Polski kierowca pokazał dlaczego Tesla Semi jest głupia, robiąc rozgłos na cały świat

Więcej o pierwszych Teslach dla klienta przeczytacie w tym artykule.

Od kiedy ciężarowa Tesla Semi trafiła do pierwszego klienta, w ogólnomotoryzacyjnych mediach masowo wylały się „ochy i achy”. Nagłówki ogłosiły prawdziwą rewolucję w ciężkim transporcie, a tradycyjnym ciężarowym markom zapowiedziano wyjątkowo trudną konkurencję. Aż tu nagle pojawił się polski kierowca ciężarówki, który przedstawił ten pojazd w zupełnie innym świetle, zdobywając przy tym zainteresowanie mediów z całego świata.

Tomasz Oryński części z Was może być już znany. Sprawnie łączy on zawód kierowcy z zajęciem dziennikarza, mając na swoim koncie publikacje w najbardziej prestiżowych tytułach Europy (i nie mam tutaj na myśli mediów motoryzacyjnych), a jednocześnie kilkanaście lat pracy w brytyjskim, a zwłaszcza szkockim transporcie. Stąd też wziął się jego artykuł na łamach 40ton, z 2016 roku: Jak wygląda praca kierowcy na Hebrydach, czyli reportaż ze szkockiego „końca świata”. I to właśnie Tomasz oglądał ostatnio w sieci przekazanie pierwszych egzemplarzy Tesli Semi, dochodząc przy tym do wniosku, że to „kompletnie głupi pojazd”.

Swoje uwagi, dotyczące głównie kabiny i ogólnego układu nadwozia, Tomasz zamieścił w kilku postach na Twitterze, porównując przy okazji Teslę z wiodącym produktami z Europy. Publikacje te szybko zaczęły być rozpowszechniane przez tysiące użytkowników Twittera, przekładając się tym samym milionową audiencję. Dzisiaj natomiast o przemyśleniach Tomasza rozpisują się już media motoryzacyjne z całego świata. Szczególnie mocno podchwyciły to największe amerykańskie portale (lub po prostu ukierunkowane na Amerykanów), w tym zarówno te piszące ogólnie o motoryzacji (na przykład autoevolution.com), jak i te skupione na ciężarówkach i transporcie drogowym (na przykład cdllife.com).

Zaczęło się od tego:

Co konkretnie głupiego Tomasz dostrzegł w Tesli Semi? Mówiąc w dużym skrócie, cały układ nadwozia został jego zdaniem przekombinowany, jest kompletnie  niepraktyczny i nie stanowi żadnej rewolucji. Dla przykładu, umiejscowienie kierowcy na środku kabiny nie tylko zmarnowało mnóstwo wewnętrznej przestrzeni, ale też będzie bardzo niebezpieczne przy okazji wyprzedzania na jednojezdniowej drodze. Może to też utrudnić cofanie w ciasne miejsca, a także stworzy problemy z płaceniem za drogi lub przekazywaniem dokumentów w dyżurkach, tym bardziej, że pojazd nie ma nawet otwieranych bocznych szyb. Kierowca każdorazowo będzie więc musiał wstać z fotela i wychodzić z pojazdu. Drzwi zamontowano zaś w tylnej części kabiny, co nie tylko dodatkowo skomplikuje tę sytuację, ale też będzie sprzyjało nanoszeniu do wnętrza brudu. Ba, taki układ wnętrza uniemożliwia też montaż konwencjonalnej sypialni, choć teoretycznie Tesla przewiduje taką opcję. Trudno sobie wyobrazić gdzie konkretnie pojawi się przy tym łóżko, ale po prostu nie będzie mogło to być umiejscowienie zbyt praktyczne.

Idąc też dalej, Tomasz wskazał na problematyczny układ lusterek oraz szyby przedniej. Ogólny kształt pojazdu znacznie utrudni ich czyszczenie, tym bardziej, że do lusterek nie zbliżmy się od środka, a szyba przednia jest pochylona niczym w autach dostawczych lub nawet osobowych. Do tego dochodzi również rzecz kontrowersyjna już od wielu lat, mianowicie zamknięcie całej obsługi pojazdu w dotykowych tabletach, tutaj zauważalne bardziej niż w jakiejkolwiek innej marce. Jeśli natomiast chodzi o określanie tego nadwozia rewolucyjnym, a także stwierdzenia, że to efekt ostatnich pięciu lat testów, to tutaj padają bardzo proste kontrargumenty. Podobne kabiny projektant o nazwisku Colani już lata temu wprowadził do użytku (przykład z polskiego parkingu tutaj), a projekt Tesli Semi sprzed pięciu lat wyglądał właściwie tak samo jak obecnie.

Sam przyznam, że trudno mi się z tymi argumentami nie zgodzić. Owszem, o pewnych kwestiach można nieco dyskutować, wszak centralne umiejscowienie kierowcy może ograniczyć „martwe pole”, aerodynamika pojazdu faktycznie może być świetna, a lusterka zapewne znikną wkrótce całkowicie, wszak w USA walczy się już o zalegalizowanie kamer (w przeciwieństwie do Europy, tam nadal nie jest to legalne). Niemniej w swoim obecnym stanie pojazd sprawia wrażenie, jakby nikt z projektantów nigdy o tych problemach nie pomyślał. Wygląda to na sytuację, w której po prostu zaprojektowano samochód z zewnątrz, zadbano o ciekawy wygląd i dobrą aerodynamikę, a następnie dołożono do tego jakiekolwiek miejsce pracy.

Choć trzeba też przyznać, że ten projekt od początku tak wygląda, będąc skupionym na robieniu ogólnego wrażenia, zachwycaniu fanów marki i nagłaśnianiu elektromobilności, ale za to zupełnie ignorując kwestie tak istotne dla branży transportowej. W końcu mamy już pięć lat lat od rozpoczęcia zbierania przedpłat, a produkcji seryjnej nadal nie ma (najnowsze zapowiedzi mówią o 2024 roku!), nadal nie znamy masy własnej pojazdu z większym zestawem baterii i nadal nie porusza się takich tematów, jak chociażby ilość ewentualnych przełożeń w skrzyni biegów, czy dokładne możliwości zagospodarowania kabiny.