Ciągnik siodłowy z silnikiem V12 wzmocnionym do 1200 KM – tuning z lat 70-tych

Autor tekst: Krystian Pyszczek

Przełom lat 60-tych i 70-tych to jeden z najbarwniejszych okresów w historii amerykańskiej motoryzacji. To właśnie wtedy na drogach królowały muscle cary, czyli ogólnodostępne auta o ogromnych, nawet 7-litrowych silnikach V8 z mocami rzędu 400 KM. Popularność muscle carów wpłynęła również także na tamtejszy motorsport: niemal w całym kraju mocno przerobione Chevrolety, Fordy i Dodge stawały w szranki w popularnych w Ameryce wyścigach na ¼ mili. I choć trend ten, tak jak wspomniałem, dotyczył głównie aut osobowych z motorami benzynowymi, niektórzy w podobnym stylu zaczęli przerabiać pełnowymiarowe ciężarówki.

Potężne V-ósemki, zapach spalonej gumy i palenie cygar w trakcie wyścigów: tak wyglądał amerykański motorsport w latach 70-tych:

Jedną z takich osób był Tyrone Malone, kierowca ciężarówki, właściciel firmy transportowej, a do tego człowiek z duszą prawdziwego show mana. Tak jak wielu innych Amerykanów tamtym czasie, także Pan Malone uległ magii prędkości i wielkich silników, choć zwyczajne, osobowe muscle cary były dla niego najwyraźniej zbyt oklepanymi zabawkami. Dlatego też postanowił podejść do całej sprawy w dosyć nietypowy sposób. Wszystko zaczęło się od niecodziennej bazy w postaci Kenwortha W900 z 1974 roku. W standardowej konfiguracji był to zwyczajny ciągnik przeznaczony do transportu dalekobieżnego, który możecie kojarzyć chociażby z pierwszej części genialnej komedii „Mistrz kierownicy ucieka”. Oczywiście fabryczny Kenworth niezbyt nadawał się do wyścigów, dlatego też ciągnik został poddany daleko idącym modyfikacjom.

Standardowy Kenworth W900 z lat 70-tych:

Kenworth W900 Super Boss na zdjęciach:

Kenworth W900 Super Boss na filmach:

W ten oto sposób powstał jedyny w swoim rodzaju potwór o nazwie własnej Super Boss. Choć cała konstrukcja bazowała na fabrycznym modelu W900, maszyna Tyrone’a Malone znacząco różniła się od tego, co można było spotkać na zwyczajnej autostradzie. Przede wszystkim wyścigowy Kenworth otrzymał znacząco obniżone zawieszenie, przy czym prześwit w najniższym miejscu wynosił zaledwie 7,5 centymetra. Dodatkowo Amerykanin znacząco zmodyfikował nadwozie ciężarówki, które otrzymało w pełni obudowaną ramę oraz zestaw czterech spojlerów. Pierwszy z nich został zamontowany na tylnym podeście, w miejscu, gdzie fabrycznie montowano siodło. Kolejny umieszczono na masce, a pozostałe dwa na przednich błotnikach ciężarówki.

V12 biturbo:

Choć z dzisiejszego punktu widzenia te spojlery mogą wyglądać niepoważnie, to pełniły one rolę nie tylko dekoracyjną. Super Boss naprawdę potrzebował sporego docisku, a wszystko to za sprawą silnika, który znajdował się pod jego maską. Mowa tu o 14-litrowym dwusuwowym motorze V12 Detroit Diesel 12V-71, który już ponad 50 lat temu w fabrycznej konfiguracji mógł rozwijać nawet 450 KM mocy. Ten egzemplarz jednak został poddany znaczącym modyfikacjom, polegającym m.in. na dołożeniu dwóch ogromnych turbosprężarek. Efekt? Aż 1200 KM mocy przekazywanej na pojedynczą oś napędową za pośrednictwem 5-biegowej automatycznej skrzyni biegów Allison HT750. Jak na pojazd z lat 70-tych ubiegłego wieku robi to wprost ogromne wrażenie.

Oprócz mocnego silnika, wyścigowy Kenworth otrzymał także inne, typowo sportowe elementy w tym m.in. klatkę bezpieczeństwa, dwie gaśnice uruchamiane z kabiny kierowcy, dwa obrotomierze, prędkościomierz wyskalowany do 160 MPH (260 km/h), czy nawet specjalne sanki umieszczone pod przednią osią: te ostatnie miały pomóc kierowcy w zachowaniu kontroli na wypadek wystrzału opony. A skoro o oponach mowa, to Super Boss posiadał wyczynowe ogumienie firmy Bandag, które pomimo nieustannego palenia gumy przez kierowcę, potrafiło podobno wytrzymać cały rok.

Tyrone Malone wraz ze swoim Kenworthem szybko stali się prawdziwymi gwiazdami amerykańskiego motorsportu. Super Boss był jedną z głównych atrakcji tamtejszych wyścigów równoległych tym bardziej, iż ciężarówka posiadała naprawdę imponujące możliwości. Pokonanie ¼ mili zajmował jej zaledwie 13 sekund, co w owych czasach było wynikiem bardzo dobrym nawet w przypadku wyczynowych aut osobowych. Amerykanin przy tym mocno dbał o wizerunek swojego zespołu: wystarczy chociażby wspomnieć, iż do transportu swojej maszyny wykorzystywał nie mniej pięknego Kenwortha K100 w limitowanej wersji Bicentennial. Dodatkowo Tyrone Malone zawsze przywoził ze sobą kolejny ciągnik z naczepą chłodnią w której znajdował się… martwy 20-tonowy wieloryb o imieniu Little Irvy. Każdy mógł go sobie obejrzeć (oczywiście za drobną opłatą) i co więcej stanowił on tak dużą atrakcję, iż chętnych nie brakowało. Warto wspomnieć także, iż kierowca-kaskader nie robił tego nielegalnie, gdyż posiadał on stosowne pozwolenie od… amerykańskiego rządu.

Wracając jednak do meritum. Sława Tyrone’a Malone i jego wyczynowego W900 szybko rozniosła się także poza granice USA. Amerykanin wielokrotnie odbywał występy za granicą, przy czym zawitał nawet do Europy. W tym czasie Super Boss znany był jako „najszybsza na świecie ciężarówka z dieslem” i tytuł ten nie był bynajmniej przyznany na wyrost. W 1976 roku na słonej równinie Bonneville Super Boss ustanowił rekord prędkości dla ciężarówek osiągając aż 144 MPH czyli prawie 232 km/h!

Na Słonej równinie Bonneville:

Inne pojazdy Tyrone’a Malone:

Bandag Bandit w muzeum:

Uzyskanie tak dużego osiągnięcia nie sprawiło jednak, iż Amerykanin zdecydował się na emeryturę. Zamiast tego kontynuował on swoją karierę aż do końca lat 80-tych w międzyczasie budując kilka innych, super szybkich i bardzo mocnych ciężarówek (jedna z nich, Bandag Bandit, znajduje się obecnie w muzeum Iowa 80 prezentowanym jakiś czas temu przez Filipa w filmowej relacji ze zwiedzania). Niestety nic nie mogło trwać wiecznie: Tyrone Malone zmarł w 1997 roku (miał wtedy 67 lat). Mimo to kierowca-kaskader pozostawił po sobie sporą spuściznę: za życia wydał m.in. kilka książek (z czego najbardziej poczytna nosi tytuł „Super Boss: King of Diesel Truck Drag Racing”, aczkolwiek istnieje także osobna publikacja poświęcona wspomnianemu wielorybowi), a jego Kenworth stanowił inspirację m.in. dla firm modelarskich, czy producentów zabawek. Co natomiast stało się z Super Bossem? Całe szczęście ciężarówka przetrwała do dnia dzisiejszego i obecnie jest prywatną własnością. Co więcej, nie stoi ona zamknięta w przysłowiowej szopie, tylko regularnie zabierana jest na zloty, gdzie nadal robi to do czego została stworzona:

Na koniec warto dodać, że silnik Detroit Diesel 12V-71, będący tutaj sprawcą całego zamieszania, w co najmniej jednym jeżdżącym egzemplarzu znajduje się w Polsce, u opolskiego kolekcjonera „Henrego Hilla”. Pracuje on w zabytkowym Peterbilcie 352 i był opisywany w dwóch następujących artykułach: Ciągnik z silnikiem V12 pod autotransporter – do Opola przeniósł się aż z Nevady oraz Na polski kemping 47-letnią ciężarówką z V12 – „długi weekend” w Peterbilcie 352. Ten konkretny egzemplarz nie ma żadnej turbiny i rozwija moc 512 KM, będąc nieco mocniejszym wariantem przemysłowym.