Ciągnik siodłowy był za słaby, więc dołożyli mu drugi silnik – wysunięte V8 z osobówki

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

Dwusilnikowe ciężarówki to temat, który już niejednokrotnie był opisywany na łamach 40ton. Bywały najróżniejsze przyczyny, by stosować taki układ, od przewozu ciężkich ładunków ponadnormatywnych (jak transport skrzydeł do bombowców z okresu z II wojny światowej), po odpowiedź na restrykcyjne przepisy (jak alianckie ograniczenia silnikowe w okupowanych Niemczech). Jak się jednak okazuje, temat nadal nie został wyczerpany i nadal znajdziemy w nim ciekawostki. Udowadnia to chociażby bohater dzisiejszego tekstu w postaci dosyć nietypowo wyglądającego Diamonda T.

Seryjny Diamond T 730C:

W latach 50-tych i 60-tych ciężarówki napędzane silnikami benzynowymi były czymś zupełnie normalnym. Oczywiście na rynku dostępne były już wtedy znacznie nowocześniejsze diesle, jednak niektórzy producenci oraz przewoźnicy nadal woleli korzystać ze starej sprawdzonej technologii w postaci „benzyniaka”. Było to zauważalne zwłaszcza w Ameryce, gdzie diesle pojawiły się później niż u nas i początkowo uchodziły za bardziej problematyczne. Wszystko to pomimo faktu, że silniki benzynowe często były dużo słabsze i bardziej paliwożerne od swoich wysokoprężnych kuzynów.

I tak oto dochodzimy do niejakiego Franka Grippa Seniora, Amerykanina, który w latach 60-tych na terenie stanu Illinois prowadził firmę transportową zajmującą się transportem zboża. W całym przedsięwzięciu pomagał mu syn, Frank Gripp Junior, który pełnił rolę kierowcy. Jego narzędziem pracy był dosyć stary Diamond T 730C z 1957 roku. To model z jednostką napędową umieszczoną pod kabiną kierowcy, przy czym rzeczonym silnikiem był 6-cylindrowy 7,37-litrowy benzynowy motor International Harvester Red Diamond RD450. Rozwijał on moc około 200 KM i co typowe dla „benzyniaków”, miał naprawdę niewielki moment obrotowy. Trudno się więc dziwić, iż po załadowaniu ciężkim zbożem ciężarówka stawała się przysłowiowym „zawalidrogą”. Niemniej rodziny nie było stać na nowszy i mocniejszy ciągnik, dlatego też zdecydowano się ulepszyć Diamonda T, dodając mu… drugi silnik.

Buick Skylark i jego 4,9-litrowe V8:

Sam sposób montażu drugiego silnika był dosyć nietypowy. Postanowiono bowiem umieścić go tuż przed oryginalną jednostką napędową, po czym całość zamierzano połączyć jednym długim wałem napędowym, zrównując przy tym prędkości obrotowe obydwóch motorów. Aby to zrobić do płaskiego przodu Diamonda T dodano nowe podłużnice i nałożono na nie dosyć komicznie wyglądającą maskę, pod którą spoczywał dodatkowy silnik. Początkowo planowano zastosować chłodzone powietrzem V4 firmy Wisconsin, jednak motor ten nie mógł wkręcać się na równie wysokie obroty co oryginalny RD450. W drugim podejściu wypróbowano 6-cylindrową jednostkę Jeepa, jednak i to rozwiązanie zawiodło, głównie za sprawą dosyć niskiej mocy. Za trzecim podejściem jednak postanowiono pójść na całość i zdecydowano się zastosować 4,9-litrowe benzynowe V8 produkcji Buicka. Motor ten, na co dzień napędzający m.in. osobowy model Skylark, osiągał od 210 do 250 KM mocy (w zależności od wersji). Po dołożeniu go do ciągnika można było więc osiągnąć ponad 400 KM, dwa razy więcej niż fabrycznie.

Diamond T z dodatkowym V8 Buicka:

Tak jak wspomniałem V8 Buicka i oryginalny 6-cylindrowy motor produkcji Internationala połączone zostały jednym, bardzo długim wałem napędowym. Wał ten przechodził przez specjalny otwór w chłodnicy RD450 i był zamontowany wprost do koła pasowego wału korbowego. Oprócz tego Pan Gripp dołożył do swojego wynalazku 3-biegową automatyczną skrzynię biegów, która również pochodziła z Buicka. Skrzynia oraz jej przemiennik momentu obrotowego kontrolowała obydwa silniki jednocześnie, dzięki czemu przerobionym Diamond T jeździło się jak tradycyjną ciężarówką, bez konieczności obsługiwania każdej jednostki napędowej z osobna.  Co więcej ten nietypowy twór, choć niezbyt urodziwy za sprawą swojej wysuniętej maski, w praktyce okazał się być bardzo udany. Już podczas pierwszej przejażdżki obydwaj Panowie zauważyli, iż są w stanie wyprzedzić większość samochodów poruszających się po autostradzie, a jedynym problemem było ślizganie się sprzęgał podczas dodawania gazu. Z resztą ta niedogodność i tak szybko została wyeliminowana, a zarobiono to porostu poprzez zamontowanie mocniejszych sprężyn sprzęgła.

Zdjęcia po odrestaurowaniu:

Niezwykły Diamond T służył w normalnym transporcie aż do 1975 roku, kiedy to zdecydowano się wycofać go z dróg ze względu na postępującą korozję. Podobno w międzyczasie powstał także drugi egzemplarz, choć obecnie nie ma na jego temat praktycznie żadnych informacji. Wracając jednak do meritum: w połowie lat 80-tych opisywana ciężarówka została  sprzedana kolekcjonerowi, który z kolei przekazał ją dalej firmie Adams Transit, posiadającej kolekcję niezwykłych pojazdów. Wówczas to podjęto decyzję o renowacji Diamonda T, którym w tym czasie był już w opłakanym stanie. Całe przedsięwzięcie zakończyło się sukcesem, choć podobno podczas jazdy próbnej nieomal doszło do wypadku: ważący około 180 kilogramów silnik Buicka podobno tak mocno zmienił rozłożenie masy, iż jazda tym dwusilnikowym cudem bez podpiętej naczepy była dosyć niebezpieczna. Na szczęście niezwykły ciągnik, zwany przez wielu „The Pig Nose Truck” (z ang. ciężarówka ze świńskim ryjkiem) przetrwał do dnia dzisiejszego i według najnowszych informacji obecnie znajduję się w muzeum w pobliżu Waszyngtonu.

Zdjęcie w muzeum: