W obliczu trwającego w branży kryzysu, coraz więcej mówi się o konieczności uzdrowienia branży transportowej. Wymieniane są przy tym takie pomysły na państwową ingerencję, jak kary za zbyt niskie stawki czy ograniczenia w odsprzedawaniu ładunków pośrednikom. Tymczasem Hiszpanie już trzeci rok realizują swój plan uzdrowienia transportu, wywalczony przez wielkie protesty przewoźników, prowadzone na początku dekady.
Wśród zrealizowanych w Hiszpanii rozwiązań są między innymi szybkie, skuteczne oraz dotkliwe kary za nieopłacenie transportu na czas. Można za to otrzymać nie tylko finansową grzywnę, ale też stracić licencję, a nawet doczekać się negatywnego rozgłosu. Ministerstwo transportu zaczęło bowiem oficjalnie publikować listę tych przedsiębiorstw, którym faktycznie udowodniono zaleganie z frachtami i nałożono z tego tytułu prawomocną karę.
Pierwszy raport tego typu został opublikowany jesienią ubiegłego roku, obejmując firmy ukarane do 30 czerwca. Na liście pojawiło się wówczas ponad 60 pozycji, a wartość kar wahała się od 700 do ponad 25 tys. euro (opis znajdziecie tutaj). W tym tygodniu pokazano natomiast kolejny raport, tym razem obejmujący sprawy z drugiej połowy 2023 roku.
Nowa lista okazała się być kilkukrotnie dłuższa od poprzedniej. Trafiło na nią ponad 400 spraw z udziałem przedsiębiorstw z najróżniejszych branży, od zwykłych spedycji, po firmy produkcyjne lub handlowe. Wygląda więc na to, że Hiszpanie uwierzyli w nowe rozwiązanie i masowo zaczęli walczyć o należne pieniądze. Poza tym na nowej liście pojawiły się znacznie wyższe niż poprzednio – kwoty nie kończą się już na 25 tysiącach, lecz sięgnęły nawet 103 tys. euro! Całość dostępna jest na stronie hiszpańskiego ministerstwa, wraz z nazwami firm oraz wysokością nałożonych kar, pod tym linkiem.
Czy kolejne kraje wprowadzą podobne rozwiązania? Jak na razie żadne państwo nie złożyło takiej zapowiedzi. Wbrew pozorom nie jest to też taka prosta sprawa, gdyż na przykład w Polsce konieczna byłoby głęboka zmiana w przepisach o ochronie wizerunku.