Przejechał 8 milionów kilometrów jedną ciężarówką – kupił ją w 1958 roku i używał na co dzień przez 34 lata

Powyżej: opisywany pojazd z naczepą z 1969 roku

Wyobrażacie sobie przez 34 lata jeździć tą samą ciężarówką? Wyobrażacie sobie przejechać 8 milionów kilometrów ciągnikiem siodłowym bez wspomagania kierownicy? Ktoś mógłby powiedzieć, że wszystko to pytania wręcz absurdalne. A jednak, Amerykanin Ray O’Hanesian zdołał wszystko to osiągnąć, a jego ciężarówkę można dzisiaj podziwiać w muzeum.

Cała ta historia była nietypowa już od samego początku. Otóż w 1958 roku pan O’Hanesian postanowił kupić fabrycznie nowy ciągnik siodłowy marki Kenworth. Zdecydował się przy tym na model KDC 825C o przydomku „Bullnose”, dosyć już wówczas przestarzały, obecny na rynku od sześciu lat i wycofywany akurat z produkcji.

„Bullnose” miał zostać zastąpiony przez znacznie nowocześniejszego Kenwortha K100. Mimo to pan O’Hanesian chciał otrzymać ciężarówkę starszego typu, a dealer ze stanu Kolorado specjalnie dla niego zorganizował ostatni wyprodukowany egzemplarz. Jakby tego było mało, Ray O’Hanesian przeznaczył na ten zakup bardzo wysoką sumę. Było to 25 tys. dolarów, co uchodziło w owym czasie za naprawdę wygórowaną kwotę. Gdyby przeliczyć to na obecną wartość pieniądza, otrzymalibyśmy niecałe 300 tys. dzisiejszych dolarów.

Sam Kenworth „Bullnose” był ciężarówką z nadwoziem typowym dla Ameryki wczesnych lat 50-tych. Silnik częściowo znajdował się pod kabiną, a częściowo w krótkiej, wysuniętej części nadwozia. Co też ważne, kabina nie była tutaj odchylana, a więc obsługi dokonywano od środka, po zdjęciu wewnętrznej osłony silnika. Jeśli natomiast chodzi o konstrukcję pojazdu, to powstała ona głównie z aluminium. Ramę całkowicie wykonano z tego materiału, natomiast kabinę w około 80 procentach.

Za napęd dla opisywanej ciężarówki wybrano diesla marki Cummins. Była to jednostka 275-konna, połączona ze słynnym hamulcem silnikowym Jake Brake, a także z poczwórną skrzynią biegów marki Spicer. Była to przekładnia o układzie 5×4, obsługiwana przy pomocy dwóch drążków. Pierwszym z nich przełączało się kolejne pięć biegów, natomiast drugi służył do zmiany czterech zakresów. I co ważne, nierzadko obu drążków używało się jednocześnie, przekładając lewą rękę przez kierownicę.

Jak to wyglądało, możecie zobaczyć poniżej, około 2 minuty i 40 sekundy. Film również prezentuje Kenwortha „Bullnose”, lecz zupełnie inny egzemplarz. Dokładniejszy opis działania takich skrzyni znajdziecie zaś tutaj.

Kolejna sprawa to fakt, że opisywany pojazd nie został wyposażony ani we wspomaganie kierownicy, ani w klimatyzację. Co prawda pan O’Hanesian zakupił akcesoryjny klimatyzator, dokładany do kabiny, lecz było to urządzenie bardzo wcześniej generacji, charakteryzujące się duża awaryjnością. Psuło się na tyle często, że właściciel ciężarówki postanowił je zupełnie zdemontować. Mówi się nawet, że ze wściekłości rozjechał klimatyzator Kenworthem, a następnie zwrócić go do sklepu, wraz z całą listą konstrukcyjnych uwag.

Co natomiast najważniejsze, to fakt, że Ray O’Hanesian przez 34 lata używał swojej ciężarówki do codziennej pracy. Począwszy od 1958 roku, aż do roku 1992, nieustannie ciągał tym pojazdem naczepy i przewoził najzwyklejsze ładunki. Był przy tym typowo amerykańskim kierowcą-właścicielem, a więc zatrudniał się jako stały podwykonawca większych firm transportowych.

Następnie, w 1992 roku, pan O’Hanesian oraz jego Kenworth odeszli na emeryturę. Przewoźnik-weteran kupił sobie wówczas naczepę z 1969 roku, którą przerobił na pojazd kempingowy. Jeździł więc całym zestawem na wakacje, odwiedzał zloty ciężarówek i po prostu czerpał z tego radość. W 2010 roku Kenworth został natomiast przekazany do muzeum ciężarówek, urządzonym przy największym w USA parkingu dla ciężarówek, znanym jako Iowa 80. Można go tam oglądać do dziś.

Pan O’Hanesian przed swoim Kenworthem, już w muzeum:

Jaki udało się przy tym osiągnąć przebieg? Ray O’Hanesian przestał zliczać to w 1998 roku, gdy samochód miał przejechane 5,2 miliona mil, czyli 8,32 miliona kilometrów. Niemal cały ten dystans pokonano w latach 1958-1992, gdy ciągnik służył do codziennej pracy. Gdy więc podzielimy to przez 34 lata, otrzymamy wynik 244 tys. kilometrów rocznie.

Trzeba też zaznaczyć, że po przejściu na emeryturę ciężarówka nie wymagała typowego remontu. Nieustannie była ona bowiem utrzymywana w pełnej sprawności. Poza tym Kenworth „Bullnose” okazał się samochodem dosłownie niezniszczalnym, zachwycającym bezawaryjnością, prostotą konstrukcji i szeroko rozumianą wytrzymałość.

Naturalnie nie obyło się jednak bez pewnych zmian. Dla przykładu, w latach 80-tych 275-konny silnik został zastąpiony nowszym. Po raz kolejny wybrano jednostkę marki Cummins, lecz tym razem osiągającą 420 KM. Było to wystarczające, by osiągnąć prędkość maksymalną 125 km/h.

W międzyczasie zmieniono także skrzynię biegów. Nadal była to konstrukcja marki Spicer, z dwoma drążkami i układem 5×4. Nowa przekładnia była jednak przystosowana do przenoszenia wyższego momentu obrotowego. Zmiana ta została oczywiście wymuszona przez wstawienie nowego silnika. Jeśli natomiast chodzi o mosty napędowe, dostarczone przez firmę Rockwell, to zachowano oryginalne egzemplarze. Owszem, przeszły one kilka remontów, ale nigdy nie musiały zostać wymienione.

W czasie 34 lat pracy konieczne było też skrócenie rozstawu osi. Stan Nebraska, do którego Ray O’Hanesian jeździł regularnie, zmienił bowiem przepisy dotyczące maksymalnej długości zestawu (było to jeszcze w czasach, gdy Amerykanie stosowali takie limity bardzo powszechne). Ponadto, zmiana rozstawu osi wymusiła też zmianę przednich resorów. Było to konieczne, gdyż po skróceniu podwozia samochód miał inny rozkład mas.

Filmowa prezentacja pojazdu w muzeum:

Warto też wspomnieć o trzech ciekawostkach. Po pierwsze, gdy 25 maja 1979 roku opisywana ciężarówka pojechała na przegląd techniczny, diagnosta nie krył swojego zachwytu. 21-letnia wówczas ciężarówka była w tak doskonałym stanie, że stacja kontroli pojazdów przygotowała oficjalny list gratulacyjny. Został on wysłany do firmy, dla której Ray O’Hanesian jeździł jako podwykonawca.

Po drugie, w 1988 roku, 30-letni wówczas ciągnik pojechał do fabryki, w której go wyprodukowano. Stało się to na zaproszenie samego Kenwortha, który chciał zaprezentować pracującego weterana swoim pracownikom. Po trzecie natomiast, w 1988 roku Ray O’Hanesian został specjalnie odznaczony za zasługi dla branży transportowej. Wyróżnienie przyznał gubernator stanu Oregon, w nagrodę za 30 lat nieprzerwanej pracy tym samym ciągnikiem siodłowym.

A teraz sobie wyobraźcie takie odznaczenie w dzisiejszych realiach. Sama wizja jazdy 30-letnią ciężarówką zostałaby potraktowana jako śmiercionośny zamach na środowisko naturalne, pieszych, rowerzystów, dzieci w wieku szkolnym, mniejszości narodowe, zagrożone gatunki, zdrową konkurencję, zdrowy rozsądek, wartości europejskie, rozwój technologiczny, lobby kolejowe, lobby motoryzacyjne, lobby transportowe, pingwiny, surykatki i inne lemury…