Jelcz wśród tuningowanych ciężarówek w USA – kolejny egzemplarz na „emeryturze”


Zdjęcia wykonał Marcin „Maniek Szyguła”, kierowca i właściciel biało-żółtego ciągnika Volvo VN770 z 1999 roku. Jego codzienne trasy po Ameryce możecie śledzić na facebookowej stronie MSJet – Trips and Trucks.


Tak, wzrok Was nie myli – na powyższym zdjęciu możecie dostrzec Freightlinera Coronado, aż trzy generacje amerykańskiego Volva VN, również trzy egzemplarze klasycznych Kenworthów W900, ciężkiego pickupa Ram Heavy Duty, a także… Jelcza serii 300. Czas więc na kolejny artykuł z wyjaśnieniem skąd biorą się w Stanach Zjednoczonych dawne, polskie ciężarówki.

Omawiana fotografia została wykonana na przedmieściach Chicago, na dorocznym spotkaniu grupy polskich kierowców, mieszkających w Stanach Zjednoczonych i tam też prowadzących swoje własne ciężarówki. Wspomniane Kenworthy, Volva oraz Freightliner to ich codzienne narzędzia pracy, służące do wykonywania dalekobieżnych przewozów. Za to Jelcz pełni w tym towarzystwie rolę ciężarówki-pamiątki, sprowadzonej jako zabytek, z myślą o hobbystycznych zlotach lub weekendowych przejażdżkach.

Jak się okazuje, ten strażacki wóz pochodzi z 1982 roku, przejechał zaledwie 42 tysiące kilometrów i otrzymał popularną niegdyś zabudowę o oznaczeniu Jelcz 004, wykonywaną na bazie modelu 315/325. Przez ostatnie 18 lat służby, w okresie 2004-2022, ciężarówka stacjonowała w OSP Dzianisz Dolny, około 12 kilometrów na zachód od Zakopanego. Następnie pojazd został sprzedany w prywatne ręce, a jego nowym właścicielem okazał się Andrzej Styrczula. To kierowca pochodzący z Dzianisza Dolnego, ale już od ponad ćwierć wieku mieszkający w USA. Na co dzień prowadzi on swoje zielone, zmodyfikowane Volvo VNL780, pokonując ogromne przebiegi z naczepą chłodniczą. Za to Jelcz będzie miał u niego spokojną, zabytkową „emeryturę”.

Import Jelcza odbył się oczywiście drogą morską, tak zwanym „samochodowcem”. Ciężarówka wypłynęła przy tym z Niemiec, a na amerykańską ziemię zjechała w stanie Karolina Południowa. Co też ważne, pojazd został sprowadzony jako zabytek, mający co najmniej 25 lat. Dzięki temu nie tylko nie podlegał pod stawki celne, a też nie musiał uzyskać amerykańskiej homologacji w zakresie ekologii oraz bezpieczeństwa. Inny słowy, ten zabytkowy charakter był niezbędny, by Jelcz mógł w ogóle otrzymać amerykańskie rejestracje, legalnie jeżdżąc po drogach.

Na koniec dodam, że to już kolejna polska ciężarówka, która pokonała drogę za ocean. Niedawno opisywałem to już na przykładzie Starów 266, czy też mniejszego Stara 200, w dwóch następujących artykułach: Dwa Stary 266 na rejestracjach z USA i Volvo VN770 z przebiegiem ponad 3 mln km oraz Meksykański MAN TGX i Star 200 eksportowany do USA – spotkanie w Bremerhaven. Zresztą, zjawisko to objęło nie tylko ciężarówki, ale także auta osobowe, o czym świadczy widoczny poniżej „Maluch”, Fiat 125P oraz Polonez, również obecne na omawianym spotkaniu.

Wjazd Jelcza do nowego domu, w połowie sierpnia tego roku: