Elektryczne Volvo z polską zabudową, dla polskiej firmy, pod prąd z gazowego agregatu

Fot. Elbo

Informacje o elektrycznych ciężarówkach to zwykle jedna wielka obietnica przyszłości – przyszłych premier, przyszłych dostaw oraz przyszłych zasięgów i ładowarek. Na tym wyróżniła się jednak ostatnio pewna historia z Polski. Jest to Volvo FE Electric dla firmy Bisek, które otrzymało już specjalistyczną zabudowę, ruszy do faktycznej pracy, a jego właściciel ma bardzo konkretny plan na ładowanie.

Samego modelu FE Electric nie będę Wam przedstawiał. Zainteresowani mogą zajrzeć tutaj, do mojej relacji z jazd próbnych z ładunkiem, przeprowadzonych w Warszawie. Za to przedstawienia wymaga zabudowa, przygotowana w Jelczu-Laskowicach przez tamtejszą firmę Elbo. Jest to samowyładowczy termos do przewozu asfaltu, przystosowany do pracy z elektryczną przystawką mocy.

Fot. Elbo

Takim pojazdem firma Bisek Asfalt z Kostomłotów będzie mogła obsługiwać regionalne budowy. Volvo FE Electric powinno wówczas zapewnić około 150-200 kilometrów zasięgu, następnie wymagając ładowania. Co jednak ciekawe, by uzupełnić zapas energii, wcale nie będzie trzeba wracać na bazę lub szukać ładowarki publicznej. Firma Bisek ma bowiem pomysł na ładowarki przenośne, bazujące na niskoemisyjnych silnikach… spalinowych.

Rolę generatorów prądu, zasilających ładowarki, mają przejąć silniki na LNG. Mają to być jednostki z używanych, gazowych ciężarówek marki Volvo, jakich już 70 egzemplarzy znajdziemy we flocie firmy Bisek Asfalt. W ten sposób silniki starszych pojazdów będą mogły otrzymać drugie życie, a ładowanie ciężarówek będzie można planować znacznie bardziej swobodnie.

Gazowe Volvo FM z firmy Bisek Asfalt:

Oczywiście rodzi się pytanie, czy wszystko to ma jakikolwiek sens? W końcu mowa o działaniu silnika spalinowego, by następnie zasilić elektryczną ciężarówkę. O dziwo jednak cały pomysł ma ekologiczną stronę, a także można w nim wskazać kilka uniwersalnych zalet.

Przede wszystkim, plan jest taki, że tankować silniki biogazem, a nie zwykłym gazem ziemnym. Będzie to więc gaz wytwarzany z odpadów roślinnych, niemal całkowicie eliminujący emisję spalin, w tym także emisję CO2. Ponadto jeden silnik mógłby zasilać aż dwie szybkie ładowarki, o mocy 150 kW każda. W praktyce oznacza to więc szybkie generowanie prądu przy zachowaniu stosunkowo niskich kosztów.

A nawet gdyby tankować zwykłe LNG, a nie wspomniany biogaz, byłby to sposób na wyprowadzanie spalin z dużych miast. Ładowarki będą bowiem mogły pracować z dala od terenów zabudowanych, a następnie ciężarówki wjadą do miast na samym tylko prądzie. Poza tym taki agregat może być po prostu rozwiązaniem awaryjnym lub też opcją tymczasową. Na przykład na czas oczekiwania firmy na odpowiednio silne podpięcie do prądu.