Dlaczego ciężarówek z „nosami” w najbliższym czasie nie zobaczymy, czyli plany polityków a rzeczywistość

Unia Europejska przygotowała, przedyskutowała i w końcu też przegłosowała pełny zestaw zmian, który ma unowocześnić oblicze europejskiego transportu drogowego. Komisja ds. transportu zatwierdziła ostatnio między innymi naczepy z aerodynamicznymi dyfuzorami (więcej TUTAJ), międzynarodowy użytek 25-metrowych ciężarówek (więcej TUTAJ), a także kabiny z dłuższymi przodami. I właśnie o tych ostatnich będzie poniższy tekst.

Politycy postanowili zezwolić na zwiększenie dopuszczalnej długości zestawów o krótkie „nosy”, które miałyby być obecne we wszystkich nowych pojazdach. Ich zadaniem byłoby ograniczanie tragicznych skutków wypadków, poprzez wbudowanie w nich kontrolowanych stref zgniotu, a także polepszenie aerodynamiki ciężarówek. Cały pomysł tak bardzo spodobał się w Brukseli, że planuje się wyznaczenie konkretnego terminu, w którym europejska oferta największych ciężarówek mogłaby składać się wyłącznie z takich wydłużonych pojazdów. I tutaj pojawia się problem…

ACEA – stowarzyszenie producentów samochodów, już dwa razy wypowiadało się na temat kabin z krótkimi nosami. Firmy nie szczędziły wówczas krytyki pomysłom polityków, o czym więcej pisałem w TYM oraz TYM artykule. Ich zdaniem wydłużanie pojazdów jest bowiem z ekologicznego punktu widzenia kompletnie bezsensowne, bo opór aerodynamiczny nie ma zbyt dużego wpływu na emisję szkodliwych substancji oraz spalanie. Co natomiast faktycznie ma wpływ, to nowoczesne technologie, takie jak na przykład wydajniejsze systemy chłodzenia, czy po prostu paliwa alternatywne i to właśnie tego typu rozwiązania powinny być przez Unię Europejską promowane i wspierane.

Na tym krytyka ACEA jednak się nie skończyła, bo producenci ciężarówek wyrazili teraz swoje niezadowolenie po raz trzeci. Tym razem zwrócili oni uwagę na ogromną rozbieżność między rzeczywistością a pobożnymi planami polityków. Komisja Europejska chciałaby, żeby nowe ciężarówki z długimi przodami jeździły po drogach już za osiem lat, czyli w 2022 roku. Problem jednak w tym, że opracowanie tego typu pojazdów zajmie producentom około 15 lat. Na tym jednak nie koniec – wielu producentów zainwestowało właśnie miliony euro w projekty zupełnie nowych kabin, które miały pozostać w użytku przez kilkanaście lat, przechodząc w międzyczasie tylko mniejsze i większe modernizacje. Nagle się jednak okazało, że za osiem lat miałyby one zostać całkowicie wycofane z produkcji, na co nawet tacy potentaci, jak koncern VW, czy Daimler nie mogą sobie od tak pozwolić.

Kilka zarzutów dołożyli do tego jeszcze Brytyjczycy, a konkretnie stowarzyszenie transportowców RHA, które zarzuca Unii Europejskiej po prostu brak przygotowania. Skoro za osiem lat nowe ciężarówki miałyby być gotowe, to ich opracowywanie trzeba by rozpocząć najpóźniej przedwczoraj. Jak jednak producenci mieliby to zrobić, skoro wymagania UE nie zostały w ogóle sprecyzowane? Nie wiadomo, czy „nosy” miałyby pojawić się we wszystkich klasach tonażowych, a także jakie konkretnie miałyby one mieć właściwości.

I tak Panowie i Panie dochodzimy do wniosku, że idea dłuższych kabin ciężarówek ma taką samą szansę być zrealizowaną do 2022 roku, co słynna akcja „Tiry na tory”. Jeśli producenci ciężarówek nie przygotują odpowiednich pojazdów w ciągu 8 lat, to Unia Europejska nota bene nie będzie miała nawet żadnej możliwości postawienia na swoim, bo ktoś ciężarówki produkować przecież musi. Ogromne koncerny będą mogły zresztą zawsze liczyć na poparcie krajowych polityków oraz lobbystów, którzy zrobią wszystko, żeby bronić interesy podmiotów zatrudniających miliony osób oraz płacących milionowe podatki.

Poniżej prototyp Renault Optifuel Lab z 2007 roku. Ciągnik wyposażony jest własnie we wspominany „nos”:
renault_optifuel_lab_prototyp