Irańskie ciężarówki przemycają układy scalone? Śledztwo w sprawie dronów

Wśród doniesień o rosyjskich nalotach na Ukrainę regularnie wymieniane są irańskie drony z serii Shahed. To stosunkowo proste i tanie urządzenia do lotniczych ataków, często zwane też „dronami-kamikaze”, z uwagi na swój autodestrukcyjny charakter. Dlaczego natomiast piszę o tym na stronie o ciężarówkach? O dziwo jest ku temu bardzo konkretny powód, w postaci śledztwa przeprowadzonego przez „De Groene Amsterdamer”, jeden z najstarszych i najbardziej renomowanych dzienników w Holandii.

Gdy tylko drony Shahed pojawiły się na ukraińskim niebie, tamtejsze służby zaczęły zbierać ich szczątki, poddając je drobiazgowym ekspertyzom. Wówczas wyszło na jaw, że Irańczycy opierają swoje urządzenia między innymi na układach scalonych (tzw. chipach) europejskiej produkcji. Jak natomiast elementy te dotarły do Iranu, skoro sprzedaż podzespołów elektronicznych do tego kraju jest surowo zakazana, będąc objętym międzynarodowymi sankcjami? Właśnie to postanowili zbadać holenderscy dziennikarze prowadząc w tym celu kilkutygodniowe śledztwo.

Jak ustalił „De Groene Amsterdamer”, układy scalone można nie tylko bardzo łatwo kupić, ale też szybko i skutecznie przerzucić z Europy do Iranu. Okazali się tym zajmować między innymi irańscy kierowcy ciężarówek, którzy na co dzień wykonują normalne przewozy drogowe, na przykład z ładunkami żywności. Ukrywają oni układy scalone wewnątrz swoich pojazdów i w jednej przesyłce mogą przerzucić całe setki egzemplarzy. Jeden układ scalony jest bowiem kwadratem o wymiarach 1,4 na 1,4 centymetra, nie mającym nawet półtora milimetra grubości.

Dziennikarzom udało się dotrzeć do takiego kierowcy. Mężczyzna imieniem Hassan przyjechał do Europy DAF-em na irańskich rejestracjach i spotkał się na parkingu z osobą podstawioną w ramach śledztwa. Nie tylko zgodził się on na wykonanie przerzutu, ale też gwarantował pełne powodzenie transportu. Jak sam wyjaśnił, na trasach z Iranu do Europy ciężarówki są drobiazgowo kontrolowane, gdyż istnieje wówczas wysokie prawdopodobieństwo przemytu narkotyków. Za to na powrocie nadzór jest znacznie mniejszy, skupia się głównie na dokumentach i nikt nie szuka przy tym układów scalonych.

Dziennikarze faktycznie skorzystali z usług Hassana, przekazując mu karton układów scalonych zakupionych w niemieckim sklepie internetowym. Pięć egzemplarzy otrzymało wszczepione nadajniki i dzięki temu dziennikarze mogli śledzić drogę swojej przesyłki, mającej trafić do kolejnej podstawionej osoby, tym razem już w Teheranie. I jak się okazało, po czterech dniach jazdy układy scalone miały za sobą wszystkie europejskie granicy, zmierzając przez Turcję wprost do Iranu.

„De Groene Amsterdamer” zwraca też uwagę na coś jeszcze – otóż jedna z największych irańskich agencji transportowych, mianowicie Persian Gulf International Transportation, ma w zarządzie byłego, wysoko postawionego komendanta Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, blisko powiązanego z władzami kraju. Jest więc bardzo możliwe, że Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej – czyli de facto forma irańskich sił zbrojnych – aktywnie angażuje się w organizowanie takich przerzutów, składając przewoźnikom propozycje nie do odmówienia.

Na koniec dodam, że holenderska służba odpowiedziała już na artykuł „De Groene Amsterdamer”. W jej komentarzu nie wykluczono, że przerzut tego typu ma miejsce, choć nie chciano wypowiadać się na temat bardziej konkretnych przypadków. Jednocześnie celnicy dodali, że układy scalone są przedmiotami występującymi w obrocie w milionach egzemplarzy, te same modele można spotkać w naprawdę różnych urządzeniach i dlatego walka z ich przemytem jest wyjątkowo trudna.


Na zdjęciu widnieje ciężarówka irańskiej marki Dima, szerzej opisywana przeze mnie w następującym artykule: Chińskie ciężarówki dwukrotnie tańsze od europejskich – tak wygląda irański rynek. Oto fragment na jej temat:

Chińskim okrętem flagowym jest obecnie w Iranie ciężarówka o nazwie Dima. Pojazd ten jest produktem chińskiej marki Jac, choć egzemplarze na rynek irański pochodzą z lokalnej montowni. Co też charakterystyczne, Dima do złudzenia przypomina Mercedesa Actrosa czwartej generacji, zarówno z zewnątrz, jak i w środku. W przypadku marki Jac to niestety nie dziwi, gdyż producent ten ma wieloletnie tradycje nielegalnego kopiowania zachodniego designu. Technicznie Dima wyraźnie różni się jednak od Actrosa, otrzymując silnik Cumminsa, skrzynię biegów ZF-a oraz chiński most napędowy. Ten ostatni ma być jednak na tyle słaby, że Irańczycy opanowali już podmienianie go używanymi mostami z… Actrosów. Fabrycznie nowy ciągnik marki Dima, z 490-konnym silnikiem i wysoką kabiną sypialną, to w Iranie wydatek 4300000000 irańskich Riali. W przeliczeniu oznacza to 99,5 tys. euro.