Kabina ciężarówki z „salonką” i 30-metrowe zestawy – wszystko znano już 60 lat temu

Lepsze zagospodarowanie kabin w ciężarówkach, a także zwiększenie efektywności transportu dzięki dłuższym zestawom – to dwa popularne obecnie tematy. Jak się jednak okazuje, nie jest to też nic szczególnie nowego, gdyż rozwiązania z dzisiejszych aktualności znano już sześć dekad temu.

Pomysł na ten artykuł pojawił się wraz z jubileuszem ogłoszonym przez Scanię. Szwedzki producent właśnie ogłosił 130-lecie istnienia i w związku z tym opublikował całą serię historycznych fotografii. Zdjęcia podzielone są dekadami i właśnie tak trafiłem na dwa bardzo ciekawe rozwiązania z lat 60-tych.

1. Salonka sprzed 60 lat

Dzisiaj taki układ foteli znamy z Mercedesa Actrosa w wersji SoloStar Concept lub z Iveco Stralis i S-Way w wersji Angelo. Jakoś ćwierć wieku temu eksperymentowało z tym też Renault, tworząc modelu Premium w wersji dla pojedynczego kierowcy. W latach 60-tych coś podobnego mogła natomiast zaoferować Scania LB76 (zdjęcie powyżej). Pojazd ten był pierwszą seryjnie produkowaną, ciężką Scanią z silnikiem pod kabiną. Naturalnie wiązało się to z pokaźnym tunelem we wnętrzu pojazdu i dlatego też, by zwiększyć przestrzeń dla kierowcy na dalekich trasach, Szwedzi zakwestionowali sens montażu drugiego fotela.

W opcji dla pojedynczego kierowcy (zdjęcie powyżej), Scania LB76 miała tylko lewy fotel oraz tylko dolne łóżko. To ostatnie specjalnie jednak wyprofilowano, wydłużając materac po prawej stronie kabiny, montując obicie także do tylnej ściany i dokładając do tego grube, wysokie poduszki. Dzięki temu prawa strona łóżka mogła pełnić rolę fotela dla sporadycznego pasażera. A gdy ten pasażer akurat nie występował, kierowca miał do dyspozycji dużo wolnej przestrzeni i wygodne miejsce do wypoczynku. Od razu też dodam, że w takim układzie problemem nie były pasy bezpieczeństwa. W ciężarówkach z lat 60-tych po prostu o tym nie myślano.

2. „Megaciężarówka” sprzed 60 lat

A teraz przechodzimy do tematu dłuższych zestawów. Ledwie kilka godzin temu napisałem artykuł o duńskim planie wprowadzenia 11-osiowych, 34-metrowych i 78-tonowych zestawów, by zaoszczędzić w ten sposób setki milionów koron. Jak natomiast podaje firma Scania, w Szwecji takie eksperymenty tworzono już w drugiej połowy lat 60-tych. Złożyły się na to dwa zasadnicze czynniki: do 1968 roku szwedzkie prawo nie przywidywało limitu długości zestawu, a natomiast przepisy w zakresie dopuszczalnej masy całkowitej były tak skomplikowane, że – jak przyznaje sama Scania – i tak nikt ich nie rozumiał.

Co więc wyznaczało w tej sytuacji konfiguracje pojazdów? Przede wszystkim układ wzniesień na danej trasie, a także możliwości silnika. Jeśli konkretny samochód mógł pokonać dany teren z dwiema przyczepami, to jak najbardziej to robiono, osiągając nawet 35 lub 40 metrów długości całkowitej. A że połowa lat 60-tych to też okres znacznego wzrostu mocy silników, z racji spopularyzowania turbosprężarek, widywano naprawdę ciężkie zestawy. Przykładem może być powyższa Scania L76 Super, czyli model z 1963-1968. Miała ona turbodoładowany, 11-litrowy silnik (14-litrowe V8 pojawiło się dopiero w nowszym modelu), który rozwijał moc 260 KM. Na owe czas było to naprawdę sporo i dlatego Szwedzi piętrowali drewno aż miło, umieszczając je na naczepie oraz przyczepie.

Actros SoloStar Concept:

Stralis Angelo: