W Indiach też mają jeździć ciężarówki na wodór – ekologia w bardzo słabym wydaniu

Rozwój bezemisyjnego transportu to temat kojarzony głównie z Europą, Chinami lub Stanami Zjednoczonymi. Muszę zresztą przyznać, że w innych częściach świata mówi się na ten temat znacznie mniej. Nie znaczy to jednak, że temat zupełnie tam nie istnieje, a przykładem może być najnowsza, ciężarowa premiera z Indii.

Indyjski koncern Tata, będący prawdziwym potentatem lokalnego rynku, zaprezentował dwa prototypy ciężarówek wodorowych. W obu przypadkach są to ciągniki z serii Prima, najnowocześniejszej w całej gamie koncernu. Wspólnym elementem jest też wieża na zbiorniki wodoru, umieszczona za kabiną i zintegrowana ze spojlerami. Za to napęd zrealizowano w tych pojazdach na dwa zupełnie różne sposoby. Pierwszy prototyp, o oznaczeniu Tata Prima H.55S, posiada po prostu silnik spalinowy, do którego zamiast olej napędowego wtryskuje się wodór. Coś takiego oznacza wyeliminowanie emisji gazów cieplarnianych z wykorzystaniem nieznacznie zmodyfikowanego diesla. Drugi ciągnik to natomiast Tata Prima E.55S, w której znajdziemy ogniwa wodorowe, odpowiedzialne za wytwarzanie prądu i przekazujące go do zasilania silnika elektrycznego.

Obie technologie rozwija się obecnie w Europie i zapewne czytaliście o nich już wielokrotnie. Nie ma tu też żadnych rewolucyjnych doniesień, wszak oba pojazdy mają mieć około 200-300 kilometrów zasięgu. Niemniej jest pewna ciekawostka, która wyróżnia indyjski prototyp na tle europejskich. To fakt, że nawet przy przejściu na wodór Hindusi chcą trzymać się bardzo słabych silników, typowych dla ich rynku. Tata Prima H.55S zostało bowiem przedstawione jako ciągnik pod 55-tonowe zestawy, najcięższe na indyjskich drogach, a bazą wodorowego napędu uczyniono zaledwie 6,7-litrowy silnik, rozwijający moc maksymalną 290 KM oraz 1200 Nm momentu obrotowego. To parametry, których u nas spodziewalibyśmy się co najwyżej w 18-tonowej solówce, natomiast w Indiach można to nazwać stosunkowo mocnym ciągnikiem (szerzej wyjaśniałem to tutaj: Tak wygląda przekazanie ciężarówek w Indiach – ofiara dla bogów i 230-konne silniki).

A skoro już jesteśmy w tym temacie, to wyjaśnię jeszcze jedną kwestię. Wbrew europejskim przekonaniom, indyjskie ciężarówki również muszą podążać za ekonomicznymi normami, od niedawna równie restrykcyjnymi co w Europie. W 2020 roku wprowadzono tam bowiem normę BS VI, która porównywalna jest z naszym Euro 6. To też oznacza, że przestarzałym kabinom coraz częściej towarzyszą ogromne katalizatory, nikogo nie dziwi płyn AdBlue, a i problemy z ekologicznym osprzętem również i tam stały się codziennością. Wodorowe prototypy są natomiast odpowiedzią na politykę indyjskiego rządu, według której krajowa emisja gazów cieplarnianych ma zostać ograniczona o 45 procent do 2030 roku.

Wodorowy prototyp na filmie: