Obowiązkowa wymiana tachografów na nowe, w ciężarówkach z rocznika 2019 lub starszych, to obecnie jeden z najgorętszych tematów branży transportowej. Raz jeszcze przyjrzymy się więc temu tematowi, tym razem na dwóch symbolicznych przykładach.
Pierwsza informacja pochodzi od Inspekcji Transportu Drogowego, która nie przestaje odbierać nowych anten DSRC, a także szkolić się z ich wykorzystania. W miniony czwartek urządzenie tego typu rozstawiono na autostradzie A2, przed punktem poboru opłat w Koninie, sprawdzając w ten sposób pojazdy hamujące przed bramkami. Za pośrednictwem anteny inspektorzy mogli zdalnie pobrać dane z tachografów, dowiadując się o nierejestrowaniu prędkości, próbach złamania zabezpieczeń, czy też jeździe bez zalogowanej karty. W przypadku najnowszych urządzeń mogli też pobrać informacje o ewentualnych przekroczeniach norm czasu pracy.
Jak na razie takie zdalne kontrole działają tylko w przypadku tych pojazdów, które po raz pierwszy zostały zarejestrowano od 15 czerwca 2019 roku. Antena łączy się bowiem tylko z „inteligentnymi tachografami” (ang. „smart tacho”), generacji pierwszej (montowanej od czerwca 2019 roku) lub drugiej (montowanej od lipca 2023 roku). To też sprawia, że czwartkowe kontrole musiały mieć mocno okrojony charakter. Za to po obowiązkowej wymianie tachografów w używanych ciężarówkach, koniecznej do przeprowadzenia przed 31 grudnia bieżącego roku, anteny połączą się po prostu z każdym pojazdem z „międzynarodówki”, czyniąc takie kontrole naprawdę masowymi.
Volvo FH Euro 5 ze zdjęcia przejechało bez łączenia się z anteną. Po 31 grudnia bieżącego roku – o ile pojazd ten pozostanie na międzynarodówce – będzie inaczej.
A teraz przechodzimy do drugiej kwestii, mianowicie: ile przewoźnicy będą musieli za to wszystko zapłacić. Spopularyzowanie zdalnych kontroli, poprzez przymusową wymianę tachografów, na pewno będzie wiązało się z wydatkiem rzędu kilku tysięcy złotych na jeden pojazd. Dla przykładu, zaprzyjaźniony przewoźnik usłyszał już od jednego z krajowych dystrybutorów propozycję 3500 złotych netto za jeden nowy tachograf plus dodatkowy koszt montażu. Po przemnożeniu tego przez flotę kilku ciężarówek, firma stanęła więc przed widmem wydania kilkudziesięciu tysięcy złotych, by móc dalej eksploatować swoje starsze „euro szóstki”.
Ten wydatek też sprawia, że posiadacze ciężarówek sprzed czerwca 2019 roku staną teraz przed niemałym dylematem – inwestować 3,5 tysiąca w używany pojazd, często mający blisko milion kilometrów przebiegu czy też zamienić go na coś świeższego, już z „inteligentnym tachografem” obecnym na pokładzie. To natomiast może wywołać zawirowania na cenach pojazdów używanych. Poza tym możliwe wydają się komplikacje na rynku przewozowym, bezpośrednio wpływające na stawki. Kto bowiem nie zdąży z wymianą tachografu do 31 grudnia, ten będzie zmuszony, by przenieść swój pojazd na kraj lub ewentualnie na polsko-ukraińskie trasy.
Przypomnę, że sprawa dotyczy obowiązkowej wymiany tachografów na inteligentne urządzenia drugiej generacji, w ciężarówkach wykonujących transport międzynarodowy przez wewnątrzunijne granice, zarejestrowanych po raz pierwszy przed 15 czerwca 2019 roku. Poprzednie teksty na ten temat znajdziecie w następujących artykułach: Apel o wcześniejszą wymianę tachografów – koniec roku może przynieść problemy oraz Nowe tacho dla używanych ciężarówek – stawki kar i kwestia transportu na Ukrainę.