Ciężarówki, które nawet w ZSRR uznano za zbyt ciężkie oraz stanowczo za duże

Berliet:

Kenworth:

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Ogromne ciężarówki stworzone z myślą o pracy w wymagającym przemyśle naftowym już niejednokrotnie gościły na łamach portalu 40ton. Swego czasu Filip opisywał dla was m.in. imponującego Berlieta T100, natomiast ja opowiedziałem co nieco o równie ciekawych Kenworthach 953 i 963. By natomiast przegląd ciekawostek z tej branży był bardziej kompletny, dzisiaj przyjrzymy się konstrukcji radzieckiej, przy której nawet KrAZ-255 wyglądał niczym zabawka.

Trend na budowę ogromnych ciężarówek przeznaczonych do pracy na pustyni pojawił się w latach 50-tych ubiegłego wieku, a głównymi przedstawicielami tego gatunku były wspomniane we wstępie francuskie Berliety oraz amerykańskie Kenworthy. Taka sytuacja była oczywiście solą w oku dla Związku Radzieckiego, który też zapragnął zbudować konstrukcję o podobnych wymiarach i przeznaczeniu. Jak to jednak w ZSRR bywało, inżynierom trudno było zacząć konstruowanie tak skomplikowanej maszyny od przysłowiowej czystej kartki. Dlatego też wkrótce do NAMI, czyli radzieckiego Naukowego Instytutu Samochodowo-Silnikowego trafił francuski Willeme W8SA, który miał służyć inżynierom za „źródło inspiracji” od strony rozwiązań technicznych..

Willeme W8SA:

NAMI-076 „Ermak”:

W efekcie całe przedsięwzięcie zrealizowano stosunkowo szybko, a jego efektem był zaprezentowany w 1963 roku 3-osiowy NAMI-076 „Ermak”. W owym czasie była to największa ciężarówka wyprodukowana w ZSRR i rzeczywiście jej wymiary przedstawiały się naprawdę imponująco. „Ermak” mierzył bowiem aż 10,75 metra długości, 2,95 metra szerokości i dokładnie 3 metry wysokości. Wszystko to pomimo zastosowania bardzo krótkiej, nowoczesnej kabiny bez wysuniętego przodu. Dodatkowo warto wspomnieć o prześwicie wynoszącym 0,57 metra oraz 5,7-metrowym rozstawie osi. Jeśli chodzi natomiast o masę własną tego giganta, to sięgała ona 21 ton.

W kwestii osiągów „Ermaka” można było oceniać na dwa sposoby. Niezbyt imponująco wypadał silnik, w postaci 14,86-litrowej wysokoprężnej V-ósemki o oznaczeniu JaMZ-238N, która przy 2200 obr/min generowała około 300 KM mocy maksymalnej. To niewiele, gdyż zagraniczna konkurencja w postaci Berlietów i Kenworthów oferowała już wtedy moce dwukrotnie większe. Za to postarano się przy wyborze skrzyni biegów, bowiem 076 otrzymał bardzo nowoczesną 3-biegową hydromechaniczną skrzynię biegów zapożyczoną w wywrotki BiełAZ-540. Co więcej przełożenia dobrano tak, iż „Ermak” mógł osiągnąć aż 65 km/h prędkości maksymalnej co w tej klasie było bardzo dobrym wynikiem (dla porównania Berliet T100 mógł rozpędzić się maksymalnie do 34 km/h).

Pod względem innych rozwiązań technicznych NAMI-076 prezentował wyraźnie wyższy poziom od typowych radzieckich ciężarówek z tego okresu. Przede wszystkim warto wspomnieć, iż pojazd pierwotnie otrzymał hamulce tarczowe chłodzone wodą: niestety nie okazały się one zbyt skuteczne, dlatego też wkrótce zrezygnowano z nich na rzecz hamulców bębnowych z napędem pneumohydraulicznym. Dodatkowo „Ermak” od początku pomyślany był jako maszyna prawdziwie uniwersalna, przeznaczona nie tylko do pracy w gorącym, pustynnym klimacie, ale także na mroźnej Syberii. Dlatego też w konstrukcji kabiny zastosowano szyby o podwójnej grubości, porządną izolację termiczną oraz niewielkie rolety bocznych okien.

