Ostatni ciężarowy klasyk koncernu Daimler, produkowany równolegle z Actrosami

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Dzisiejszy tekst zaczniemy sobie od małej, nostalgicznej podróży w przeszłość. W tym celu przeniesiemy się do połowy lat 90-tych XX wieku kiedy to koncern Daimler, a konkretnie należąca do niego marka Mercedes-Benz wprowadziła na rynek pierwszą generację Actrosa o oznaczeniu MP1. W tamtym czasie był to niesamowicie zaawansowany ciągnik oferujący wiele nowoczesnych udogodnień wśród których można by wymienić takie nowinki jak rozbudowany system elektroniczny bazujący na magistrali CAN, zautomatyzowana skrzynia biegów Telligent, znacząco poprawione bezpieczeństwo czy też całkowicie nowa, niezwykle przestronna kabina kierowcy bez tunelu silnika. Innymi słowy: Actros MP1 wprost ociekał nowoczesnością (Filip szerzej opisywał to w tym artykule). Tymczasem po drugiej stronie Oceanu ten sam koncern Daimler oferował w podobnym czasie ciągnik o zupełnie innym charakterze. Freightliner FLD Classic, bo o nim mowa, cechował się przede wszystkim prostotą, a zamiast nowoczesnych rozwiązań technicznych oferował wrażenia z jazdy niczym sprzed kilkudziesięciu lat.

Dokładną historię Freightlinera opisywałem już dla was w osobnym artykule, dlatego też nie będę się nad nią specjalnie tutaj rozwodził. Musicie przede wszystkim pamiętać, iż była to dosyć budżetowa marka stworzona przez dużego przewoźnika na własny użytek, przy czym przez długie lata Freightliner skupiał się tylko i wyłącznie na produkcji ciągników z silnikiem pod kabiną, czyli tak zwanych caboverów (jak na zdjęciu powyżej). Zmieniło się to dopiero w 1974 roku, (po ponad 30 latach działalności), kiedy to na rynek wprowadzono model WFC będący pierwszą ciężarówką tego producenta posiadającą układ conventional, czyli taki w którym jednostka napędowa znajdowała się pod wysuniętą do przodu maską. W międzyczasie sama marka znalazła się w poważnych tarapatach finansowych co ostatecznie doprowadziło do jej przejęcia przez niemiecki koncern Daimler w 1981 roku. W pierwszych latach działalności pod nowym, niemieckim zarządem amerykański producent kontynuował produkcję swojego flagowego conventionala, który od tego momentu nosił nazwę Freightliner FLC 120. Była to ciężarówka w typowo amerykańskim stylu z dużą, kanciastą maską, mnóstwem chromu oraz ciasną szoferką kierowcy, który patrzył na świat przez dzieloną przednią szybę. Taka konstrukcja jednak szybko okazała się być zwyczajnie przestarzała, dlatego też niebawem została całkowicie wycofana.

Freightliner FLC:

Aerodynamiczny Freightliner FLD:

W jej miejsce Daimler przygotował całkowicie nowy ciągnik który ostatecznie zadebiutował w 1987 roku jako Freightliner FLD. Był to już czas kiedy to w USA popularność zaczęły zdobywać bardziej aerodynamiczne ciężarówki i FLD w ten trend doskonale się wpisywał co z resztą przełożyło się na jego świetną sprzedaż. Przede wszystkim nowy model wyróżniał się nieco bardziej pochyloną, a co za tym idzie także bardziej opływową maską, cofniętą do tyłu przednią osią, plastikowymi zderzakami oraz osłonami bocznymi czy też rozbudowanymi pakietami aerodynamicznymi w postaci spojlerów.  I choć ciągnik zachował kilka elementów charakterystycznych dla klasyków (w tym m.in. dzieloną przednią szybę czy też boczne „kominy” montowane w niektórych egzemplarzach) w tamtym czasie jego głównymi odbiorcami były przedsiębiorstwa typowo flotowe.

Freightliner FLD Classic oraz Classic XL:

Tradycyjni kierowcy-właściciele raczej nie byli zainteresowani zwykłym modelem FLD. Był on dla nich zbyt mało prestiżowy i zbyt nowoczesny z wyglądu. Dlatego też trzy lata później, a więc w 1990 roku, na drogi wyjechał nowy model Freightlinera o bardzo wymownej nazwie FLD Classic. Początkowo ciężarówka dostępna była jedynie w wersjach z kabiną dzienną oraz przestrzenią sypialną o płaskim dachu, jednak trzy lata później, w 1993 roku do oferty dodano ogromnego sleepera zwanego „Condo” który wyróżniał się bardzo wysoko umieszczonym sufitem i niezwykle opływowym designem. Tak powstał model FLD Classic XL, który miał nawiązać bezpośrednią konkurencję ze słynnym Peterbiltem 379 oraz Kenworthem W900.

Widok na wnętrze:

Jak sama nazwa wskazuje, pod względem technicznym Classic XL był dosyć podobny do standardowego Freightlinera FLD, z którym nowy ciągnik dzielił m.in. całą szoferkę. Mimo to ciężarówka otrzymała szereg zmian, które były bardzo cenione przez kierowców-właścicieli. Przede wszystkim przednia oś Classica była bardziej wysunięta do przodu aniżeli w FLD, co miało znacząco poprawić stabilność podczas jazdy z bardzo dużymi, trzycyfrowymi prędkościami. Inna była także maska, która zyskała bardziej kanciasty kształt. Oczywiście w modelu przeznaczonym dla konserwatystów nie mogło być mowy o jakichkolwiek plastikowych elementach, dlatego też producent nie szczędził swoim klientom chromu, który był obecny na kanciastych przednich zderzakach, grillu, lusterkach, odstających z boku filtrach powietrza, zbiornikach paliwa czy standardowo montowanych bocznych wydechach. W chromie były także boczne listwy ozdobne, bardzo często upiększane niezwykle rozbudowanym oświetleniem. Ponadto z długością 3,35 metra liczoną od maski do tylnej ściany kabin Classic XL był jednym z największych klasyków jeżdżących po amerykańskich drogach.

Dodatki zewnętrzne oraz fotel „Big Daddy”:

Nie mniej ciekawie przedstawiało się wnętrze opisywanej ciężarówki. I choć tak jak wspomniałem Classic XL w tej materii dzielił wiele elementów z typowo flotowym FLD, czasy w których powstał ten ciągnik sprawiły, iż nadal mieliśmy tutaj dzieloną przednią szybę, niewiele okienka montowane w drzwiach, masywną deskę rozdzielczą z setką przełączników i pseudo drewnianymi dekorami, czy klasyczne, podświetlane na zielono tarcze zegarów z pięknym detalem w postaci logo producenta. A więc wszystko to co konserwatyści lubią najbardziej. Oczywiście Classic XL musiał czymś wyróżniać się na tle swojego flotowego kuzyna, dlatego też producent zaoferował m.in. bogatsze wyposażenie wnętrza w tym bardzo wygodne fotele obite bogatą skórą oraz wyposażone w podgrzewanie, a nawet funkcję masażu. Co ciekawe w oficjalnym folderze reklamowym Freightliner wspomniane siedzenia nazwał mianem „Big Daddy” czyli „Wielki Tatuś”.

Kolejnym elementem Classica XL była wspomniana kabina sypialna. Przede wszystkim imponujące były jej wymiary z długością dochodzącą początkowo do 1,8 metra. W późniejszych latach wartość ta wzrosła jeszcze bardziej i osiągała 2,1 metra. Dodatkowo kierowca miał zapewniony bardzo wysoko umiejscowiony sufit z panoramicznym oknem. Amerykanie oferowali swoim kierowcom dwa bardzo przestronne łóżka, dużą ilość półek i schowków, a nawet niewielką kuchenkę oraz telewizor. Nie da się ukryć, iż w takich warunkach nawet podwójne obsady mogły pracować na całkiem komfortowym poziomie.

Jeśli chodzi o jednostki napędowe i skrzynie biegów to mieliśmy do czynienia z typowo amerykańskim podejściem, w którym to klient miał do wyboru całą masę silników przygotowanych przez zewnętrzne firmy. Tym samym pod maską Classica XL mogły znaleźć się motory takich marek jak Detroit Diesel, Cummins oraz Caterpillar, które w najmocniejszych wariantach osiągały moce rzędu 500 lub nawet 600 KM. Wszystko to było oczywiście sprzęgane z niezsynchronizowanymi skrzyniami Eaton-Fuller, czyli kolejnym elementem, który transportowi konserwatyści wprost uwielbiają. Przypominam, mowa o produkcie koncernu Daimler, który w Europie już w latach 80-tych zaczął powszechnie montować skrzynie zautomatyzowane typu EPS, instalowane w Mercedesach NG oraz SK, a w modelu Actros MP1 rozpropagował je już na ogromną skalę.

Zmodyfikowany Classic XL z osobnym drążkiem do zmiany zakresów w skrzyni:

 

Na podsumowanie można więc powiedzieć, że Daimlerowi wyszedł naprawdę klasyczny ciągnik, który pod względem sylwetki niewiele ustępował bardziej prestiżowym Kenworthom i Peterbiltom. Nic zatem dziwnego, iż nawet najbardziej zatwardziali fani dwóch powyższych marek potrafili docenić tą konstrukcję. Widać to także dziś na współczesnych zlotach klasyków, gdzie Classic XL często jest jedynym reprezentantem firmy Freightliner. Wszystko to sprawiło, iż model ten bez większych zmian przetrwał na rynku aż 20 lat, przeżywając przy tym nawet swojego flotowego bliźniaka czyli model FLD. Ostatni Freightliner Classic XL opuścił fabrykę w 2010 roku, kończąc tym samym erę bezkompromisowych klasyków budowanych przez koncern Daimler. Dla przypomnienia dodam, iż w tym czasie w Europie powoli dobiegała końca kariera Actrosa MP3, a w biurach projektowych Mercedesa pracowano już nad generacją popularnie zwaną „MP4”, mającą zadebiutować ledwie dwa lata później!

Europejska oferta Daimlera z podobnego okresu (1994, 2003 oraz 2012):

Wracając natomiast do Ameryki i jej klasyków: co prawda w ofercie nadal pozostaje inny ciągnik, mianowicie mocno zmodernizowany Freightliner Coronado, jednak w tym przypadku mamy do czynienia z ciężarówką o szerokiej kabinie oraz pochylonej masce, co miłośnikom długonosych modeli niekoniecznie musi przypaść do gustu. Jednocześnie Freightliner niemal w całości skupił się na aerodynamicznych, mocno naszpikowanych elektroniką, a przy tym stosunkowo tanich ciągnikach dla flot. Mowa tutaj zwłaszcza o Freightlinerze Cascadii, który technicznie oparty jest na obecnej generacji modelu Actros, w większości egzemplarzy dzieląc z nim konstrukcję silnika oraz skrzyni biegów. Jest to obecnie najczęściej kupowana nowa ciężarówka w Ameryce.

Współczesny Freightliner Cascadia: