Ciężarowe „kagańce” skończyły 30 lat – europejska rocznica, a także zmiany i dyskusje

Europejska branża transportowa obchodzi w tym roku 30-lecie bardzo istotnej zmiany w przepisach. Mowa tutaj o wprowadzeniu obowiązkowych ograniczników prędkości dla samochodów ciężarowych, uniemożliwiających przekroczenie 90 km/h.

Rewolucyjne przepisy Wspólnoty Europejskiej, narzucające stosowanie ograniczników, weszły w życie 1 stycznia 1994 roku, a więc właśnie 30 lat temu. Wtedy to nakazano stosowanie „odcięcia” we wszystkich nowo rejestrowanych samochodach ciężarowych o DMC powyżej 12 ton. Następnie, 1 stycznia 1995 roku, objęło to pojazdy używane, wyprodukowane po 1 stycznia 1988 roku i pracujące w transporcie międzynarodowym. Kolejny rok później, 1 stycznia 1996 roku, te same zasady wprowadzono dla pojazdów pracujących w ruchu krajowym. Za to ostatnia zmiana miała miejsce 1 stycznia 2005 roku, gdy ograniczniki nakazano także poniżej 12 ton.

Gdy wprowadzono te zmiany w przepisach, jednym z głównych argumentów za ogranicznikami był strach przez rozwojem technologii. Ciężarówki zaczęły się bowiem stawać na tyle mocne oraz pewne w wprowadzeniu, że obawiano się masowego przekraczania przez nie dopuszczalnych prędkości. Ponadto limit 90 km/h miał ograniczyć zużycie paliwa, zmniejszyć tempo zużycia silników, spowolnić wymiany materiałów eksploatacyjnych, a także korzystnie wpłynąć na bezpieczeństwo.

Jak wykazały późniejsze raporty, oczekiwania częściowo udało się spełnić, choć szybko zauważono też problemy. Eksperci oszacowali, że pojawianie się „odcięcia” zmniejszyło spalanie w transporcie w zakresie od 3 do 11 procent. Zgadzano się też co do spadku ilości zdarzeń z udziałem ciężarówek. Efektem ubocznym stały się za to problemy z wydłużeniem procesu wyprzedzania przez samochody ciężarowe. Dlatego w tym samym czasie zaczęto propagować pierwsze zakazy wyprzedzania dla ciężarówek.

Co natomiast dzisiaj dzieje się w tym temacie? Po upływie okrągłych 30 lat, w Europie nikt już nawet nie próbuje walczyć o zniesienie ograniczników czy też ustawienie ich na wyższą prędkość. Wręcz przeciwnie – tylko przybywa firm, które blokują swoje pojazdy poniżej dopuszczalnej wartości, by ograniczyć w ten sposób zużycie paliwa. Za to w Ameryce Północnej kwestia blokowania ciężarówek pozostaje bardzo gorącym tematem, w którym sporo się zmienia i o którym sporo się dyskutuje.

Do ograniczników stopniowo przekonują się Kanadyjczycy. Dokładnie od dzisiaj trzecia kanadyjska prowincja – mianowicie Kolumbia Brytyjska – wystawia mandaty za brak „odcięcia” w ciężarówce. Oczekuje się tego w pojazdach o DMC powyżej 11,8 tony, wyprodukowanych od 1994 roku, natomiast sam limit ustalono na 105 km/h. To niewiele, gdyż dotychczas w Kolumbii Brytyjskiej były odcinki pozwalające ciężarówkom na legalne rozwinięcie 110 lub 120 km/h. Kanadyjczycy argumentują tę decyzję podobnie jak w Europie, a więc mówią o niższym zużyciu paliwa oraz o poprawie bezpieczeństwa.

Za to w Stanach Zjednoczonych nadal utrzymuje się wolność od ograniczników, choć w ubiegłym roku tamtejszy rząd ujawnił projekt zmian w przepisach, narzucający „odcięcie” na 109 km/h. Taka propozycja, jak na razie niezrealizowana, wywołała olbrzymie poruszenie i bardzo dużo głosów sprzeciwu, zwłaszcza wśród kierowców-właścicieli. Ci ostatni powoływali się na badanie z 2021 roku, udowodniające wręcz niekorzystny wpływ ograniczników na bezpieczeństwo. Opisywałem to w następującym artykule: Dlaczego ciężarówki nie powinny mieć ograniczników prędkości – argumenty i liczby. Poza tym Amerykanie obawiają się spadku wydajności w transporcie, wszak wiele tamtejszych tras zakłada naprawdę wysokie prędkości przelotowe. Tutaj również przytoczę ciekawy link, oparty o dane Volvo Trucks: Gdyby ciężarówki jeździły po 120 km/h – jak mocno musiałoby wzrosnąć spalanie?