Choć tak jak wspomniałem silnik „Ermaka” nie należał do najpotężniejszych, to jednak możliwości transportowe radzieckiego prototypu nadal mogły robić wrażenie. NAMI-076 mógł bowiem przewozić do 25 ton ładunku na utwardzonej nawierzchni, 20 ton na piasku, oraz do 15 ton w trudniejszym, bardziej grząskim terenie. Dodatkowo potrafił pokonywać śnieg o głębokości do nawet 1,5 metra, a także w teorii mógł bezproblemowo pracować w skrajnie niskich lub wysokich temperaturach. Rosjanie wyliczyli przy tym, iż jeden „Ermak” jest w stanie zastąpić dwie lub nawet trzy ciężarówki marki KrAZ. Innymi słowy była to po prostu dosyć udana konstrukcja. Przynajmniej na papierze.

Problem w tym, że… nikt jej za bardzo nie chciał. Radziecka branża naftowa najzwyczajniej w świecie nie zgłaszała zapotrzebowania na tak duży pojazd, co każe sądzić, iż cały projekt był po prostu próbą udowodnienia, iż Rosjanie potrafią stworzyć równie imponujący pojazd co Francuzi i Amerykanie. Także armia nie była zainteresowana „Ermakiem”, tym bardziej, iż jego wymiary nie pozwalały na transport żadnym z użytkowanych wówczas samolotów, a jednocześnie utrudniały ruch po drogach. W efekcie podjęto ostatnią próbę ratowania projektu i tak w 1964 roku powstał egzemplarz przystosowany do pracy w leśnictwie. Stworzony wówczas wariant z naczepą kłonicową mógł przewozić nawet 45 ton drewna. Na tle poprzedniej wersji wyróżniał się przede wszystkim nowym, 12-cylindrowym motorem w układzie widlastym który generował 320 KM mocy oraz wspomnianymi już hamulcami bębnowymi. Swoja drogą bębny „Ermaka” miały aż 0,51 metra średnicy co prawdopodobnie stanowiło wówczas światowy rekord. Niemniej nawet w tej wersji NAMI-076 nie spotkał się z większym zainteresowaniem, dlatego też projekt został anulowany w 1968 roku.

Wersja do transportu drewna:

Nie oznacza to, jednak ,iż na tym skończyła się historia radzieckiego giganta. Na bazie zdobytych doświadczeń podjęto próbę zbudowania podobnej, nieco unowocześnionej konstrukcji. W ten oto sposób w 1974 roku powstał MoAZ-7411. Ta konkretna ciężarówka w teorii miała być bardziej uniwersalna, o czym świadczy chociażby ilość różnorodnych wersji: 7411 projektowano m.in. jako wywrotkę, mobilną platformę, transporter drewna czy też ciągnik siodłowy (w tym m.in. jako transporter czołgów). MoAZ wyróżniał się przede wszystkim nową kabiną, a także mocniejszym silnikiem: mowa tu konkretnie o 22-litrowym V12  JaMZ-240N które generowało aż 500 KM mocy maksymalnej. Mimo to wysoka masa własna (o 7 ton większa niż w przypadku „Ermaka”) oraz przestarzała konstrukcja (znacznie mniej doskonała od chociażby białoruskich MAZ-ów) sprawiła, iż w drugiej połowie lat 70-tych także ten projekt wyrzucono do przysłowiowego kosza. Tym samym „Ermak” wraz z MoAZ-em 7411 stanowią rzadki przypadek ciężarówek z ZSRR, który były zbyt kolosalne nawet jak na radzieckie warunki.

MoAZ-7411, czyli następca „Ermaka”: