W nawiązaniu do tekstu:
Autotransportery: jak wyglądają te ciągniki, jak zdjąć zabudowę i jak montowane są siodła
Dołączone do tego tekstu zdjęcia to pamiątka po początkowym okresie pandemii, gdy fabryki motoryzacyjne wstrzymywały swoje działanie, a ciągniki masowo wypinano z autotransporterów, łącząc ze zwykłymi naczepami. Wydawałoby się, że takie obrazki odeszły już do przeszłości, i to dobry rok temu. Jak jednak twierdzi, organizacja ECG, wkrótce sytuacja może być jeszcze gorsza niż na początku ubiegłego roku.
ECG zrzesza firmy zajmujące się logistyką samochodową. Stowarzyszeni tam przewoźnicy odpowiadają za nawet 80-95 procent dostaw samochodów w całej Europie. I jak twierdzi ECG, ich sytuacja znowu stała się wyjątkowo ciężka. Tym razem to kwestia niedoboru układów scalonych, który na całym świecie paraliżuje produkcję pojazdów. Pracownicy fabryk wysyłani są na całe tygodnie przymusowych urlopów, na placach zbiera się tysiące niedokończonych pojazdów, a klienci całymi miesiącami czekają na opóźnione odbiory.
W efekcie, już po raz drugi w ciągu zaledwie roku, ruch autotransporterów bywa sparaliżowany. Ciężarówki coraz częściej stoją na placach, a nawet średnioterminowe planowanie ich pracy okazuje się niemożliwe. Dotyczy to także dużych przewoźników, dysponujących stałymi kontraktami. Jednego dnia samochody są bowiem wytwarzane, a drugiego ogłasza się kolejną, tygodniową przerwę w fabryce.
W związku z powyższym, ECG domaga się przede wszystkim lepszego i szybszego przepływu informacji. Ułatwiłoby to planowanie przewozów w tak niesprzyjających warunkach. Poza tym wszyscy po prostu czekają na koniec kryzysu z układami scalonymi. Choć, jak zapowiedział już między innymi koncern Stellantis (Fiat, Peugeot, Citroen), ten może przeciągnąć się jeszcze do wiosny przyszłego roku.