Ciężarówki z kabinami i zabudowami z betonu – Anglicy zbudowali kilkaset sztuk

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Ten tekst można uznać za kontynuację mojego artykułu z marca, zatytułowanego: Rosyjskie Kamazy z „pancerzem” z drewna – analiza według wojskowej wiedzy. Prezentowane wtedy rozwiązanie, które wyszło na jaw w czasie wojny w Ukrainie, wyglądało naprawdę komicznie. Muszę jednak przyznać, że iż historia zna więcej różnych prób eksperymentowania z „opancerzeniem”. W tej kwestii prawdziwymi mistrzami okazali się Brytyjczycy, którzy podczas II wojny światowej zalewali swoje ciężarówki… betonem.

Na początek krótka lekcja historii. Po pokonaniu Polski, krajów Beneluksu, a w końcu także Francji, jasne stało się to, iż następnym celem Adolfa Hitlera będzie Wielka Brytania. Wobec zagrożenia inwazją na Wyspach zaczęto przygotować niezwykle rozbudowany system obrony. Jego trzonem były oczywiście Królewskie Siły Powietrzne (Royal Air Force, RAF) oraz marynarka wojenna (Royal Navy), które miały zapobiec niemieckiemu desantowi, jednak Brytyjczycy przygotowali się również na scenariusz w którym byliby zmuszeni do walki lądowej na własnym terytorium. Szczególnie ważną kwestią pozostawała obrona lotnisk wojskowych przed możliwym desantem niemieckich spadochroniarzy. Na ten temat chętnie opowiedziałbym wam nieco więcej (piszę właśnie pracę magisterską poświęconą obronie lotnisk wojskowych), jednak tym samym odbiegałbym nieco od tematu. Wystarczy zatem wiedzieć, iż lotniska są terenem niezwykle trudnym do obrony, głównie ze względu na rozległy i co najważniejsze otwarty obszar, który znacząco utrudnia przygotowanie odpowiednich stanowisk strzeleckich oraz schronów. W takich realiach liczy się przede wszystkim mobilność dlatego też  idealnym środkiem do obrony lotnisk są wszelkiego rodzaju pojazdy, w tym m.in. samochody pancerne oraz czołgi. Armia Brytyjska miała jednak pewien problem. Był to niedobór ciężkich pojazdów, które zostały pozostawione przez Korpus Ekspedycyjny we Francji podczas ewakuacji z Dunkierki. Łącznie Brytyjczycy stracili tam 64 tys. różnych pojazdów, więc po prostu musieli improwizować.

Rozwiązanie tej kwestii przyszło od duetu w postaci Johna Goldwell Ambrose’a and Charlesa Bernarda Mathewsa. Ci Panowie w czasie I wojny światowej służyli w brytyjskim korpusie saperów gdzie zasłynęli jako twórcy prefabrykowanych betonowych bunkrów, które można było szybko dostarczać na linię frontu. Gdy konflikt dobiegł końca, Ambrose i Mathews założyli firmę Concrete Ltd, która specjalizowała się właśnie w budowie konstrukcji prefabrykowanych. Wkrótce jednak wybuchła kolejna wojna, a zagrożenie niemiecką inwazją stało się realne wobec czego obydwaj inżynierowie postanowili zaprezentować armii swoją nową, nieco nietypową koncepcję zakładającą montaż niewielkich bunkrów bezpośrednio na podwoziach ciężarówek. Wojsko zaakceptowało cały projekt, a same pojazdy zostały nazwane Bison na cześć logo firmy Concrete Ltd.

Nie da się ukryć, iż Bisony były prawdziwą prowizorką już na etapie pozyskiwania bazy. Nie brano bowiem pod uwagę konkretnego modelu ciężarówki, tylko brano wszystko to co „było pod ręką”. Dlatego też każdy Bison był unikatowy i zdarzało się wykorzystać nawet wiekowego Leylanda z I Wojny Światowej. Ta różnorodność wynikała też z faktu, iż wykorzystywano jedynie przestarzałe modele cywilne, gdyż cała armia desperacko potrzebowała nowoczesnych ciężarówek do innych celów. Mówiąc więc dobitnie, poświęcano na to pojazdy na najmniej wartościowe. Wiadomo na przykład przynajmniej o jednym egzemplarzu Bisona, który w oryginale posiadał silnik parowy, jednak w tym przypadku cały układ napędowy został zdemontowany przez co stał się jedyną w swoim rodzaju przyczepą. Tak, było coś takiego jak parowe ciężarówki, a Filip więcej pisał na ich temat w tym artykule: Parowe samochody ciężarowe w Wielkiej Brytanii – kiedy się pojawiły, jak się rozwijały i dlaczego zniknęły

A jak budowa Bisona wyglądała w praktyce? Po wybraniu ciężarówki do tej roli, trafiała ona do zakładów firmy Concrete Ltd. gdzie była ogałacana z karoserii. W jej miejsce wstawiano drewniane szalunki, które następnie były uzupełniane kilkoma warstwami siatki cięto-ciągnionej a całość zalewano betonem. W ten sposób powstawało coś w rodzaju bunkra na kołach którego grubość ścian wynosiła około 6 cali czyli mniej więcej  15,2 centymetra. Nie zapominano przy tym o wycięciu dziur, które pełniły rolę układu chłodzenia, wizjerów dla kierowcy oraz szczelin strzeleckich dla żołnierzy.

Przykładowy Leyland z okresu I wojny światowej. W czasie drugiego światowego konfliktu był to już prawdziwy zabytek:

Jeden z wczesnych egzemplarzy Bisona:

Bison w służbie na lotnisku:

Tak jak wspomniałem wcześniej każdy Bison był inny dlatego jednoznaczne określenie masy takiego pojazdu jest niezwykle trudne. Nie prowadzono również odpowiedniej klasyfikacji każdej możliwej konfiguracji, choć w późniejszym okresie historycy wyróżnili co najmniej trzy klasy które różniły się sposobem budowy betonowego pancerza. I tak oto Typ 1 miał w pełni opancerzoną betonem kabinę oraz przedział bojowy przy czym te dwa elementy stanowiły osobne, niepołączone ze sobą części. Typ 2 był podobny do Typu 1 z tą różnicą iż szoferkę zadaszano miękką plandeką. Typ 3 natomiast posiadał jednolite betonowe nadwozie, w którym zarówno kabina kierowcy jak i przedział bojowy znajdowały się w jednym miejscu.

Typ 1:

Typ 3:

Nie do końca wiadomo, ile Bisonów zostało zbudowanych, choć historycy wskazują liczbę od 200 do 300 sztuk. Oprócz Sił Powietrznych ich użytkownikami byli również ochotnicy z tak zwanej Home Guard, czyli paramilitarnej formacji wspierającej regularne wojska m.in. w zakresie utrzymywania porządku publicznego oraz wyłapywania sabotażystów i zestrzelonych lotników niemieckich. Mimo to te niezwykłe ciężarówki nigdy nie zostały użyte bojowo, a już w 1944 roku zostały prawie całkowicie wycofane ze służby. Dlaczego?

Przede wszystkim było to spowodowane faktem, iż w 1940 roku Wielka Brytania wygrała słynną powietrzną kampanię zwaną Bitwą o Anglię, w której uczestniczyli również lotnicy z Polski, Czech, Francji oraz Stanów Zjednoczonych. Tym samym ryzyko niemieckiej inwazji spadło, a pod koniec wojny było praktycznie zerowe (doprowadziło to m.in. do likwidacji Home Guard wraz z końcem 1944 roku). Ponadto Bisony były trapione wieloma problemami technicznymi. Ciężkie i szczelne betonowe osłony sprawiały, iż ciężarówki te cierpiały na wiele awarii. Piętą achillesową była na przykład wydajność układów chłodzenia. Osiągi również nie były zadowalające, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę to, iż w latach 40-tych 70 KM uważano za całkiem przyzwoity wynik. A przecież bazę dla mobilnych bunkrów stanowiły pojazdy z jeszcze wcześniejszych dekad!

Cała flota betonowych Bisonów:

Czy to oznacza zatem, iż koncepcja Bisona była całkowicie beznadziejna? Odpowiedź brzmi nie. W rzeczywistości pojazdy te były całkiem pomysłowe i w warunkach desantu spadochroniarzy na lotniska mogłyby się okazać naprawdę przydatne. Przede wszystkim należy mieć na uwadze, iż wojska powietrznodestanowe nie posiadały w tym czasie ciężkiej broni, a spadochroniarz wyskakując z samolotu miał jedynie pistolet i/lub pistolet maszynowy. Broń przeciwpancerna była natomiast zrzucana w osobnych zasobnikach, do których żołnierze desantu musieli dotrzeć po wylądowaniu, zmagając się przy tym z ostrzałem. Jednak nawet i tego typu uzbrojenie, zwykle będące zwykłymi karabinami przeciwpancernymi, było niewystarczające do przebicia betonowej osłony (pamiętajmy, iż w 1940 roku Niemcy nie mieli jeszcze nowoczesnych granatników takich jak Panzerfaust czy Panzerschreck). Tym samym wyeliminowanie takiej „betonowej ciężarówki” byłoby bardzo trudne.

 Na tym jednak zalety się nie kończyły. Ogromnym plusem Bisonów była mobilność, która, nawet biorąc pod uwagę marne osiągi, pozwalała przemieszczać się w punkty zapalne obrony. Dodatkowo wycięte szczeliny pozwalały prowadzić załodze ogień we wszystkich kierunkach. W ostateczności pojazdy te mogły służyć w roli ciężkich i mobilnych barykad, tak aby uniemożliwić nieprzyjacielskim samolotom transportowym lądowanie na przejętym wcześniej przez spadochroniarzy pasie startowym. W podobnej roli wykorzystywało je chociażby Home Guard, choć w tym przypadku chodziło o blokowanie dróg i tworzenie punktów kontrolnych.

Replika z The Tank Museum:

Bazowy Thornycroft Tartar 6×4:

Niestety do dnia dzisiejszego nie zachował się żaden kompletny oryginalny egzemplarz Bisona. W The Tank Museum zlokalizowanym w mieście Bovington można za to podziwiać replikę takiego pojazdu, choć kabina tego konkretnego egzemplarza została zbudowana przy użyciu włókna szklanego (a więc to tak naprawdę atrapa). Bazą dla repliki jest  Thornycroft Tartar 6×4 o ładowności 3 ton, który został wyprodukowany w 1931 roku. Rodzi to wątpliwości historyków, którzy twierdzą, iż w rzeczywistości nie użyto by tak „nowoczesnej” (czyli w sumie 9-letniej) ciężarówki wojskowej. Raczej wojsko wykorzystałoby ten pojazd do zadań wymagających większej mobilności. Bardziej realny wydaje się za to egzemplarz prezentowany w Lincolnshire Aviation Heritage Centre w mieście East Kirkby  przy czym słowo „egzemplarz” zostało tu użyte mocno na wyrost, wszak po tej konkretnej ciężarówce pozostała jedynie betonowa osłona. Aż trudno uwierzyć, że to zdjęcie przedstawia zabudowę ciężarówki.

Zachowane, oryginalne nadwozie: