Ciągnik siodłowy zlepiony z dwóch ciężarówek obok siebie – w teorii miało być taniej

Holendrzy to naród znany z bardzo ostrożnego podejścia do pieniądza, a jednocześnie z zamiłowania do ciekawych ciężarówek. Obie kwestie mogą się też przeplatać – jeśli jakaś absolutnie nietypowa konfiguracja może obniżyć koszty transportu, maksymalnie wykorzystując prawne normy, Holender zwykle się na taką konfigurację zdecyduje. Stąd też wiele zaskakujących pojazdów, które jeżdżą po tamtejszych drogach (jak powyższy przykład, opisywany tutaj). I jak się okazuje, historie tego typu znano już 90 lat temu. W swoim najnowszym artykule opowie o tym Krystian Pyszczek:

W swoich poprzednich artykułach niejednokrotnie opisywałem niezwykłe ciężarówki z dwoma silnikami jednocześnie. Jak być może pamiętacie stosowanie dwóch jednostek napędowych miało na celu zwiększenie mocy benzynowych ciężarówek w czasach, gdy diesle nie cieszyły się jeszcze zaufaniem. Choć pomysł ten ze współczesnej perspektywy wydaje się być całkowicie niedorzeczny, w rzeczywistości rozwiązanie to stosowano jeszcze nawet w latach 50-tych, co prezentowałem tutaj oraz tutaj. Jednak choć produkty Amerykanów z pewnością można uznać za niecodzienne, pod względem rozmachu oraz skomplikowania nie są w stanie przebić pomysłu na jaki wpadł pewien właściciel holenderskiej piekarni.

Fabryczny Ford AA:

Wszystko zaczęło się w 1932 roku kiedy to zarządca firmy Smeets z miasta Roermond, zajmującej się wytwarzaniem pieczywa oraz sprzedażą mąki, potrzebował do transportu swoich produktów ciężarówki o ładowności 3 ton. Holenderski przedsiębiorca postanowił jednak nie przepłacać, dlatego wyliczył, iż tańszym rozwiązaniem będzie kupno dwóch 1,5-tonowych Fordów AA. Jednak i tu pojawił się problem: w przypadku posiadania dwóch samochodów konieczne było zatrudnienie takiej samej liczby kierowców, nie mówiąc już o kosztach związanych z utrzymaniem podwójnej floty. W takiej sytuacji właściciel piekarni wpadł na genialny pomysł – połączył dwa posiadane Fordy w jedną ciężarówkę, która mogłaby przewieźć 3 tony ładunku. Swój pomysł przekazał do realizacji krajowej firmie Konings, swego czasu prężnie działającej w holenderskiej motoryzacji.

Już sama koncepcja była szalona, a jej wykonanie stanowiło prawdziwy kosmos. Konings Siam, bo taką nazwę otrzymała ciężarówka, opierał się na ramie jednego z egzemplarza, na który nałożono połączone karoserie dwóch Fordów. W efekcie mieliśmy do czynienia aż z dwiema maskami silników oraz bardzo szeroką szoferką kierowcy. W stosunku do oryginału maski były nieco cofnięte, podczas gdy błotniki przeniesiono bardziej do przodu. Na nich zamontowano również dwa reflektory, a trzeci zainstalowano tuż pod przednim zderzakiem. Oczywiście Siam był szerszy aniżeli standardowy Ford AA, jednak przednia oś pozostała standardowa, przez co przednie koła zostały „wciśnięte” w obrys całego samochodu.

Detale pojazdu, na zdjęciach z conam.info:

Dalej jednak robiło się jeszcze dziwniej. Choć nie zachowały się zdjęcia wnętrza, kierowca wsiadający do środka mógł przeżyć niemały szok. Fotel kierowcy został umieszczony dokładnie na środku, a pod deską rozdzielczą zainstalowano łącznie 4 pedały: jeden od gazu, drugi od hamulca, a pozostałe dwa od sprzęgła. Lub raczej dwóch sprzęgieł, bowiem ciężarówka posiadała aż dwie skrzynie biegów, których lewarki umieszczono po lewej i prawej stronie fotela kierowcy!

Powodem tego dziwnego rozwiązania jest fakt, iż ciężarówka posiadała łącznie dwa wały napędowe połączone z każdym z silników oraz dwie bardzo wąskie osie tylne, które zostały ułożone równolegle obok siebie. Przypominało to wąskie osie montowane w platformach do transportu ponadnormatywnego. A w praktyce oznaczało to, iż Siam posiadał z tyłu łącznie cztery koła, a każda para była kontrolowana przez swoją własną skrzynię biegów! Trzeba przyznać, iż w porównaniu z holenderskim wynalazkiem, jazda starymi Mackami z dwoma drążkami biegów była przysłowiową kaszką z mleczkiem.

Gotowy pojazd, jako ciągnik siodłowy:

Ciężarówka była gotowa w roku 1933 i choć projekt udało się zrealizować, a założenia teoretycznie miały sens, pojazd nie przyjął się jako środek transportu w piekarni. Zapewne dlatego, iż kierowca takiego cudaka musiał posiadać nie lada umiejętności, a koszt połączenia dwóch Fordów dorównywał zakupowi seryjnej ciężarówki o podobnej ładowności. Mówi się, że zbudowano kilka egzemplarzy Siama, z czego część poprawiono względem oryginału poprzez przesunięcie fotela kierowcy na bok oraz montaż jednego pedału sprzęgła. Wiadomo, iż oprócz egzemplarzy ze skrzynią ładunkową powstał również ciągnik siodłowy, który ciągnął naczepę również będącą projektem Koningsa. Ten samochód wyglądał jeszcze ciekawiej. I choć ten niezwykły twór obiektywnie nie miał zbyt wielu zalet, trzeba przyznać, iż jest niezwykle ciekawym i niestety mało znanym epizodem historii branży transportowej.

Więcej zdjęć omawianego pojazdu znajdziecie na colan.info.