Elektryczny zestaw pod trzy BDF-y jednocześnie – Niemcy obsłużyłby o 16 centów taniej

Cała ta historia zaczęła się w 2018 roku, gdy holenderski przewoźnik Rebro, będący stałym podwykonawcą DPD, pokazał bardzo specyficzny zestaw. Było to trzyosiowe Volvo FH 540, połączone z dwuosiowym wózkiem dolly i ciągnące na nim specjalnie wydłużoną, również dwuosiową naczepę. Taka konfiguracja pozwoliła zabrać aż trzy 7,15-metrowe nadwozia BDF jednocześnie, mieszcząc się z nimi w 25,25 metra długości całkowitej. Poza tym zestaw spełnił zarówno holenderskie, jak i niemieckie normy zwrotności, obowiązujące w dłuższych zestawach. W efekcie ciężarówka trafiła więc na międzynarodową linię, wożąc po trzy BDF-y między Holandią a Niemcami.

Wersja spalinowa, znana od 2018 roku:

Teraz możemy zaś zobaczyć rozwinięcie tego projektu. Rebro właśnie bowiem odebrało Volvo FH Electric, czyli ciężarówkę zasilaną prądem, mającą 660-konny silnik i oferującą około 300 kilometrów zasięgu. Pojazd ten również jest trzyosiowym podwoziem pod BDF-y, też ciągnie za sobą dolly i też został połączony ze specjalnie wydłużoną naczepą. W ten sposób powstał elektryczny zestaw pod trzy BDF-y, który również został zakontraktowany przez DPD i właśnie trafił na swoją pierwszą linię. Jest to stała trasa między holenderskimi miejscowościami Etten-Leur oraz Veenendaal, licząca po około 100 kilometrów w jedną stronę. Dzienne przebiegi mają przy tym wynosić łącznie 450 kilometrów, więc – po uwzględnieniu swojego zasięgu – Volvo FH Electric będzie w międzyczasie doładowane. Ma to się odbywać przy magazynach DPD, dzięki ładowarkom podpiętym do odnawialnego źródła energii.

Omawiany, elektryczny zestaw:

Teraz pozostaje więc tylko pytanie, kiedy DPD rozszerzy ten projekt i wprowadzi ten zestaw na jakąś krótką linię między Holandią a Niemcami, organizując przy tym jakąś szybką ładowarkę, zdolną przywrócić 300 kilometrów zasięgu w około 2,5 godziny. Trudno bowiem nie zauważyć, że jest to pojazd wprost idealnie pasujący do wprowadzonego dzisiaj, nowego cennika niemieckiego myta (omawianego tutaj). Byłby on zwolniony z dodatkowej opłaty za emisję gazów cieplarnianych i tym samym oszczędzał po 16 centów na każdy kilometr.

A na koniec podkreślę jeszcze jedną rzecz. Trzeba pamiętać, że Holendrzy otrzymują w swoim kraju bardzo wysokie dopłaty do zakupu elektrycznych ciężarówek, wynoszące nawet 130 tys. euro na jeden egzemplarz (przykład tutaj). Podobne dopłaty zdarzają się też w Niemczech, sięgając tam nawet 190 tys. euro (przykład tutaj). Tym samym holenderskim lub niemieckim przewoźnikom łatwiej jest wpasować się w tego typu elektryczne projekty. Za to polskie firmy transportowe zostały w tym temacie pozostawione same sobie, nie mogąc liczyć ani na żadne dopłaty, ani też na jakiekolwiek ulgi…