Kierowców nikt nie słucha cz. 4 – inni uczestnicy ruchu, elita dróg i wojna z ciężarówkami

Witam w czwartym tekście z serii “kierowców nikt nie słucha”, pisanym przez zawodowego kierowcę Filipa Mężyńskiego. Poprzednie publikacje znajdziecie pod tym linkiem, a poniżej Filip poruszy kwestię innych użytkowników ruchu, w odniesieniu do samochodów ciężarowych.

Dzisiejszy temat to coś, co stanowi od niedawna powód do bardzo ożywionych dyskusji, a często prowadzi też do kontrowersyjnych wniosków. Temat ten porusza najbardziej tak zwanych „zwykłych zjadaczy chleba”. Nie widzą oni tego czym się zajmujemy na co dzień, nie mają pojęcia z jakimi problemami zmagamy się w pracy i jakie rzeczy sprawiają, że ta nasza praca jest jaka jest. Ale i tak uważają nas z zło wcielone.

Widzą nas najlepiej na drogach, a tam jesteśmy dla nich zazwyczaj zawalidrogami, które przeszkadzają w sprawnym przemieszczaniu się z miejsca na miejsce, szczególnie teraz, w okresie wakacyjnym. Widzą nas również w „klikalnych” wiadomościach, jako uczestników – dość rzadko jako sprawców – bardzo spektakularnych i często tragicznych wypadków drogowych. Ciągle słyszymy hasło „tiry na tory”, a co gorsza nawet „mordercy w tirach”.

Żaden z nas, kierowców aut ciężarowych, nie jest szczęśliwy, gdy słyszy, czyta lub na własnej skórze doświadcza traktowania jako drogowy wróg numer jeden. Nasza praca nie należy do łatwych, więc „walka” z innymi uczestnikami ruchu jest ostatnim, czego chcemy doświadczać. Niestety bywa tak, że jest ona głównym z tych negatywnych jej składników.  Nader często jesteśmy uczestnikami bądź świadkami drogowej wojny.

Wymuszanie pierwszeństwa, zajeżdżanie drogi, wyhamowywanie, nieużywanie kierunkowskazów, jazda środkiem jezdni, prędkość niedostosowana tak do warunków panujących na drodze oraz umiejętności, czy niebezpieczne wyprzedzanie w miejscach do tego niedozwolonych – to są grzechy główne wszystkich kierowców. Owszem i wśród kierowców ciężarówek zdarzają się jednostki, które chętnie w tej wojnie biorą udział i co najgorsze, próbują z gabarytów swego pojazdu uczynić oręż do skuteczniejszej walki. Na szczęście wciąż w przewadze są ci rozumniejsi, którzy wiedzą że to tylko napędza spiralę nienawiści.

Kierowca ciężarówki ma pewną przewagę nad innymi uczestnikami ruchu, bo oprócz tego że jest kierowcą ciężarówki, to bywa także pieszym, rowerzystą, kierowcą auta osobowego, a nierzadko też i motocyklistą. Chodzi o to, że wie jak zachować się w czasie poruszania na każdy z tych sposobów. Poza tym jego doświadczenie i wiedza oparta są o setki tysięcy przejechanych kilometrów, nie tylko w Polsce, ale krajach całej Europy, a nierzadko też i innych części świata. Jego wiedza w tym temacie jest – co by nie mówić – wyższa niż u kogoś, kto jest tylko pieszym, rowerzystą czy kierowcą auta osobowego.

Kiedyś nie bez powodu o kierowcach ciężarówek mówiło się, że to swego rodzaju drogowa elita. Droga do zdobycia zawodowego prawa jazdy była długa i mozolna, nie mówiąc o tym, że jazda za granicę to był najwyższy jej stopień. W tej chwili jest zdecydowanie inaczej, ale osobiście lubię myśleć o sobie i swoich kolegach jako o tych mających na drodze największe doświadczenie, a przez to dalej stanowiących właśnie drogową elitę. Szacunek dla nas nie ma być jednak „z urzędu”. Powinien wynikać z tego, że ze względu na swoje doświadczenie na drodze potrafimy zachować się odpowiednio i być dla innych przykładem. Niektórzy powiedzą, że jest to walka z wiatrakami, ale znów powtórzę za jednym z moich ulubionych zespołów czyli Dezerterem: Jeśli chcesz zmieniać świat – zacznij od siebie.

Bardzo często w rozmowach ze znajomymi pojawiają się tematy związane z moją pracą. Staram się rzeczowo wyjaśniać skąd się biorą te wszystkie problemy z kierowcami ciężarówek. Tłumaczę, wyjaśniam, pokazuję. Uświadamiam, że nie musimy ze sobą walczyć, rywalizować, czy na siebie się denerwować – nikomu to nie służy. Wielu wypadków, czy niebezpiecznych sytuacji z którymi spotykamy się na drodze, można by uniknąć przez wzajemny szacunek i wyrozumiałość.

Rozmowy te uświadamiają mi fakt, że w naszym kraju mamy do czynienia z tzw. zaniedbaniami systemowymi. Chodzi mi o to, że od najmłodszych lat w szkołach, czy później na kursach na prawo jazdy, nie uczy się Polaków szacunku do innych uczestników ruchu, a w szczególności właśnie do kierowców aut ciężarowych. Nie pokazuje się dzieciom, czy kursantom martwych punktów za kierownicą auta ciężarowego. Nie informuje się, o tym jak długo auto ciężarowe się rozpędza i jaką długą ma drogę hamowania gdy jest załadowane. Nie pokazuje się, co może się stać z autem i jego ładunkiem w czasie gwałtownego hamowania. Nie uczy się ostrożności wobec tych największych uczestników ruchu i co najgorsze nie uczy się szacunku dla samej pracy kierowcy.

Nie jest tak, że ja się użalam na ów fakt i żądam niemożliwego. Jeżdżąc po Europie wiem, że są kraje gdzie sytuacja wygląda zdecydowanie lepiej. Osobiście bardzo lubię jeździć do krajów skandynawskich, a w szczególności do Szwecji i Norwegii. Tam właśnie odczuwam, że praca kierowcy jest szanowana, a respekt do pojazdów ciężarowych jest wyższy niż w innych krajach. Jeżdżąc po tamtejszych drogach i próbując wyprzedzić inne auta, nie trzeba jechać 10 kilometrów z włączonym kierunkowskazem. Kierowcy aut osobowych tego nie ignorują, tylko umożliwiają wykonanie manewru. Tak samo wygląda sprawa z włączaniem się do ruchu. Nigdy nie zdarzyło mi się tam żadne zajechanie drogi czy wyhamowanie przez zniecierpliwionego kierowcę który musiał zwolnić i poczekać bym ja mógł wyprzedzić. Na polskich drogach zdarza się niestety zbyt często.  Miła niespodzianka spotkała mnie też w Szwecji, w dzielnicy przemysłowej pewnego miasta. Znajdowała się tam ulica, która nosiła imię „Kierowców Ciężarówek”. Podobnie jest we wspomnianej Norwegii, co chyba wynika z surowego klimatu, który właśnie kierowcom ciężarówek daje się we znaki najbardziej. W Anglii też mam wrażenie że jest zdecydowanie lepiej niż w Polsce. W Niderlandach wiadomo, że rządzą niepodzielnie rowerzyści, ale szacunek dla kierowców ciężarówek też jest tam spory. Choć niestety tylko dla tych w ciężarówkach z niderlandzkimi tablicami rejestracyjnymi…

Nie wiem za bardzo z czego ten szacunek wynika w tych krajach, ale myślę że chodzi właśnie głównie o to, że mówi się tam otwarcie o tym czym są auta ciężarowe, w jaki sposób należy je traktować i jak te mogą się zachować w różnych sytuacjach. Nie mam pojęcia, czy jest tak dlatego że od najmłodszych lat mówi się o tym w przedszkolach, czy szkołach, czy też podczas kursów na prawo jazdy. Mieszkając kiedyś w Anglii widziałem, że tam największy wydźwięk jeśli chodzi o problemy na drogach mają powszechne i dosyć mocne, społeczne kampanie reklamowe. W Polsce tego po prostu nie ma. Swego czasu chyba jedynie Volvo przeprowadziło w Polsce swoją globalną akcję „Stop, popatrz, pomachaj”, opisywaną w tym artykule. Ja sam odwiedziłem kiedyś przedszkole mojej córki i opowiadałem i uświadamiałem dzieciom o tym jak należy zachowywać się na drodze w stosunku do aut ciężarowych. Uważam, że takie działania powinny być powszechne.

Mam wrażenie że Polska póki co nie radzi sobie z tym tematem absolutnie, bo codziennie dochodzi do całej masy tragicznych wypadków, a internet jest pełny nagrań „wojennych działań na drodze” z co raz popularniejszych wideorejestratorów. Często są to sytuacje wynikające z niedostatecznej wiedzy kierujących pojazdami.

Transport jest jedną z najważniejszych dziedzin polskiej gospodarki, a na tle innych europejskich krajów jesteśmy transportową potęgą. W związku z tym aut ciężarowych wciąż przybywa, osobowych zresztą też. Bezpiecznych i szybkich dróg także przybywa, ale niestety jest ich ciągle za mało, a nasze „nowe” autostrady okazują się już za ciasne. Gdy nie będziemy się wszyscy wzajemnie szanowali i nie wprowadzimy do systemu edukacji zajęć z zasad ruchu drogowego, to na pewno nie będzie dobrze. Chodzi o to żeby wszystkim nam było lepiej, bo drogowa wojna przynosi tylko i wyłącznie ofiary.