W nawiązaniu do tekstu:
W Europie sprawa jest już przesądzona. Ograniczniki prędkości są obowiązkowe od 1994 roku i raczej nie wydaje się możliwe, by ktokolwiek mógł doprowadzić do ich zniesienia. Twierdzi się bowiem, że ograniczyły one zużycie paliwa ciężarówek o nawet 11 procent, a także pozwoliły poprawić bezpieczeństwa.
Jest jednak okazja, by spojrzeć na temat ograniczników w bardzo świeży sposób – z punktu widzenia kraju, gdzie nie są one obowiązkowe, ale wkrótce mogą się takimi stać. Amerykański departament transportu otrzymał bowiem oficjalny list, który apeluje o wprowadzenie ograniczników. Podpisało się pod tym stowarzyszenie największych firm transportowych w kraju, a także jedna z dużych organizacji zajmujących się bezpieczeństwem ruchu drogowego.
Amerykańscy zwolennicy ograniczników chcą wprowadzić je dla ciężarówek powyżej 12 ton (od tego limitu wymaga się w USA prawa jazdy na samochody ciężarowe). Proponują też trzy możliwe wartości, mianowicie 60, 65 lub 68 mph. W przeliczeniu to odpowiednio 96, 104 lub 109 km/h. Argumenty są zaś takie, że spowolnienie ciężarówek poprawi bezpieczeństwo, ograniczy zużycie paliwa i ograniczy emisję CO2. Mówi się więc o tym podobnie, jak w latach 90-tych w Europie.
Choć są też argumenty drugiej strony, a więc przeciwników ograniczania prędkości. Tutaj główną rolę odgrywa OOIDA, czyli stowarzyszenie małych firm transportowych, w tym głównie kierowców-właścicieli. Jego zdaniem tak zwane „kagańce” mogą przynieść katastrofalne skutki, zarówno dla gospodarki, jak i dla bezpieczeństwa oraz płynności ruchu. Podaje się też przy tym konkretne wyliczenia, opracowane między innymi przez Uniwersytet w Arkansas. A że u nas dawno takich głosów nie słyszeliśmy, postanowiłem Wam te argumenty zaprezentować:
1. Ograniczniki pogarszają płynność ruchu
Przede wszystkim trzeba wyjaśnić, że w większości amerykańskich stanów ruch odbywa się z prędkościami około 70-75 mph (112-120 km/h). Obecnie dotyczy to zarówno samochodów osobowych, jak i ciężarówek. Faktem też jest, że amerykański ruch odbywa się wyjątkowo płynnie i tylko nieliczne pojazdy przekraczają oficjalne limity.
Jeśli jednak wprowadzi się ograniczniki prędkości, a ciężarówki zaczną jeździć wolniej niż auta osobowe, a nawet wolniej niż przewiduje to limit danego stanu, płynność zostanie znacznie pogorszona. Mówiąc bardziej konkretnie, zwiększy się ilość interakcji między pojazdami, czyli wymuszonych przyspieszeń, hamowań lub zmian pasów ruchu. Jak podaje tutaj OODIA, w przypadku ciężarówki jadącej o 10 mph (16 km/h) wolniej niż auta osobowe, ilość takich interakcji idzie w górę o aż 227 procent.
2. Ograniczniki zwiększają prawdopodobieństwo wypadku
Te same względy mogą prowadzić do pogorszenia bezpieczeństwa. Skoro bowiem ruch będzie mniej płynny, łatwiej o niebezpieczną sytuację. W tym przypadku OODIA podaje przykład z ciężarówką jadącą zaledwie 5 mph (8 km/h) wolniej niż większość samochodów na drodze. Prawdopodobieństwo, że taki pojazd będzie uczestniczył w niebezpiecznym zdarzeniu, ma być od 50 do nawet 80 proc. wyższe.
3. Obiecane oszczędności są tylko fikcyjne
Co z wynikami, które znamy już z Europy? OODIA twierdzi, że obietnica poprawcy bezpieczeństwa oraz ograniczenia zużycia paliwa jest tak naprawdę ułudą. Owszem, ciężarówki będą jechały wolniej, więc powinny spalić mniej paliwa i wyemitować mniej spalin. Organizacja jednak twierdzi, że pogorszenie płynności ruchu zwiększy zużycie paliwa wielu mniejszych pojazdów, zmuszanych do hamowania i przyspieszania. Tym samym w skali całego kraju oszczędności nie będą zauważalne.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to OODIA wskazuje na presję czasu, która stale wywierana jest na kierowców. Skoro nawet na bezpiecznych i prostych odcinkach średnia prędkość będzie musiała zostać obniżona, kierowcy mogą próbować nadrobić czas w niekoniecznie sprzyjających warunkach. Chętniej podejmą ryzyko szybkiej jazdy przy gorszej pogodzie lub na krętym odcinku drogi. Wolniejsza jazda ma też sprzyjać przemęczeniu, jako że ciężarówki dłużej pozostaną na drodze.
4. Małe firmy stracą względem dużych
Na koniec pojawia się też argument ekonomiczny. Faktem jest, że najwięksi amerykańscy przewoźnicy już teraz korzystają z ograniczników prędkość. Montują je dobrowolnie, by ograniczyć zużycie paliwa swoich pojazdów. Jednocześnie pozostawiło to pewną niszę dla małych przedsiębiorstw, umożliwiając im przetrwanie na rynku. Mniejsze floty mogą bowiem sięgać po te zlecenia, które wymagają szybszej jazdy.
OODIA obawia się, że wprowadzenie ograniczników zlikwiduje tę niszę. Małe firmy stracą jakąkolwiek przewagę i będą zmuszone, by pracować dla tych największych. Wiele niewielkich przedsiębiorstw może też zostać zlikwidowanych. W efekcie zarobki obecnych kierowców-właścicieli mogą zmniejszyć się o łącznie 54 miliony dolarów rocznie. Znikną 54 miliony dolarów do wydania i sytuacja ekonomiczna branży może zostać pogorszona.
Film na ten temat, opublikowany przez OODIA już 4 lata temu: