Zapłacą 30 mln euro kary za złe zatrudnianie kierowców, po czym przejma konkurencję

W tej sprawie nie brakowało głośnych informacji. W pewnym momencie na trzy miesiące do aresztu trafił sam prezes firmy, a zarzuty mówiły o „handlu ludźmi”. Ranga procesu była też szczególnie wysoka, gdyż mowa o jednej z największych firm transportowych w Europie. Belgijskie przedsiębiorstwo Jost Group ma półtora tysiąca ciągników i zatrudnia dwukrotnie tyle kierowców, w tym ogromną grupę obywateli Rumunii.

A teraz cała sprawa się kończy, jako że w poniedziałek – po sześciu latach śledztwa – zawarto oficjalną ugodę. Zarząd firmy przyznał się do winy, wraz z prokuraturą ustalono karę finansową, a także uzgodniono dodatkowe, indywidualne kary dla trzech osób. W grudniu wszystko ma zostać oficjalnie zatwierdzone i wówczas słynny proces odejdzie do historii

Firma zgodziła się zapłacić 30 milionów euro, w tym 27 milionów bezpośrednio do funduszu ubezpieczeń społecznych. To zadośćuczynienie za unikanie belgijskich składek społecznych, zatrudniając kierowców m.in. poprzez rumuńską spółkę, a następnie ściągając ich samolotami do Belgii, by tam wykonywali swoją pracę. Wspomniany prezes firmy i dwóch jego bliskich współpracowników ma też otrzymać kary sześciu miesięcy więzienia. Będą to jednak kary zawieszone, a więc nie zostaną wyegzekwowane, jeśli skazani nie popełnią kolejnych przestępstw. To też oznacza, że firma będzie musiała bardzo dobrze się pilnować.

Czy natomiast 30 milionów euro to duża dla takiego giganta? Tutaj mogę Wam odpowiedzieć na przykładzie. Otóż w dniu dzisiejszym, czyli dokładnie dwa dni po informacjach o 30-milionowej ugodzie, oskarżony przewoźnik pochwalił się przejęciem jednego z głównych konkurentów. Jost Group wykupuje kompletną firmę BE-Trans, dysponującą 200 własnymi ciężarówkami i specjalizującą się w przewozie kontenerów morskich. To dokładnie ta firma, o której pisałem dzisiaj w kwestii „stonóg” z układem wywrotu.

Źródło informacji: De Tijd