30-letnie ciężarówki, które przejechały kilkaset kilometrów i przepłynęły miliony mil

Aktualizacja: zdjęcia ze statku niestety musiały zostać usunięte

W ramach poniedziałkowej ciekawostki przyjrzymy się teraz dwóm ponad 30-letnim ciężarówkom. Pojazdy te znajdują się w nieustannym użytku i każdego dnia przemierzają międzykontynentalne trasy, a mimo to ich liczniki nigdy nie przekroczyły nawet 1000 kilometrów przebiegu.

Tę zaskakującą historię przedstawił mi mechanik okrętowy, który pracuje obecnie na tak zwanych samochodowcach. Tego typu statki wykorzystywane są w dalekobieżnym, zwykle międzykontynentalnym transporcie pojazdów, w tym także samochodów ciężarowych. To właśnie o nich wspominałem między innymi w następującym artykule: Meksykański MAN TGX i Star 200 eksportowany do USA – spotkanie w Bremerhaven.

Jak taki transport wygląda w praktyce? Wjazd na samochodowce odbywa się po specjalnych rampach, wprost z nabrzeża, a następnie auta ustawiane są na co najmniej kilku pokładach. Łącznie można tam zmieścić nawet kilka tysięcy samochodów jednocześnie, naturalnie w zależności od ich rozmiaru. By natomiast umożliwić przewóz także wyższych pojazdów, jak wspomniane ciężarówki lub na przykład maszyny rolnicze, część pokładów wyposażona jest w regulację wysokości. I właśnie tutaj dochodzimy do dwóch wiekowych ciężarówek, które zapowiedziałem już na wstępie.

Na statku, którym Maciej pływa obecnie, system regulacji wysokości bazuje na dwóch hydraulicznych podnośnikach japońskiej produkcji, zdolnych wytrzymać obciążenie 30 ton. Nie są to jednak podnośniki zamontowane na stałe, lecz konstrukcje mobilne, umieszczone na ciężarowych podwoziach marki Isuzu. W zależności od potrzeb można je więc przemieszczać po statku i podstawiać pod rozmaite pokłady, co zwiększa uniwersalność całej konstrukcji.

Przykładowe Isuzu Forward tej generacji:

Te dwa pojazdy to japońskie, średniotonażowe ciężarówki Isuzu Forward, w wersjach z lat 1985-1994. Przy tym pierwszy z egzemplarzy ewidentnie pochodzi z początku produkcji i wyposażony jest w specjalistyczną, niskowejściową kabinę. Samochód ten nie ma nawet dachu szoferki, zastępując go niewielką klatką bezpieczeństwa. Dzięki temu może być podstawiany nawet pod najniższe sektory pokładów. Za to drugi egzemplarz wygląda już na wersję poliftową, z początku lat 90-tych i zdołał zachować fabryczną, pełnowymiarową kabinę. Z tym tylko zastrzeżeniem, że przez kilka dekad nadwozie straciło już część przeszklenia, a jego dach ewidentnie był już kiedyś naprawiany.

Seria Forward z omawianego okresu otrzymywała silniki diesla o pojemności 6,5 lub 7,2 litra, dostępne zarówno w wolnossącej, jak i turbodoładowanej wersji. Oba warianty znane były z bardzo dużej wytrzymałości, robiąc ogromną karierę nie tylko w Japonii, ale też w innych krajach azjatyckich, a nawet w Stanach Zjednoczonych. Wydaje się to więc idealny sprzęt do takiej wieloletniej, stacjonarnej pracy. Trzeba tu zaś podkreślić, że silniki obu ciężarówek wprawiane są w ruch znacznie częściej niż ich koła. Ruch hydraulicznych podnośników opiera się bowiem na przystawce mocy, a więc wymaga pracy głównego silnika ciężarówki.

Obsługując pokłady statku, oba samochody pokonały już zapewne miliony mil morskich, często na bardzo dalekich, transoceanicznych trasach. Za to okazji do wyjechania z jednostki mogło nie być tutaj po prostu wcale, tym bardziej, że obie ciężarówki nie są nawet w żadnym kraju zarejestrowane. To też sprawia, że na przykład licznik nowszego egzemplarza wskazywał w momencie wykonania zdjęć 836 kilometrów przebiegu. Samochód miał też niemal idealnie zachowane wnętrze i oczywiście brak jakiejkolwiek korozji. Gdy już więc oba Isuzu wyjadą kiedyś w końcu ze statku, będą prawdziwymi ewenementami, nadającymi wprost do muzeum.