Jako przykład nielegalnych działań podaje zaś regularnie manipulowanie zapisami jego pracy.

Przewoźnik, a konkretnie – jak na ironię – pracownicy jego działu bezpieczeństwa mieli „korygować” dane zarejestrowane przez ELD. Po tym nielegalnym zmodyfikowaniu zapisy wskazywały, że kierowca nie pracował dłużej, niż pozwalałby na to przepisy. Co też ciekawe, przewoźnik doskonale wiedział po których trasach czegoś takiego dokonać. Tachograf miał bowiem wysyłać do firmy automatyczne powiadomienia o przekroczeniu dopuszczalnego czasu pracy.

Co też ciekawe, omawiana sprawa nie jest podobno żadnym wyjątkiem. To właśnie w ten sposób Amerykanie nauczyli się oszukiwać „nieoszukiwalne” tachografy. W momencie samego łamania norm, kierowca narażony jest na zatrzymanie na gorącym uczynku. Gdy już jednak trasa jest zakończona, nielegalne oprogramowanie może poprzesuwać jej zapisy, mieszcząc wszystko w godzinowych normach. Dzięki temu, przy późniejszej kontroli nie będzie żadnych problemów.

Czy w Europie wkrótce usłyszymy o podobnych rozwiązaniach? Wcale bym się nie zdziwił. Choć jest też pewna kwestia, która na naszym kontynencie stanowi dodatkowe zabezpieczenie. To stosunkowo niskie prędkości, z którymi jeżdżą tutaj ciężarówki. Średnia prędkość nie może zostać mocno zwiększona, bo za bardzo zbliżyłaby się do 90 km/h. W USA nie ma natomiast ograniczników prędkości, więc zwiększenie średniej o 10 lub 15 km/h może wyglądać w pełni naturalnie.