W nawiązaniu do tekstu: Odgórny zakaz wyprzedzania dla ciężarówek to absurd – co będzie z tą sprawą dalej?
Odgórny zakaz wyprzedzania dla samochodów ciężarowych, mający objąć wszystkie polskie drogi o nie więcej niż dwóch pasach ruchu, nie znika z nagłówków. Dzisiaj odpowiada za to kolejna wypowiedź ministra infrastruktury, tym razem dotycząca terminu wprowadzenia takich przepisów.
Przede wszystkimi minister potwierdził, że to dopiero rządowy projekt, a więc rzecz wymagająca oficjalnego, parlamentarnego zatwierdzenia. Na zmiany będzie musiał zgodzić się sejm oraz senat, parlamentarzyści będą mogli też wprowadzić poprawki, a do tego konieczny będzie podpis prezydenta. Dlatego przy pytaniu o termin wprowadzenia zakazu minister podał jedynie stwierdzenie „jak najszybciej”.
W rozmowie z „Polską Agencją Prasową” minister miał też stwierdzić, że spotyka się już z bardzo pozytywnymi ocenami tego projektu. Jest to jednak o tyle zaskakujące, że nawet pozatransportowe media, rzadko kiedy przychylne kierowcom ciężarówek, dostrzegają tutaj pewne obiekcje. Bez żadnej odpowiedzi pozostaje bowiem pytanie – co w sytuacji, gdy cały korowód ciężarówek utknie za jakimś ciężkim pojazdem i będzie musiał podążać za nim przez kilkaset kilometrów? Czy wówczas prawy pas ma zamienić się w jeden wielki korek?
Pozostaje mieć więc nadzieję, że w parlamencie ktoś zachowa trzeźwość myślenia i weźmie pod uwagę potencjalne zagrożenia, możliwy paraliż prawych pasów ruchu, a także po prostu obiektywne fakty. Te są natomiast takie, że żadne duże państwo Europy nie ma takiego ogólnokrajowego zakazu. Wprowadzano go w maleńkiej Słowenii, od godziny 6 do 18, ale to kraj powierzchniowo porównywalny z województwem podlaskim. Znajdziemy go też w niewielkiej Belgii, ale tam normą są znaki odcinkowo dopuszczające wyprzedzanie. Żadne badanie dowodzące bezpieczeństwa takiego zakazu nie jest też powszechnie znane, a za to nietrudno wskazać raport, który dowodzi niebezpieczeństwa zbyt długich odcinków z zakazami (omawiane tutaj).
