Wszystkie ciężarówki budowali ręcznie, na indywidualne zamówienie – historia Marmona

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

We współczesnym świecie nie ma już miejsca na coś takiego, jak ręcznie produkowane ciągniki siodłowe do transportu dalekobieżnego. Największe zakłady produkcyjne wytwarzają po kilkaset pojazdów na dobę, a klienci poszukujący bardzo specjalistycznego sprzętu muszą korzystać z zewnętrznych warsztatów. Była jednak w historii pewna marka ciężarówek, dla której kierowca-właściciel był wręcz świętością. Producentem tym był amerykański Marmon, wytwarzający swoje samochody właśnie ręcznie i przez to określany mianem „Rolls-Royce’a wśród ciężarówek”.

Jedna z pierwszych reklam Marmona:

Historia Marmona obfituje w szalenie ciekawe epizody z dziejów motoryzacji i to nie tylko tej ciężkiej. Wszystko zaczęło się już w 1851 roku: wtedy to właśnie  Howard Carpenter Marmon założył w Indianapolis (stan Indiana) manufakturę zajmująca się wytwarzaniem… maszyn do mielenia mąki. Szybko jednak zdecydowano o zmianie branży i tym oto sposobem w 1902 roku powstało motoryzacyjne przedsiębiorstwo Marmon Motor Car Company. Samochody tej marki szybko zyskały renomę bardzo trwałych i luksusowych, co szybko przełożyło się też na rynkowy sukces. Jakby tego było mało Marmon stał się znany również w świecie motorsportu. W 1911 roku kierowca  Ray Harroun prowadzący wyczynowy model Wasp odniósł pierwsze w historii zwycięstwo w legendarnym wyścigu Indianapolis 500. Amerykanin przejechał w casie 6 godzin 42 minut dystans 805 kilometrów, uzyskując średnią prędkość na poziomie 120 km/h. Podkreślam, zrobił to 111 lat temu! Dokładnie ten sam pojazd zapisał się też w historii jako pierwszy samochód zbudowany w układzie jednomiejscowym oraz pierwsze auto w którym zastosowano lusterko wsteczne.  Także w późniejszych latach Marmon zaskakiwał swoją innowacyjnością. Dla przykładu w 1927 roku inżynierowie tej marki zaczęli prace nad pierwszym w historii, 200-konnym silnikiem V16, który ostatecznie wprowadzono na rynek 4 lata później w ultraluksusowym modelu Sixteen.

Marmon Wasp:

Marmon Sixteen:

To niezwykłe pasmo sukcesów nie mogło jednak trwać wiecznie. Wszystko zmieniło się na gorsze już w 1929 roku, kiedy to krach na nowojorskiej giełdzie doprowadził do ogólnoświatowego kryzysu. Były to niezwykle trudne czasy dla wszystkich producentów aut i Marmon nie stanowił pod tym względem wyjątku, tym bardziej, iż producent ten wytwarzał głównie drogie, luksusowe limuzyny. Ostatecznie w 1933 roku zdecydowano się porzucić produkcję aut osobowych, w zamian nawiązując współpracę z byłym wojskowym, Arthurem Herringtonem. W ten oto sposób powstała nowa marka Marmon-Herrington która skupiała się na budowie specjalistycznych ciężarówek, przeznaczonych głównie na potrzeby wojska. Oferowane przez tą firmę ciągniki siodłowe były w swoim czasie jednymi z największych pojazdów w swojej klasie, a autorskie napędy na cztery koła i układy półgąsienicowe montowano do seryjnych ciężarówek innych marek takich jak Ford, Dodge czy też Chevrolet. Ciężarowe Marmony znalazły zastosowanie również na rynku cywilnym, a najciekawszym tego przykładem są niezwykłe autobusy kursujące po pustyniach Bliskiego Wschodu, które szerzej opisywałem w artykule zatytułowanym 100 km/h na liczniku i Beduin zamiast GPS-u – zestawy z naczepami do wożenia osób. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku aut osobowych, także tutaj kierowcy dostawali bardzo niezawodne maszyny, zdolne znieść najgorsze warunki klimatyczne i zaniedbania serwisowe.

Modele przedwojenne:

Po dekadach skupiania się na pojazdach specjalistycznych, lata 60-te przyniosły duża zmianę. Wtedy włąśnie Marmon-Herrington postanowił zająć się budową ciągników siodłowych przeznaczonych typowo do cywilnego transportu dalekobieżnego. W tym celu zbudowano serię prototypów ciężarówek z silnikiem pod kabiną (czyli tak zwanych caboverów), które następnie wysłano na testy do firm transportowych. W międzyczasie zmieniła się także nazwa całego przedsiębiorstwa: w 1963 roku Arthur Herrington przeszedł na emeryturę, a nowym właścicielem marki została niezwykle bogata rodzina Pritzkerów, która przemianowała całość na Marmon Motor Company. Jednak już w 1964 roku marka Marmon trafiła pod skrzydła innej spółki, a mianowicie Space Corporation, która z kolei przeniosło całą produkcję z Indianapolis do miasta Garland w Teksasie. Oczywiście całą tą historię różnych przejęć trochę dla was skróciłem, aby zwyczajne nie zanudzać, bo cały ten proces był nieco bardziej skomplikowany, a wspominam o tym głównie z kronikarskiego obowiązku. Skupmy się zatem na tym co każdy lubi najbardziej czyli na samych ciężarówkach.

Pierwszy ciągnik Marmona, model HDT z lat 1962-1963:

Pierwszym ciągnikiem opisywanej w artykule marki był cabover o oznaczeniu HDT (skrót od Heavy Duty Tractor) który zadebiutował w 1962 roku jeszcze jako Marmon-Herrington. Dwa lata później wraz z przejęciem przedsiębiorstwa przez Space Corporation model ten został nieco zmodyfikowany, przy czym największymi nowościami była aluminiowa konstrukcja szoferki oraz nieco zmieniony pas przedni. Marmon HDT początkowo występował w parze z 218-konnym motorem Detroit Diesel lub też nieco mocniejszymi 220-konnymi Cumminsami oraz Caterpillarami. Oczywiście wartości te zaczęły rosnąć i już pod koniec lat 60-tych klienci mogli nabyć także wersje 430-konne wyposażone zarówno w kabiny dzienne jak i przestronne sypialnie. Kolejną ważną datą w historii był natomiast rok 1969 kiedy to do oferty wprowadzono nową ciężarówkę: CHDT, bo tak nazwano ten model, wyróżniał się typowo amerykańskim układem z wysuniętą do przodu maską (tak zwany conventional). Rozwiązanie to pozwoliło na wykorzystywanie jeszcze większych i mocniejszych jednostek, które bez problemu mogły zmieścić się pod kanciastym „dziobem”.

HDT po modernizacji i model CHDT z wysuniętą maską:

Na pierwszy rzut oka ciężarowe Marmony nie wyróżniały się niczym szczególnym. Ewentualnie można było nazwać je brzydszymi od konkurencji, za sprawą prostych, kanciastych kabin. Gdyby jednak zapytać o te ciężarówki ówczesnych kierowców, dla wielu z nich Marmon był prawdziwym pojazdem marzeń. W dużej mierze wynikało to z faktu, iż niemal każdy egzemplarz wykonywany był na indywidualne zamówienie klienta, który posiadał przy tym wręcz nieograniczoną dowolność w konfigurowaniu swojego przyszłego ciągnika. Co więcej każda sztuka od początku do końca wykonywana była całkowicie ręcznie, co nie dość, że stanowiło sztukę samą w sobie, to jeszcze gwarantowało wyśmienitą jakość. I tak było w praktyce, bowiem w czasach swojej świetności  Marmony uchodziły za pojazdy bardzo niezawodne, a przy tym wręcz luksusowe. Ten charakter został zachowany także wraz z wprowadzeniem drugiej generacji modelów HDT oraz CHDT która pojawiła się wraz z początkiem 1974 roku. Oprócz nowej, nieco zgrabniejszej stylistyki oraz poszerzeniu gamy silnikowej (która z czasem obejmowała nawet 600-konne jednostki!) jeszcze bardziej skupiono się na satysfakcji klienta. Tym oto sposobem każdy Marmon otrzymywał klimatyzację, CB radio, pneumatyczne zawieszenie fotela kierowcy, czy chromowane dodatki. W 1973 roku tak doposażone ciągniki robiły wrażenie, a pamiętajmy, iż w tym przypadku mówimy o wersji podstawowej! Także jakość wykonania bardzo mocno wyprzedzała konkurencyjne ciężarówki: tak się składa, iż miałem okazję porozmawiać z kierowcami którzy posiadali te niezwykłe maszyny i niemal wszyscy wspominali, iż materiały wewnątrz kabin były miękkie niczym w luksusowych Cadillacach. Nic zatem dziwnego, iż Marmony zaczęły być określane „ciężarowymi Rolls-Royce’ami”. Sam producent natomiast określał swoje produkty mianem „rare breed” czyli „rzadkiego gatunku”, co z resztą miało spore odzwierciedlenie w rzeczywistości: ręczna produkcja oraz rygorystyczne kontrole jakości sprawiały, iż rocznie powstawało zaledwie około 100 egzemplarzy tych niezwykle prestiżowych ciągników.

Marmony CHDT oraz HDT drugiej generacji:

Widok na wnętrza z miękkimi obiciami:

Rok 1980 przyniósł Marmonowi wiele nowości. Przede wszystkim wprowadzony został nowy ciągnik BCHDT-BC przeznaczony do najcięższych zadań, a istniejące już modele poddano modernizacji obejmującej m.in. wymianę okrągłych reflektorów na kwadratowe, dodanie kabin sypialnych z podwyższonym dachem, oraz zamontowanie nowej maski, grilla oraz bardziej zaokrąglonych drzwi. Zmieniło się także ich oznaczenie: od tej pory wariant z silnikiem pod kabiną określany był mianem „110”, natomiast ciągnik z wysuniętym przodem otrzymał numer „54”. Wtedy też firma zaczęła zmieniać swój charakter, otwierając się także na odbiorców flotowych. Specjalnie zubożone ciągniki oznaczano jak „F” od słowa „Fleet” czyli „flotowy”, podczas gdy warianty luksusowe otrzymały literkę „P” od słowa „Premium”. Dla przykładu: Marmon 110P był caboverem w konfiguracji luksusowej, natomiast w przypadku 110F mieliśmy do czynienia z wariantem przeznaczonym typowo dla dużych firm.

Marmon 54P z podwyższoną kabiną sypialną:

Broszura z modelami 110P (po lewej) i 110F (po prawej):

Jedno jednak pozostało niezmienne: Marmony nadal były cenione za wysoką jakość wykonania, co doceniła chociażby amerykańska armia: to właśnie te ciężarówki wchodziły m.in. w skład zestawów transportujących broń nuklearną. I choć marka ta była przeznaczona przede wszystkim dla transportowych konserwatystów, nie można powiedzieć, iż Marmon nie szedł z duchem czasu. Doskonałym przykładem na to jest chociażby wprowadzony w 1985 roku model 57F będący lekkim ciągnikiem do pracy na trasach lokalnych. Model ten wyróżniał się nową, pochyloną, a co za tym idzie także bardziej aerodynamiczną maską. Mniej więcej właśnie wtedy też opisywana marka zaczęła powoli odchodzić od swoich charakterystycznych kanciastych kształtów, w zamian budując ciągniki opływowe. Nie zrezygnowano jednak z drobiazgowej kontroli jakości i oczywiście ręcznej produkcji: wystarczy wspomnieć, iż w latach 90-tych Marmon zatrudniał zaledwie 175 osób, a jego zdolności produkcyjne wynosiły zaledwie 3 ciężarówki dziennie.

Marmon 57 z naczepą do transportu broni nuklearnej:

Lekki Marmon 57F:

Aerodynamiczny Marmon SB103R z lat 90-tych:

A skoro o latach 90-tych mowa to niestety stanowiły one początek końca tej legendarnej marki. Dlaczego tak się stało? Cóż, niestety główne atuty Marmona czyli prestiżowy charakter oraz ręczna produkcja, okazały się być też jego największym przekleństwem. Klienci zwyczajnie bardziej woleli kupować tańsze, a przy tym produkowane masowo ciągniki dużych koncernów. Dodatkowo Marmon posiadał dosyć słabą sieć dealerską, a jego eksportowe sukcesy ograniczyły się jedynie do dosłownie kilku egzemplarzy zmontowanych w odległej Australii. Innymi słowy: w tym przypadku ilość wygrała z jakością. Oczywiście producent z Teksasu nie poddał się bez walki: aby uzyskać choć trochę potrzebnych do przetrwania środków, część linii produkcyjnych przekazano marce International, jednak i to okazało się niewystarczające. W efekcie w lutym 1997 roku mury fabryki opuścił ostatni ciągnik marki Marmon. Był to aerodynamiczny model 125 DHR wyposażony w 470-konny motor Detroit Diesel serii 60  oraz podwyższoną kabinę sypialną. Jego nabywcą stał się Amerykanin o dosyć swojsko brzmiącym nazwisku, mianowicie niejaki Ken Matuszak. I co więcej, pan Matuszak posiada ten ciągnik do dnia dzisiejszego.

Ostatni Marmon w historii prezentowany na zlocie

Jeden z nielicznych zachowanych Marmonów 110P: