To nie Scania Torpedo Longline, to opancerzony ciągnik wożący paliwo nuklearne

Scania Torpedo z wydłużoną kabiną to brzmi jak spełnienie marzeń niejednego kierowcy. W przypadku tego pojazdu można jednak powiedzieć, że chętnych do prowadzenia raczej nie byłoby szczególnie wielu.

Wydłużona kabina powstała tutaj nie bez powodu. Jej wnętrze miało zmieścić trzyosobową załogę z uzbrojeniem, a ściany oraz szyby zostały opancerzone. Z myślą o bezpieczeństwie wybrano też kształt nadwozia, przednią osłonę, a nawet napęd. Najmocniejszy w swoim czasie, 530-konny silnik zapewnił świetną dynamikę, a podwozie z dodatkową osią pchaną ułatwiło manewrowanie w ciasnych miejscach. Nie zabrakło też specjalnie obudowanych zbiorników paliwa oraz ostrzegawczego oświetlenia. 

Schemat z wymiarami pojazdu:

Fot. Daher

Większego znaczenia nie miała za to długość ciągnika. Pojazd mógł otrzymać nadzwyczajnie długą kabinę, gdyż cała długość zestawu i tak zamknęła się w 13 metrów. Z tego naczepa marki Achleitner liczy 7,5 metra długości, a gotowy do pracy zestaw waży 25 ton. Wszystko to jest najbardziej wystarczające, jako że ładunku i tak nie będzie tutaj wiele. Ma być nim transport paliwa nuklearnego, a więc po prostu materiałów radioaktywnych, zamykanych w specjalnych kontenerach.

Omawiana ciężarówka powstała pod koniec lat 90-tych, na bazie Scanii T144G 530. Zbudowano ją dla niemieckiej firmy z branży nuklearnej, zajmującej się właśnie przewozem paliwa. Głównym pojazdem była przy tym troska o bezpieczeństwo, wszak nikt nie chciałby przekazać ładunku w niepowołane ręce. Przejazdom ciężarówki często towarzyszyły protesty, organizowane między innymi przez ekologów. Nie mówiąc już o takim scenariuszu, jak przejęcie samochodu przez organizację terrorystyczną. Dlatego przy opancerzonej kabinie zwykle czuwała policja, drogi były specjalnie zamykane, a dystans transportu maksymalnie skracany.

Scania w akcji, rok 2012:

Poniżej możecie zobaczyć zdjęcie z takiego przewozu, wykonanego w listopadzie 2018 roku. Opancerzona Scania odebrała radioaktywny ładunek, który przypłynął z Wielkiej Brytanii do niemieckiego portu w Nordenham. Stamtąd ciężarówka miała do przejechania około 250 kilometrów, do elektrowni jądrowej w Grohnde, nieopodal Hanoweru. Przez port pojazd musiał przejeżdżać w obstawie pieszych policjantów, a ponadto uwagę zwracała tablica ADR. Oznaczenia „70 3328” wskazywały na ładunek radioaktywny, rozszczepialny.

Czy opisywana Scania jeździ do dzisiaj, trudno jednoznacznie powiedzieć. W końcu zawsze trzymano go z dala od ciekawskich, a wyjazdy na drogi były bardzo rzadkie. Pewnym jednak jest, że ogólna konstrukcja się przyjęła i szybko powstały kolejne egzemplarze. Firma Achleitner wykonywała je także po 2000 roku, wówczas na bazie modelu T164G z nowym typem silnika. Za to największą ciekawostką jest ciężarówka, która wykonywała tę pracę przed Scanią. Było to Iveco Magirus z umieszczonym z przodu silnikiem, którego kabina wyglądała niczym opancerzony kamper. Pojazd ten służył jeszcze w latach 90-tych i mógł wzbudzać respekt już samą swoją prezencją.

Magirus w akcji, rok 1991: