Wypadek 62-letniej ciężarówki – akcja pomocy drogowej pokazana w szczegółach

Na początku października pisałem o nietypowym wypadku na niemieckiej autostradzie A1. Było to zdarzenie z udziałem ponad 60-letniego zestawu, który zjechał do prawej krawędzi jezdni, złożył się w scyzoryk, a jednocześnie też zawiesił się na barierach. Wszystko to było następstwem bardzo gwałtownego hamowania, które kierowca musiał wykonać by uniknąć najechania na tył.

Dzisiaj wracam do tego tematu, by zaprezentować Wam pewne nagranie. Jest to film prezentujący pracę pomocy drogowej, odpowiedzialnej za ściągnięcie zabytku z barierek, a następnie też usunięcie go z autostrady. Pozwala to więc z bliska zobaczyć jak zachowała się w czasie kolizji tak wiekowa ciężarówka, a także czym wyróżniała się obsługa klasycznego zestawu.

Omawiane nagranie:

https://www.youtube.com/watch?v=bn0KC5W7aJ4

Rozbity ciągnik to Henschel HS140. Model ten został wprowadzony do produkcji jeszcze w latach 50-tych, będąc wówczas ofertą do ciężkiego transportu, w tym nawet do przewozów dalekobieżnych. Ten konkretny egzemplarz okazał się natomiast pochodzić z 1961 roku, a więc w momencie omawianego zdarzenia miał 62 lata. Jak wyglądało przy tym miejsce pracy kierowcy i jak kabina przetrwała ten wypadek, to można dokładniej zobaczyć w 16. minucie filmu.

Trzeba też od razu przyznać jedną rzecz – kierowca pojazdu miał naprawdę mnóstwo szczęścia, że w sąsiedztwie tak ogromnej kolumny kierowniczej, przy braku jakichkolwiek zabezpieczeń i przy ewidentnie miękkiej konstrukcji nadwozia, wyszedł z tego zdarzenia bez najmniejszych obrażeń. Gdyby natomiast zestaw złożył się na przeciwną stronę, a więc kabina została zmiażdżona po stronie kierowcy, wszystko mogłoby skończyć się dla mężczyzny po prostu tragicznie.

Poza tym wewnątrz możecie zauważyć jeszcze jedną rzecz. To dawny tachograf marki Kienzle, będący ósmą generacją w historii takich urządzeń. W latach 50-tych ubiegłego wieku właśnie takie tachografy stały się w Niemczech wyposażeniem obowiązkowym (artykuł o historii tachografów znajdziecie tutaj).

Dwa kadry z nagrania:

Po ściągnięciu z barierek 62-letni ciągnik po prostu odpalił i mógł o własnych siłach poruszać się po miejscu zdarzenia. W końcu nie było tutaj absolutnie żadnej elektroniki, która powstrzymałaby napęd przed pracą. Niemniej uszkodzenia nadwozia były na tyle poważne, że o samodzielnym opuszczeniu autostrady nie było tutaj mowy. Dlatego pracownicy pomocy drogowej musieli podpiąć klasyczny ciągnik do swojego holownika, wcześniej wymieniając też przednie lewe koło. Wykorzystano przy tym oryginalną „zapasówkę”, która znajdowała się przy ramie Henschela i miała o dziwo w pełni sprawną windę.

Przed holowaniem konieczne też było rozpięcie zestawu. Ten proces wyglądał wyjątkowo ciekawie, jako że uszkodzona cysterna pochodziła z tej samej epoki co ciągnik. Tym samym brakowało tam wielu współczesnych rozwiązań, takich jak chociażby dwie opuszczane podpory. Zamiast tego, by odpiąć tę naczepę od Henschela, pracownicy pomocy drogowej musieli zapoznać się z dawną technologią, gdzie trzy opuszczane i skręcane ze sobą rury tworzyły dla naczepy pojedynczy punkt podparcia. Wszystko to nadzorował kierowca ciężarówki, służąc fachową radą.

Dwa kadry z nagrania:

Poza tym naczepa była oczywiście pozbawiona pneumatycznego zawieszenia, wszak na przełomie lat 50-tych i 60-tych był to w transporcie mało znany luksus (artykuł o historii poduszek w zawieszeniu znajdziecie tutaj). Mimo to udało się ją podpiąć do współczesnego i dodatkowo bardzo niskiego ciągnika, którym okazał się Mercedes-Benz Actros MP3 w wersji low deck. Wykorzystano przy tym regulowane siodło, maksymalnie podnosząc je do góry, a także pneumatyczne zawieszenie ciągnika, maksymalnie zwiększając w nim ciśnienie. Za to gdy ciągnikowi przywrócono ustawienie do jazdy, cały zestaw wyglądał nie tylko nietypowo, ale też miał przód naczepy niżej od tyłu. Spinanie zestawu widać na filmie od 17:30.

Właściciel ciężarówki, który w momencie zdarzenia był też jej kierowcą, osobiście zajmował się odrestaurowywaniem tego klasyka. W ten sposób chciał upamiętnić historię rodzinnej firmy, istniejącej już od końca XIX i zajmującej się sprzedażą paliw. Po zdarzeniu natychmiast więc zapowiedział naprawę pojazdu i jego ponowne odnowienie, poszukując już nowej, kompletnej kabiny.