Strażackie hakowce niezbędne przy pożarach elektryków – 15 godzin topienia baterii

Fot. Ochotnicza Straż Pożarna w Chwaszczynie

Powyżej: wrak elektryka i kontener, w którym był on topiony

Wozy strażackie z urządzeniem hakowym to widok, który dzisiaj nie należy do zbyt częstych. Już wkrótce może się jednak okazać, że hakowce zrobią w branży ratunkowej wprost ogromną karierę, będąc potrzebnym we wszystkich większych jednostkach. Pokazuje to przykład z niedzielnego wieczoru, gdy pomorscy strażacy musieli ugasić elektryczne auto osobowe.

Do pożaru doszło w niewielkiej miejscowości Tuchom, około 15 kilometrów na zachód od Trójmiasta. Ogień pojawił się w elektrycznym Mercedesie EQA, zasilanym z zestawu litowo-jonowych baterii, płasko ułożonych pod podwoziem pojazdu.  To też sprawiło, że akcja strażaków nie ograniczyła się tylko do stłumienia żywego ognia. Musieli oni też schłodzić baterie, by wyeliminować prawdopodobieństwo wybuchu.

Fot. Ochotnicza Straż Pożarna w Chwaszczynie

Właśnie w tym celu na miejsce ściągnięty został strażacki, czteroosiowy hakowiec. Było to Renault Kerax należące do jednostki z Gdańska, które na potrzeby tej akcji podjęło uniwersalny, otwarty kontener. Zwykle takie konstrukcje widuje się na przykład przy wywożeniu odpadów, natomiast w tym przypadku kontener został wypełniony 13 tys. litrów wody. Następnie wrak elektrycznego Mercedesa został wrzucony do środka, by przejść tam około 15-godzinne schładzanie. Dopiero po tym czasie wrak mógł zostać bezpiecznie usunięty, a wodę przekazano do utylizacji, zgodnie z obowiązującymi już procedurami.

Na koniec przypomnę, że w Europie Zachodniej pojawiają się już nawet specjalne zestawy, przeznaczone właśnie do topienia samochodów elektrycznych lub hybrydowych. Poniżej możecie zobaczyć dwa przykłady, w tym jeden należący do prywatnej, holenderskiej pomocy drogowej, a drugi przygotowany dla strażaków z Niemiec. Więcej na ich temat pod tym linkiem.