Gigantyczne kolejki ciężarówek na granicy z Ukrainą – można odstać nawet po 6 dni

Gdy mowa o unijno-ukraińskim transporcie, można obecnie usłyszeć o podniosłych ideach, ogromnych potrzebach i jeszcze większych planach. Ciężarówki kursujące na Ukrainę mają uratować świat przed kryzysem żywnościowym, uratować Ukrainę przed wojennym niedoborem paliwa i uratować Unię Europejską przed kryzysem gospodarczym. Tymczasem rzeczywistość przewoźników i kierowców jest znacznie bardziej prozaiczna – po prostu się o nich nie myśli, skazując ich na skandaliczne warunki pracy i ogromne straty finansowe.

W mijającym tygodniu omawiałem już sytuację na granicy polsko-białoruskiej, gdzie czas na przekroczenie granicy liczony jest w całych dobach, nierzadko zbliżając się do tygodnia. Wytłumaczeniem dla tej sytuacji może wydawać się celowa opieszałość przy kontrolach, by uczynić z nich dodatkową formę sankcji dla Rosji i Białorusi. Jest jednak zupełnie niepojętym, że podobny problem ma występować także na granicy z Ukrainą, a więc krajem, który Polska oraz Unia Europejska oficjalnie, wszelkimi możliwymi środkami wspierają. Również i tam kierowcy mają tracić w kolejkach całe dni, już mniej więcej od końca kwietnia. Jak wręcz określił to jeden z przewoźników, przedstawiając mi ten temat, wszystko polega na 6-dniowych postojach w lesie, by móc stawić do odbycia 25-minutowych formalności…

Numery rejestracyjne zostały zamazane

Statystyki bardzo łatwo tutaj zaprezentować. Powyższe zdjęcie pochodzi z przejścia granicznego w Korczowej, gdzie kolejka odbywa się w sposób wirtualny, przy użyciu dwóch parkingów i dwóch elektronicznych tablic. Jedna strona każdej tablicy może pomieścić 100 ciężarówek, wskazując im planowany czas wjazdu do terminalu granicznego. Tymczasem tablica z fotografii miała aż sześć stron (na zdjęciu piąta strona), a więc liczyła około 600 ciężarówek. Do tego dodajmy też drugą tablicę, równie wypełnioną i już mamy około 1000-1200 ciężarówek w kolejce. Tymczasem realne możliwości odpraw, z którymi spotkają się pojazdy, to około 200 ciężarówek na dobę. Łatwo więc policzyć, że czas może rozciągnąć się na 5-6 dni.

Po drugiej stronie granicy, a więc w kierunku z Ukrainy do Polski, ma być równie źle. Kolejka rozciąga się tam nawet do 20 kilometrów, co w praktyce też oznacza około 6 dni czekania. Problem jednak w tym, że po stronie ukraińskiej brakuje też zaplecza sanitarnego i handlowego. Dochodzi wręcz do sytuacji, gdy wodę trzeba pozyskiwać z okolicznych domów, natomiast za toaletę służą lasy i rowy.

Jakby tego mało, wszystko rodzi problem o charakterze formalnym. Otóż na każde 180 dni, obywatel Polski może spędzić w Ukrainie co najwyżej 90 dni (zliczając wszystkie okresy pobytu łącznie). Takie są wymagania wizowe i dotyczy to także kierowców ciężarówek. Jeśli natomiast uwzględnimy po 6 dni stania w ukraińskiej kolejce przy okazji każdej trasy, 90-dniowy limit może wyczerpać się w nadspodziewanie szybkim tempie. Wówczas dany kierowca w ogóle nie będzie mógł obsługiwać tego kierunku, będąc skazanym na przymusowy urlop lub po prostu zmianę zatrudnienia.

Skąd natomiast bierze się ten problem? Jako główną przyczynę opóźnień tradycyjnie wskazuje się opieszałość służb kontrolnych, zarówno polskich, jak i ukraińskich. Najwyraźniej brakuje odpowiedniego nadzoru, który uczyniłby pracę na granicach efektywną, nie mówiąc o jakiejkolwiek przyjazności wobec kierowców. Nadal brakuje też odpowiedniej ilości wag i rentgenów, także na dopiero co rozbudowanym terminalu w Korczowej. Ponadto dochodzi do tego wspomniana sprawa z paliwem wysyłanym na Ukrainę. Wiozące je cysterny mają prawo przekraczać granicę bez kolejki, a dotyczy to naprawdę zauważalnej ilości pojazdów, rzędu co najmniej kilkudziesięciu zestawów dziennie. Stanowi to więc dodatkowe obciążenie dla terminali i jednocześnie dodatkowe źródło opóźnień.