Kierowcy z Filipin podbijają transport łososia – raj dla Azjatów i irytacja Norwegów

Tekst o pierwszej aferze:

Norwegia zakaże wjazdu filipińskim kierowcom – Azjaci sieją postrach na drogach

Skandynawski transport oraz filipińscy kierowcy to już od lat związane z sobą tematy. Gdy siedem lat temu wybuchała w tej sprawie pierwsza afera, wszystko rozgrywało się właśnie w Skandynawii. Szybko pojawiały się też kolejne sprawy, prezentowane w telewizji lub w sądzie. A mimo to Filipińczyków stale przybywa, o czym mówi norweski magazyn związkowy „FriFagbevegelse”.

Azjaci trafiają do typowo norweskiej gałęzi transportu, jaką jest przewóz świeżego łososia. Kursują oni na samą północ kraju i prowadzą ciężarówki o skandynawskich konfiguracjach. Przykładem może być tutaj firma Intercargo Scandinavia, powszechnie obsługująca łososiowe transporty. Przewoźnik wykorzystuje przy tym około 80 ciężarówek, a w kabinie 30 z nich spotkamy właśnie Filipińczyków.

Kierowcy z drugiego końca świata chętnie zgadzają się na taką pracę. Nawet pomimo faktu, że często oznacza to roczną rozłąkę z rodziną. Trudno się zresztą dziwić, biorąc pod uwagę zarobki na Filipinach. Średnia pensja wynosi tam około 260 euro miesięcznie, podczas gdy dzienny przychód jazdę po Skandynawii, nawet na polskiej lub słowackiej umowie, może wynosić wraz z dietami 80 euro. Innymi słowy, w trzy dni mogą otrzymać tyle, ile wynosiłoby średnie miesięczne wynagrodzenie w ich kraju.

Dla norweskiego „FriFagbevegelse” wygląda to oczywiście zupełnie inaczej. Związkowy magazyn alarmuje, że filipińscy kierowcy masowo wykonują transport kabotażowy. Jeżdżą przy tym na wschodnioeuropejskich rejestracjach, a kwestia norweskiej płacy minimalnej jest de facto pomijana. Związkowcy snują też oskarżenia o brak odpowiedniego nadzoru ze strony eksporterów łososia. Wspomniane 80 euro uważają zaś za kwotę skandalicznie niską, jako że zaliczają się do niej także diety. Bez nich dzienny przychód ma wynosić tylko 30 euro.

Zdjęcie nie jest bezpośrednio związane z tekstem.