Ciężarówka z lat 50-tych rozbita na autostradzie – „scyzoryk” po nagłym hamowaniu


Powyżej: zdjęcie z miejsca zdarzenia

By uniknąć najechania na powstający zator, tuż przed remontowanym odcinkiem autostrady, kierowca ciężarówki został zmuszony do bardzo gwałtownego hamowania, a także ucieczki na prawo. W wyniku tego manewru niestety stracił panowanie nad pojazdem, najechał na przydrożne bariery, a także złożył zestaw w tak zwany „scyzoryk”. I choć wszystko to brzmi jak codzienność na niemieckich drogach, tym razem sytuacja była szczególna. Ciężarówka okazała się bowiem pojazdem pochodzącym z lat 50-tych ubiegłego wieku.

Jak podaje lokalny dziennik „Hellweger Anzeiger”, do zdarzenia doszło w miniony poniedziałek, po godzinie 12, na autostradzie A1 między miejscowościami Unna oraz Kamen. Do powstającego na prawym pasie zatoru dojechał wówczas klasyczny zestaw, złożony z odrestaurowanego ciągnika marki Henschel, a także pustej, dwuosiowej naczepy paliwowej, pochodzącej z tej samej epoki. To właśnie ten zestaw uczestniczył w gwałtownym hamowaniu, a następnie wpadł na wspomniane bariery i uległ na nich uszkodzeniu.

Najważniejsza wiadomość jest taka, że kierowcy ciężarówki nic poważnego się nie stało. Biorąc pod uwagę wiekową konstrukcję pojazdu, wysoko umiejscowioną kierownicę, brak pasów bezpieczeństwa i ciasne wnętrze pełne metalowych elementów, coś takiego można określić naprawdę niemałym szczęściem. Za to od strony materialnej straty niestety okazały się poważne. Złożenie zestawu w „scyzoryk” zmiażdżyło bowiem prawą stronę kabiny, włącznie z pogięciem podłogi oraz tylnej ściany (zdjęcie znajdziecie tutaj). Henschel najprawdopodobniej będzie więc wymagał wymiany szoferki, o ile oczywiście uda się takową gdzieś znaleźć.

Dla dociekliwych dodam, że prezentowany pojazdy wygląda na Henschela HS 140, wprowadzonego do produkcji w 1950 roku, jako pierwszą powojenną ciężarówkę tej niemieckiej marki. Pojazd należał wówczas do ciężkiej klasy tonażowej, często dostosowywano go do transportu dalekobieżnego, a 140-konny silnik był jedną z najmocniejszych jednostek na ówczesnym, niemieckim rynku. Na początku lat 50-tych obowiązywał bowiem jeszcze okupacyjny limit, w ramach którego Alianci zakazywali Niemcom produkowania silników diesla o mocy powyżej 150 KM, obawiając się wykorzystania ich do celów militarnych. Dwie dekady później Henschel został natomiast wchłonięty przez Mercedesa, krótko po tym zaprzestając produkcji własnych ciężarówek.

Jeśli chodzi o historię tego konkretnego egzemplarza, to otrzymał on barwy firmy paliwowej z Hedendorfu, prowadzącej własne stacje paliw i od 1894 roku pozostającej w rękach tej samej rodziny. Łącznie odrestaurowano tam aż dwa klasyczne Henschele, pochodzące z lat 50-tych i 60-tych. Mniejszy i nowszy z nich, typu HS 100, pojawiał się na zlotach już od niemal dwóch dekad, ciągając jednoosiową naczepą-cysternę. Zwykle prowadził go wnuk założyciela firmy, dysponujący prawem jazdy na ciężarówki już od 16. roku życia, wydanym w oparciu o specjalne, wojenne zezwolenie. Za to większy i starszy z zestawów, rozbity wczoraj na A1, był nowszym projektem, widywanym na zlotach dopiero od około dwóch lat.

Oba zestawy obok siebie, film z ubiegłego roku: