Autotransporter z kabiną tak wąską, że dodatkowy ładunek mieścił się obok kierowcy

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Przedsiębiorstwa trudniące się przewozem aut osobowych już od dziesiątek lat walczą o zabranie choć jednego samochodu więcej. I tak na przykład w Ameryce w latach 40-tych powstał zamknięty autotransporter, w którym ładunek trafiał między kabinę a silnik (szkic powyżej). Amerykanie eksperymentowali też z sypialniami montowanymi pod podłogą, a za to w Australii oraz w Holandii stosowano osobliwe zestawy, w których kierowca zasiadał tuż przed przednią osią. Dzisiaj natomiast będziemy kontynuowali tę serię na przykładzie brytyjskim, gdzie samochody przewożone były… obok szoferki.

W Wielkiej Brytanii branża przewozu aut osobowych rozkwitła na dobre w latach 50-tych i 60-tych, a do jej kształtowania przyczyniło się kilka wiodących firm. Jedną z nich było przedsiębiorstwo prowadzone przez niejakiego Alastaira Cartera, człowieka podobno dobrze znanego w ówczesnym transporcie. Produkowane przez Cartera zabudowy były w tym czasie niezwykle popularne, głównie ze względu na ich bardzo dużą pojemność, pozwalającą na zabranie do nawet 11 niewielkich samochodów, takich jak Mini czy też Hillman Imp. Efekt ten osiągany był głównie dzięki dosyć dużej długości całych zestawów, które podobno nie do końca mieściły się w normach narzuconych przez brytyjskie prawo. Mimo to Pan Carter na tyle sprytnie interpretował przepisy, iż pomimo kilku spraw sądowych zawsze udało mu się wychodzić z tych sytuacji obronną ręką.

Klasyczny autotransporter z zabudową Cartera:

Autobus Commer Avenger:

Choć zabudowy Cartera najczęściej powstawały na bazie tradycyjnych ciężarowych modeli, w latach 60-tych ta sama firma postanowiła zaoferować coś zupełnie nowego. Chciano uzyskać jak najwięcej przestrzeni dla transportowanych aut, dlatego też zdecydowano się umieścić jeden samochód tuż obok kabiny kierowcy. A ponieważ taki efekt ciężko byłoby uzyskać w przypadku tradycyjnej ciężarówki, na przysłowiowy „warsztat” wzięto autobus, konkretnie model Commer Avenger.

Rzeczony autobus został dosłownie ogołocony z oryginalnego nadwozia i pozbawiony niemalże wszystkich siedzeń. Nietknięte zostało jedynie stanowisko kierowcy, podczas gdy cała reszta zabudowana została przestrzenią do transportu samochodów. Następnie miejsce dla kierowcy otoczyła nowa kabina, mająca bardzo prostą konstrukcję i szeroka dosłownie na tyle, by pomieścić jedną linię foteli. Dzięki temu w przestrzeń obok kierującego bez problemu wjeżdżał dodatkowy egzemplarz Mini lub Hillmana Impa.

Nowy układ kabiny z ładunkiem Mini:

Leżący silnik Commer TS3:

Na temat dokładnych danych technicznych niestety nie wiadomo wiele. Jest jednak bardzo możliwe, iż źródłem napędu tej nietypowej ciężarówki był 105-konny, 3-cylindrowy, dwusuwowy diesel Commer TS3 o „leżącym” układzie cylindrów, szeroko stosowany w pojazdach tej brytyjskiej marki. Montowano go pod podłogą, co było typowe dla ówczesnych autobusów. Nietypowa była jednak zasada działania samego silnika, bo choć miał tylko 3 cylindry, tak w każdym poziomym cylindrze pracowały po dwa przeciwległe tłoki. Co jeszcze bardziej niezwykłe, oba zestawy tłoków napędzały tylko jeden wał korbowy umieszczony pod cylindrami, podczas gdy większość przeciwstawnych silników tłokowych ma oddzielny wał korbowy na każdym końcu cylindra. Dzięki temu 105 KM uzyskano dzięki pojemności skokowej tylko 3,25 litra. Warto przy tym wspomnieć, iż obecnie trwają w USA testy podobnie działającej jednostki napędowej, o czym mogliście przeczytać w tekście sprzed dwóch lat: Trzycylindrowy diesel dla ciężarówek, z sześcioma tłokami – spali o 8 proc. mniej paliwa

Wszystko wskazuje też na to, że prezentowany pojazd nigdy nie występował w wersji sypialnej. Nie znaczy to jednak, że nie obsługiwał on przewozów dalekobieżnych – po prostu w tamtym czasie Brytyjczycy niezwykle rzadko zamawiali sypialnie, a nauczyli się tego dopiero po ekspansji zagranicznych producentów na ich rynek. Filip szerzej wyjaśniał to w tym artykule: Historia kabin sypialnych w samochodach ciężarowych, czyli o tym jak już od wieku śpi się za fotelami

Zestaw z jednopoziomową przyczepą i ładunkiem Hillmanów:

Jazda prezentowanym wynalazkiem niewątpliwie nie należała do przyjemnych. Odnalazłem w sieci wpis jednego forumowicza, który wspominał, iż jego brat miał wątpliwą przyjemność operowania tym pojazdem. Hałas w okrojonej kabinie był podobno wręcz nie do zniesienia, a o jakimkolwiek komforcie można było zapomnieć. Jakby tego było mało, do nietypowego autotransportera często podpinano dwupoziomową przyczepę, co według ówczesnych, brytyjskich regulacji wymagała także obecności dodatkowego członka załogi, zwanego pomocnikiem kierowcy. Rzeczonego pomocnika dosłownie upychano więc do malutkiej kabiny, a jego siedzisko było umieszczone za kierującym, tyłem do kierunku jazdy. By rozwiązać ten problem, w późniejszym okresie postanowiono podczepiać tylko jednopoziomowe przyczepy, które zwalniały przewoźnika z obowiązku stosowania podwójnej obsady. Tym samym jednak możliwości transportowe całego zestawu były znacząco redukowane, co de facto eliminowało podstawową zaletę stosowania bardzo wąskiej kabiny. Dlatego też, według zachowanych informacji, cały eksperyment zakończył się na ledwie czterech zbudowanych egzemplarzach i najprawdopodobniej żaden z nich nie przetrwał do dnia dzisiejszego.