Reklama ciężarowego tachografu z 1952 roku – co zapisywano oraz w jakim celu?

Dzisiaj tachograf jest jednoznacznie kojarzony z kontrolami, przestrzeganiem przepisów oraz finansowymi karami. Jak się jednak okazuje, nie zawsze tak było i przez dziesiątki lat tachograf stanowił po prostu narzędzie pracy dla przewoźników, służące do wyliczania wynagrodzeń oraz egzekwowania ekonomicznego stylu jazdy. Te funkcję stosowano już ponad pół wieku temu, a doskonałym przykładem jest powyższa reklama, pochodząca z 1952 roku, czyli dokładnie sprzed 70 lat.

Na reklamie pojawił się tachograf amerykańskiej marki Willett, wówczas reklamowany jako narządzenie do poprawy efektywności floty. Podobnie jak późniejsze urządzenia z Europy, urządzenie to wykorzystywało okrągłe, papierowe wykresówki, obejmujące jedną dobę pracy. Urządzenie było też zintegrowane z zegarem, licznikiem przebiegu oraz prędkościomierzem, choć raczej nie zdarzało się montowanie go bezpośrednio w desce rozdzielczej. Było to bowiem tylko i wyłącznie wyposażenie opcjonalne, zwykle montowane gdzieś obok pulpitu.

By spełniać swoją flotową funkcję, tachograf Willett odnotowywał czas i dystans jazdy, czas pracy silnika na wolnych obrotach, czas zatrzymania z wyłączonym silnikiem, a także jedną z dwóch bieżących wartości. Mogła to być albo prędkość jazdy, albo obroty osiągane przez jednostkę napędową. W zależności od potrzeb można było więc zweryfikować, czy kierowca nie przekracza niebezpiecznie prędkości lub też czy nie marnuje paliwa przez trzymanie zbyt niskich biegów. Z tego też powodu tachograf był wyposażany w czerwoną kontrolkę ostrzegawczą, która zapalała się po przekroczeniu prędkości wybranej przez przewoźnika.

Przykład amerykańskich zestawów z lat 50-tych, napędzanych 275-konnymi silnikami, mających po 20 biegów i słynących z milionowych przebiegów:

Poniżej, dla zainteresowanych podaję dłuższą historię tachografów, po raz pierwszy opisywaną przeze mnie w artykule z 2016 roku:

Pierwsze tachografy z prawdziwego zdarzenia zaprezentowano w latach 20-tych XX wieku. I choć były one w swoim czasie raczej techniczną ciekawostką, to już wtedy można było przewidzieć ich przyszłą karierę. Świadczy o tym chociażby prawo, które wprowadzono w Niemczech za czasów Hitlera, jeszcze przed II Wojną Światową. Kierowcom długodystansowym nakazano wówczas prowadzenie ewidencji czasu pracy na papierze. Dokonywano tego przy użyciu tzw. „Kontrollbuchów”, podobnych jak dzisiaj stosują w Niemczech kierowcy pojazdów o DMC od 2,8 do 3,5 tony.

Urządzenia zaczęły zastępować książeczki dopiero dwie dekady później – w pierwszej połowie lat 50-tych. Wprowadzono wtedy w Niemczech przepisy, według których wszystkie nowe samochody ciężarowe i autobusy miały być wyposażone właśnie w tachografy. W międzyczasie coraz częściej mówiło się w przygotowaniu podobnego prawa dla całego EWG, czyli dzisiejszej Unii Europejskiej. Odpowiednie przepisy były gotowe już w 1970 roku, lecz wprowadzenie ich w życie zostało przesunięte o rekordowy okres czasu – aż 15 lat. W międzyczasie poszczególne kraje na własną rękę wprowadzały tachografy, jak na przykład Holandia w 1974 roku.

W międzyczasie rozwijały się też pierwsze techniki oszukiwania zapisów, dotyczące nie tylko czasu pracy, ale także osiąganych prędkości. Trzeba tutaj bowiem zaznaczyć, że przez wiele lat to właśnie w oparciu o tachografy masowo wystawiano mandaty za zbyt szybką jazdę. Miało to związek między innymi z faktem, że aż do początku lat 90-tych ciężarówki nie posiadały ograniczników prędkości i nic nie stało na przeszkodzie, aby rozpędzać je nawet do wartości trzycyfrowych. Dotyczyło to zwłaszcza okresu lat 70-tych i 80-tych, gdy na rynku rozpowszechniły się już pojazdy o mocy ponad 300 KM.

Prawdziwy przełom nadszedł w 1985 roku, gdy wspomniane, opóźnione przepisy w końcu stały się faktem. Wówczas na terenie całego EWG, czyli Belgii, Włoch, Luksemburga, Francji, Holandii, Niemiec Zachodnich, Danii, Irlandii, Wielkiej Brytanii i Grecji, tachografy uczyniono obowiązkowym wyposażeniem wszystkich nowych ciężarówek. Jednocześnie samochody wprowadzone wcześniej do użytku zostały z tego zwolnione, jako że nie wprowadzono nakazu modernizowania starych konstrukcji. Kiedy natomiast minęło kolejne kilka lat, a z Europy zniknęła „żelazna kurtyna”, te same przepisy zaczęto stosować na praktycznie całym kontynencie. Dołączyła do tego także Polska, gdzie od 1992 roku zaczęto stosować konwencję AETR, a więc europejskie zasady ewidencji czasu pracy kierowców.

Za to w Stanach Zjednoczonych sprawy znacznie się opóźniły. Tam dopiero pod koniec 2017 roku tachografy stały się tam obowiązkowym wyposażeniem ciężarówek. Objęło to wszystkie pojazdy, których jednostka napędowa została wyprodukowana po 1999 roku. Wcześniej zaś Amerykanie stosowali po prostu papierowe książeczki, a automatyczne urządzenia rejestrujące – niczym w omawianej reklamie – pozostawały jedynie dobrowolnym wyposażeniem, zależnym od decyzji konkretnego przewoźnika.