W mijającym tygodniu miałem okazję jeździć wyjątkową odmianą Iveco Daily. Była to wersja Electric, a więc całkowicie elektryczny wariant z nowej, proekologicznej gamy Blue Power (przedstawianej tutaj). Co więcej, nie był to żaden prototyp, a auto które normalnie można dzisiaj zamówić. Trzeba tylko przygotować się na niemałą cenę.
Kilka teoretycznych informacji:
Zacząć należy od stwierdzenia, że Iveco Daily Electric to pełna gama pojazdów do najróżniejszych zastosowań. Samochód można zamówić jako jednego z wielu furgonów, podwozie pod zabudowę lub lekki autobus, wybierając między DMC od 3,5 o 5,6 tony. Można też wybierać między pojedynczym lub podwójnym tylnym ogumieniem, a nawet przygotowano dwie wersje mocowe silników. Tak szerokiej oferty nie ma żaden z elektrycznych konkurentów.
W zależności od potrzeb, dobierzemy też ilość baterii. Można ich zamontować maksymalnie trzy, osiągając wówczas 200 kilometrów rzeczywistego zasięgu lub 280 kilometrów według laboratoryjnej normy NEDC. Dla porównania, tacy konkurenci jak Renault Master Z.E., czy MAN eTGE mają zasięg znacznie niższe. U MAN-a będzie to 160 kilometrów według normy NEDC, a Renault osiąga 200 kilometrów, ale również według NEDC. Uwaga – wszystko to dane podawane dla samochodów bez ładunku.
A z czego wynika ta przewaga nad konkurencją? Iveco zdecydowało się na zastosowanie mniej nowoczesnych, ale za to bardziej wydajnych baterii. Podczas gdy konkurenci stawiają na baterie litowo-jonowe (takie same jak w wielu urządzeniach elektronicznych), Iveco trzyma się baterii sodowo-niklowo-chrolowych. Potrafią one zapewnić wyższy zasięg, choć mogą się okazać uciążliwe w użytku. Gdy bowiem rozładujemy taką baterię do zupełnego zera, jej ponowne wdrożenie do użytku będzie wymagało wielogodzinnego rozgrzewania. Zresztą, normalne ładowanie, a więc po dojechaniu ładowarki o własnych siłach, też trochę potrwa.
W przypadku zastosowania szybkiej ładowarki, Iveco Daily Electric potrzebuje 2 godzin ładowania. W przypadku zastosowania zwykłej stacji ładowania, będzie to 10 godzin, natomiast ładowanie z domowego gniazdka potrwa aż 24 godzin. Dla porównania, wspomniany MAN eTGE ma potrzebować przy szybkiej ładowarce zaledwie 45 minut.
Wrażenia z jazdy
Wsiadając do Iveco Daily Electric od razu rzuci nam się w oczy kilka szczegółów. Po pierwsze, obrotomierz wyskalowany jest do 120, jako że elektryczny silnik jest w stanie osiągnąć kilkanaście tysięcy obrotów na minutę. Na desce rozdzielczej mamy też tablet, który informuje o zasięg lub ewentualnym ładowaniu. Poza tym – co też jest ciekawostką – egzemplarz, którym jeździłem, nie miał na pokładzie klimatyzacji. W tym konkretnym aucie postanowiono jej nie montować, by w ten sposób osiągnąć wyższy zasięg.
Za kierownicą wyraźnie słyszalne było wycie układu napędowego, występujące chyba we wszystkich samochodach elektrycznych. Naturalnie jest ono znacznie cichsze niż dźwięk jakiegokolwiek silnika spalinowego. Niemniej muszę przyznać, że na tle innych aut elektrycznych, którymi dotychczas jeździłem, Daily Electric było stosunkowo głośne.
A co z dynamiką? Z jednej strony, wbrew moim oczekiwaniom, Iveco Daily Electric nie okazało się zbyt szybkie. Z drugiej jednak strony, gdy spojrzałem na dane techniczne, musiałem zwrócić elektrycznemu silnikowi honor. Okazuje się bowiem, że że furgony na pojedynczych kołach – a takim właśnie jechałem – otrzymują słabszy wariant napędu. Ma on dokładnie 60 kW, czyli niecałe 82 KM. Jak więc na tak małą moc, samochód jedzie całkiem żwawo, a na pewno żwawiej niż robiłby to 82-konny silnik spalinowy. Dla porównania, mocniejsze warianty na podwójnych kołach mogą rozwinąć 80 kW, czyli około 109 KM.
Trzeba przy tym pamiętać, że Iveco Daily Electric to oferta tylko do miasta. Świadczy o tym nie tylko zasięg, ale też ograniczenie maksymalnej prędkości do 90 km/h. Co więcej, w mieście doskonale sprawdzi się też system automatycznego odzyskiwania energii z toczenia. Dzięki niemu, gdy tylko puścimy pedał gazu, samochód automatycznie zaczyna hamować, ładując przy tym swoje baterie. Tutaj po raz kolejny odwołam się też do nagrania – w momencie, w którym wskazówka prędkościomierza opada, nie używam hamulca, lecz samochód hamuje sam. Jak więc widzicie, robi to całkiem skutecznie.
Dodam też, że Iveco Daily Electric ma dwa tryby jazdy. Tryb normalny (choć oficjalnie zwany Power) oddaje nam do dyspozycji pełną dynamikę silnika. Trzeba być jednak ostrożnym, bo zbyt częste wciskanie „gazu” w ziemię szybciej rozładuje baterię. Jeśli natomiast chcemy jechać spokojnie, oszczędzając prąd, możemy przejść w tryb Eco. Wówczas samochód zrobi się wyraźnie słabszy, ograniczając pobór energii.
A na koniec czas na informację o cenie. Jak już wspomniałem na wstępie, Iveco Daily Electric można już normalnie zamówić. Niemniej ceny rozpoczynają się od 88 tys. euro za furgon w najniższej i najkrótszej wersji, z 82-konnym silnikiem. Spory jest też okres oczekiwania, wynosząc około pół roku. Wszystko dlatego, że auto nie jest produkowane seryjnie, a jedynie na konkretne zamówienia.