Gräfenhausen: polskie MOP-y, dom co 4 tygodnie i podwykonawca podwykonawcy

Starsze teksty na ten temat: tutaj

Drugi protest na parkingu Gräfenhausen, przy niemieckiej A5, trwa już od półtora miesiąca. Ewidentnie doszło przy tym do pewnego impasu, jako że zarówno po stronie trzech polskich firm transportowych, jak i ponad setki ich strajkujących kierowców, walczących o zaległe wynagrodzenia, nie widać obecnie żadnych wyraźniejszych ruchów. Niemniej wśród informacji da się wyłowić kilka ciekawych doniesień, na które zwrócę uwagę w poniższym tekście.

Jak zapewne pamiętacie, trzy podkrakowskie firmy, kojarzone z tym samym przedsiębiorcą, zgłosiły do niemieckiej prokuratury skargę na protestujących kierowców. Oskarża się tam ich o stosowanie nielegalnego wymuszenia. Tymczasem wspólny reprezentant kaukaskich, środkowoazjatyckich i ukraińskich kierowców – holenderski związkowiec Edwin Atema – przekazał prokuraturze list wyjaśniający sytuację kierowców. Jego treść została omówiona na łamach lokalnego dziennika „Frankfurter Rundschau” i pojawia się tam między innymi zarzut o „nie pozwalanie na odwiedziny u rodzin co cztery tygodnie”.  Edwin Atema odwołał się więc do jednej z najnowszych, a przy tym nadal mało znanych zasad Pakietu Mobilności, jaką jest konieczność zaoferowania kierowcy powrotu do domu lub na bazę raz na cztery tygodnie. Obowiązek ten utrzymuje się już od ubiegłego roku, a przy tym jest dosyć kontrowersyjny, jako że kierowca może z takiego powrotu zrezygnować, oświadczając to na przykład na papierze. Więcej na ten temat: Rezygnacja z comiesięcznego zjazdu z trasy – Girteka też mówi o tym wyjątku

Kolejny temat dotyczy parkingów przy polskiej autostradzie A4, na wschód Krakowa, które już od połowy sierpnia zastawione są kilkudziesięcioma zestawami. To nieobsadzone ciężarówki w barwach firm objętych protestem, dla których publiczne MOP-y najwyraźniej stały się bazą. Coś takiego oczywiście utrudnia pracę innych przewoźników, odbierając im miejsce na zwykła pauzę. Dlatego sprawą postanowiła zająć się grupa o nazwie Polska Frakcja Kierowców Zawodowych, zapowiadając zgłoszenie na policję, jeśli do dzisiaj ciężarówki nie zostaną usunięte. Ujęto to w następujących słowach: Interwencja w sprawie blokowanych parkingów na autostradzie A4 za Krakowem w kierunku Rzeszowa przez firmę AGMAZ. Termin na rozwiązanie problemu mija 31 sierpnia br. Potem sprawa zostanie zgłoszona na policję o i ile ta będzie chciała się tą sprawą zająć. Tutaj od razu jednak wyjaśnię, że zgłoszenie na policję może mieć ograniczoną skuteczność. Przepisy nie regulują bowiem jaki jest maksymalny czas postoju na publicznym MOP-ie, a do ewentualnego usunięcia pojazdów konieczne byłoby uznanie ich za porzucone. Coś takiego jest możliwe, gdy na przykład na nadwoziu brakuje numerów rejestracyjnych, występują wycieki lub pojazd zaczyna dosłownie obrastać zielenią.

Film Polskiej Frakcji Kierowców Zawodowych:

@adriann89atg

 

♬ dźwięk oryginalny – Polska Frakcja Kier Zawodowych

Do tego dochodzi jeszcze trzeci temat, wiele mówiący nie tylko o samym proteście, ale też o ogólnych praktykach w branży transportowej. Wśród firm wziętych na celownik znalazł się też bowiem DHL, a więc kurierski gigant należący do państwowej, niemieckiej poczty. Związki zawodowe oskarżają to przedsiębiorstwo o kontynuowanie współpracy z podkrakowskimi firmami, pomimo wyjścia na jaw ich zaległości w wynagrodzeniach dla kierowców, już w czasie pierwszego, kwietniowo-majowego protestu. Sam DHL teraz odpowiedział, że w czasie tej wiosennej akcji omawiane firmy zostały wpisane na  „czarną listę” i bezpośrednia współpraca z nimi została zakończona. Niemniej udało im się ponownie dostać do dhlowskich zleceń, na zasadzie bycia podwykonawcą podwykonawcy…