Jakie ciężarówki zobaczymy na defiladzie Wojska Polskiego – Jelcze, Fordy i Coyoty

Autor tekstu: Krystian Pyszczek

15 sierpnia, w rocznicę „Cudu nad Wisłą” z wojny Polsko-Bolszewickiej, tradycyjnie obchodzimy Święto Wojska Polskiego. Z tej okazji w Warszawie, o godzinie 14.00 ropocznie się ogromna, uroczysta defilada pod hasłem „Silna Biało-Czerwona”. Udział w niej weźmie ponad 2 tys. żołnierzy oraz 200 różnych maszyn, znajdujących się na wyposażeniu naszej armii oraz państw sojuszniczych. Spójrzmy więc jakie ciężarówki pojawiły się na próbie generalnej i czego można spodziewać się w dniu jutrzejszym.

Wszystkie zrzuty ekranu będą pochodziły z nagrania z oficjalnej próby generalnej, które opublikował militarny portal „Defence24”. Całość możecie zobaczyć poniżej.

Próba generalna defilady:

Zaczniemy sobie od prawdziwej elity naszej armii czyli Wojsk Specjalnych, a bardziej konkretnie od jednostki GROM. To właśnie ten rodzaj Sił Zbrojnych w swoim arsenale posiada najbardziej niezwykłe pojazdy, a jednym z nich są bez wątpienia tak zwane rampy szturmowe osadzone na podwoziach amerykańskich Fordów F-550. Rampa szturmowa to nic innego jak specjalna platforma, która umożliwia operatorom dostanie się na przykład do wysokich budynków, statków powietrznych, jednostek pływających, a także używana jest podczas pokonywania dużych przeszkód takich jak na przykład mury lub ogrodzenia.

Fot. Defence24

W przypadku jednostki GROM rampy te są produkcji polskiej, a za ich wytworzenie odpowiedzialna była firma Concept z Bielska-Białej. Taka zabudowa wymagała jednak dosyć dużej, a przy tym szybkiej platformy, dlatego też postawiono na sprawdzone amerykańskie podwozie. Pod maską specjalistycznych Fordów pracuje 6,7-litrowy turbodiesel, który generuje 400 KM. Do tego wszystkiego dochodzi 6-biegowa skrzynia automatyczna oraz napęd 4×4 z dołączaną przednią osią. Fordy GROM-u dodatkowo posiadają m.in. opancerzone kabiny, miejsce dla łącznie 10 operatorów (z czego 2 w kabinie kierowcy i 8 w tylnej części zabudowy) oraz wzmocnione opony typu runflat, umożliwiające jazdę nawet w przypadku ich przebicia. Warto też zauważyć, iż samochody te polakierowane są w czarny matowy lakier, a zamiast emblematów Forda posiadają symbol czaszki.

Fot. Defence24

Kolejną pozycją na naszej liście jest polska samobieżna wieloprowadnicowa wyrzutnia rakietowa WR-40 Langusta montowana na podwoziu Jelcza P662D.35 i produkowana przez Hutę Stalowa Wola. To niezwykle ciekawa broń, której początków można dopatrywać się jeszcze w czasach II wojny światowej. Jej dalekim przodkiem była bowiem radziecka Katiusza. Z czasem oczywiście konstrukcja ta mocno ewoluowała, a jedną z jej najpopularniejszych wersji był BM-21 Grad (również produkcji radzieckiej) produkowany od 1963 roku na podwoziu Urala 375D. Langusta natomiast jest głęboką modernizacją tej ostatniej. Wyrzutnia posiada łącznie aż 40 luf kalibru 122,4 mm, które wystrzeliwują w ciągu 20 sekund pełną salwę niekierowanych rakiet, które, w zależności od rodzaju zastosowanej amunicji mogą razić cele odległe o nawet 42 kilometrów. Tak to wygląda w praktyce:

Jeśli natomiast chodzi o Jelcza P662D.35 to specjalne podwozie o wysokiej mobilności wyposażone w napęd 6×6. Do napędu służy tu silnik Iveco Cursor 8 spełniający normę Euro 3, który generuje 352 KM mocy oraz 1280 Nm momentu obrotowego. Wojskowy Jelcz posiada dodatkowo 16-biegową skrzynię ZF z przystawką odbioru mocy, opancerzoną kabinę załogową dla 4 żołnierzy oraz szereg wyposażenia specjalistycznego w tym na przykład system centralnego pompowania kół, czy urządzenie filtrowentylacyjne. Samochód dodatkowo jest przystosowany do pracy w skrajnych warunkach, w tym między innymi do operowania w temperaturach od -30 do +50 stopni Celsjusza. Masa samego podwozia to około 15 ton.

Fot. Defence24

Teraz czas na coś naprawdę dużego, czyli tak zwany „most towarzyszący” MS-20 Daglezja, również polskiej produkcji. Innymi słowy jest to mobilny most tymczasowy, którego używa się podczas pokonywania przeszkód wodnych, w czasie gdy tradycyjne mosty są zniszczone bądź niezdatne do użytku. Daglezja to przy tym naprawdę imponujący zestaw i kawał porządnej inżynierii. Całość składa się bowiem z ciągnika siodłowego Jelcz C662D.43 z napędem 6×6 oraz specjalnej naczepy posiadającej własny napęd 6×6, napędzany przez układ hydrauliczny. W pozycji transportowej całość ma aż 3 metry szerokości (po rozłożeniu wartość ta wzrasta do 4 metrów), 16,5 metra długości i wazy aż 48 ton.

MS-20 umożliwia pokonywanie przeszkód wodnych o szerokości do 20 metrów, a jego nośność pozwala na przeprawy pojazdów gąsienicowych  o masie 64 ton. Innymi słowy bez problemu można po nich przejechać nawet Abramsem. Jeśli natomiast chodzi o podwozie to Jelcz C662D.43 jest niczym innym jak ciężkim ciągnikiem siodłowym z napędem 6×6. Wiele elementów tych pojazdów jest zunifikowanych z innymi, lżejszymi seriami (w tym z opisywanym w poprzednim akapicie wariantem P662D.35), jednak tutaj mamy do czynienia z mocniejszym motorem Iveco Cursor 10 o mocy 430 KM i momencie obrotowym na poziomie 1900 Nm. Także tutaj odnajdziemy 16-biegową skrzynię ZF, oraz opancerzoną kabinę kierowcy, choć znacznie wyższą niż w przypadku P662D.35. Przy okazji zwróćcie też uwagę na ratowniczy właz dachowy, który w czasie parady pełni rolę reprezentacyjną.

Fot. Defence24

Dalej w kolejce pojawia się kolejna maszyna użytkowana przez wojska specjalne, czyli Oshkosh M-ATV produkcji amerykańskiej. Ten pojazd, produkowany od 2009 roku, jest niczym innym jak następcą legendarnego HMMWV znanego też pod potoczną nazwą Humvee. W Wojsku Polskim obecnie znajduje się 45 sztuk M-ATV. Sam skrót oznacza przy tym MRAP-All Terrain Vehicle (MRAP od Mine Resistant Ambush Protected) co można tłumaczyć jako „pojazd odporny na wybuchy min przeznaczony do użytkowania w każdym terenie”.

Terenowy Oshkosh to owoc doświadczeń z Iraku i Afganistanu, a jego odporność na miny jest efektem specjalnie ukształtowanego, mocno opancerzonego podwozia, które przypomina literę V. Dzięki temu siła wybuchu ładunku jest kierowana na boki pojazdu, a nie bezpośrednio do jego wnętrza. Oprócz tego M-ATV posiada opancerzone nadwozie, 5-osobową kabinę (załogę wozu tworzy kierowca, dowódca i trzech operatorów) oraz 7,2-litrowego turbodiesla Caterpillar C7 o mocy 370 KM, który standardowo spięto z automatem marki Allison. Pomimo sporej masy własnej na poziomie 12-14 ton (w zależności od konfiguracji) M-ATV jest przy tym pojazdem dosyć szybkim, gdyż potrafi osiągnąć nawet 105 km/h. Jeśli natomiast chodzi o uzbrojenie to składa się ono z 1 karabinu maszynowego M240 kalibru 7,62 lub 12,7-milimetrowego Browninga M2 (czyli popularnej „pięćdziesiątki). Oprócz tego można zamontować na nim granatnik Mk 19 kalibru 40 mm.

Fot. Defence24

Po Oshkoshu M-ATV płynnie przechodzimy do kolejnego minoodpornego pojazdu typu MRAP, czyli Cougara będącego produktem amerykańskiej firmy Force Protection Industries. To również niezwykła maszyna, gdyż jest to jeden z pierwszych tego typów pojazdów opracowanych przez Stany Zjednoczone, a jego produkcja rozpoczęła się już w 2002 roku. Jest to też jeden z najświeższych zakupów Wojska Polskiego, gdyż pierwsze sztuki trafiły do naszego kraju w czerwcu ubiegłego roku. Pod względem techniczym Cougar jest nieco podobny do M-ATV: też mamy tutaj podwozie w kształcie litery V, a także ten sam, 370-konny silnik Caterpillara.

Wojsko Polskie użytkuje wersję 2-osiową tego pojazdu, choć istniał także wariant 3-osiowy z napędem 6×6. DMC wersji 4×4 wynosi 17,2 tony, wysokość to 2,6 metra, szerokość wynosi 2,7 metra, a jego długość to zaskakująco małe 5,9 metra. Generalnie rzecz ujmując jest to dobra konstrukcja, choć nie pozbawiona wad do których należą przede wszystkim ciasne wnętrze, wysoko położony środek ciężkości oraz ograniczone zdolności przełajowe podczas jazdy po grząskim terenie. Z tego też powodu zakup ten był swego czasu dosyć mocno krytykowany, choć uważam, iż tego typu samochód jest i tak znacznie lepszy od Humvee, o nieszczęsnym Honkerze nie wspominając. Tym bardziej, iż Cougar charakteryzuje się dosyć dużą niezawodnością, może wytrzymać wybuch nawet 14 kilogramów trotylu, a jego prędkość maksymalna to po raz kolejny 105 km/h.

Fot. Defence24

Skoro masywnego Cougara mamy za sobą, czas na coś lżejszego. I tak w kolumnie pojawia nam się PWA Aero, czyli niezwykle oryginalny pickup przeznaczony dla wojsk powietrznodesantowych, a więc przystosowana do zrzutu ze spadochronem. To polska konstrukcja, firmy Kafar z podwarszawskiej Zielonki, opracowana w 2018 roku na bazie Toyoty Land Cruiser HZJ. I choć całość wygląda jak przerośnięty quad, to pod maską tego „malca” pracuje całkiem poważny, 4,2-litrowy diesel o mocy 130 KM połączony z 5-biegowym manualem. Masa własna PWA Aero wynosi zaledwie 1,8 tony, a jego ładowność całkiem imponujące 1,2 tony. Innymi słowy to taka miniciężarówka na potrzeb zwiadu czy też transportu zaopatrzenia. Jest to też pojazd tym ciekawszy, że dla PWA Aero zaprojektowano specjalne przyczepy PS AERO TR, a sam samochód potrafi holować nawet niewielką artylerię.

Fot. Defence24

Następnym widzianym na przygotowaniach jest AMZ Żubr, czyli nieco zapomniany wytwór fabryki AMZ-Kutno. Żubr powstał w 2008 roku i jego cechami charakterystycznymi było przede wszystkim masywne opancerzone nadwozie wytrzymujące ostrzał z broni kalibru 12,7 mm. Polska terenówka napędzana jest przez 279-konny silnik Iveco Tector F4A E3681E, a także posiada podwozie w kształcie litery V, które, podobnie jak w przypadku M-ATV oraz Cougara, ma chronić swoją 10-osobową załogę przed minami. DMC Żubra to 15 ton, masa własna wynosi 12 ton, a sam samochód mierzy 2,45 metra szerokości, 2,65 metra wysokości, oraz 6,45 do 6,95 (w zależności od wersji) metra długości. Obecnie istnieją trzy warianty tego pojazdu z czego Żubr P służy jako nośnik systemów przeciwlotniczych POPRAD lub radarów Soła i Bystra, Żubr MMSR posiada stację radiolokacyjną N-26A/MMSR, natomiast Żubr WD to wariant przystosowany do roli wozu dowodzenia. Swoją drogą, służąc w wojsku słyszałem na temat Żubra różne sprzeczne opinie: jedni ten wóz chwalą, inni natomiast uważają go za konstrukcję niezbyt udaną.

Fot. Defence24

Na koniec omówimy coś zupełnie specyficznego. Dla odmiany będzie to konstrukcja brytyjska, a konkretnie pojazd HMT 600 Coyote, który wygląda niczym 3-osiowa ciężarówka pozbawiona kabiny, przywodząc wręcz na myśl Stary 660 ze składanym dachem. Ta konstrukcja jest jednak znacznie nowsza, powstając w 2008 roku, kiedy to opracowano niewielkiego Jackala (z angielskiego „Szakal”) będącego lekkim 2-osiowym pojazdem taktycznym opracowanym przez brytyjską firmę Supacat. Miał to być przede wszystkim pojazd bardzo szybki i manewrowy, dzięki czemu idealnie nadawałby się do rozpoznania oraz eskorty konwojów. Na przestrzeni lat konstrukcja ta była oczywiście modernizowana, aż w końcu opracowano także większy 3-osiowy wariant zwany właśnie Coyote (z angielskiego „Kojot”) charakteryzujący się większą ładownością oraz możliwościami transportowymi.

Coyote ma przy tym 10,5 tony masy własnej, a jego ładowność wynosi 3,9 tony. Do napędu posłużył tu amerykański 5,9-litrowy turbodiesel Cummins ISBe o mocy 185 KM. HMT 600 mierzy przy tym 7,04 metra długości, 2,06 metra szerokości oraz ok 2 metrów wysokości. Co więcej choć Coyote nie jest pojazdem typu MRAP, samochód ten może zostać opcjonalnie wyposażony w specjalne wyposażenie oraz opancerzenie zwiększające jego odporność na działania ładunków wybuchowych. Oczywiście można zadawać sobie pytanie nad sensem pozbawiania go kabiny. Pamiętajmy, iż jest to wóz przeznaczony do szybkich działań rozpoznawczych, gdzie od wdawania się w kontakt ogniowy o wiele ważniejsza jest mobilność oraz szerokie pole widzenia niezbędne do obserwacji terenu. A właśnie w tych zadaniach brytyjski Coyote ma sprawdzać się bardzo dobrze.

Oczywiście wszystkie wyżej wymienione konstrukcje to tylko mała część sprzętu które będzie można podziwiać jutro. Szczególnie ciekawie zapowiada się prezentacja niedawno zakupionych przez nasz kraj amerykańskich czołgów Abrams, a także możliwość zobaczenia polskiego prototypowego bojowego wozu piechoty Borsuk. Za to kolejnych ciężarowych ciekawostek można spodziewać się na zapleczu parady. Pojawią się tam bowiem bardzo liczne ciągniki siodłowe z naczepami do przewozu sprzętu gąsienicowego. Uświadamia to poniższe nagranie, z jednej z nocnych prób defilady: