Filipińscy kierowcy ciężarówek na polskich umowach – kolejna afera z zagraniczną firmą

Przewoźnik był Jordańczykiem, na stałe mieszkał w Niderlandach, założył działalność w Polsce i zatrudnił przez nią kierowców z Filipin, by wykonywali pracę na terenie Beneluksu. Już to jedno zdanie zapowiadało się jak materiał na naprawdę poważną sprawę. Faktycznie miał się tutaj odbyć proces, przygotowania do niego trwały już trzy lata. Aż tu nagle pojawiła się informacje, że wszystko zostało odwołane, z braku wystarczających dowodów.

Sprawa dotyczyła dziewięciu Filipińczyków, którzy zostali ściągnięci do Europy, by pracować jako kierowcy ciężarówek. Obiecywano im wysokie wynagrodzenia, odpowiednie warunki mieszkaniowe oraz atrakcyjne ubezpieczenia. Jak jednak zeznali swojemu niderlandzkiemu prawnikowi, zamiast tego spotkało ich bardzo złe traktowanie. Firma kazała pracować po 17 godzin na dobę, a wynagrodzenia obejmowały tylko część tego wymiaru. Wielomiesięczny pobyt w Europie oznaczał też nieustanne mieszkanie w kabinach. Nawet na weekendy firma nie zapewniała parkingów z dostępem do wody i sanitariatów. Niezadowolonym kierowcom grożono przemocą lub unieważnieniem zezwoleń na pobyt w Unii Europejskiej. A gdy jeden z kierowców doznał wypadku drogowego w czasie trasy do Belgii, przewoźnik zmusił go do powrotu za kierownicę jeszcze przed zakończeniem pełnego leczenia.

W przygotowywany proces zaangażował się niderlandzki związek zawodowy FNV, znany z wszczynania tego typu procesów. Jego zdaniem, kierowcy trafili nie tylko na złe warunki, ale też byli zatrudniani po prostu nielegalnie. Ich pracodawcą był bowiem Jordańczyk na stałe mieszkający w Niderlandach i posiadający działalność w Polsce. Kierowcy mieli przy tym polskie umowy i otrzymywali wynagrodzenia zgodne z polskim prawem. W Polsce nie było jednak żadnej prawdziwej bazy, faktyczna praca odbywała się w Beneluksie i była sterowana z Rotterdamu. Stąd też stwierdzenie FNV, że należało im się niderlandzkie wynagrodzenie i niderlandzkie dodatki socjalne.

W ciągu trzech lat przygotowań do procesu sprawa wzbudziła ogromny rozgłos, włącznie z reportażem w państwowej, niderlandzkiej telewizji „NOS”. Teraz jednak niderlandzka prokuratura uznała, że proces jednak musi zostać odwołany. Wszelkie dowody przeciwko przewoźnikowi uznano za zbyt słabe, by doprowadzić do skazania. Dla przykładu – kierowcy mieli otrzymywać polskie wynagrodzenia zamiast niderlandzkich, ale mimo to spełniały one wymagania niderlandzkiej pracy minimalnej. Skala nadgodzin w firmie była zauważalna, ale w stosunku do branżowej normy trudno było uznać ją za szczególnie rażącą. Uznano też, że brak odpowiedniego miejsca na spędzenie weekendu nie jest sam w sobie nielegalny, gdyż kierowcy mogli zorganizować sobie takie miejsce we własnym zakresie.

Oczywiście taka decyzja wzbudziła niemałe oburzenie i niderlandzkie media mówią teraz o „współczesnym niewolnictwie”. Ostro skomentował to też jeden z dziewięciu Filipińczyków, następującymi słowami (cytat z reportażu „NOS”): Myślałem, że Niderlandy słyną z zaangażowania w ochronę praw człowieka, ale w tym przypadku nie ma żadnej mowy o sprawiedliwości.

Na koniec jeszcze dodam, że to już druga sprawa w ciągu miesiąca, w której kontrowersyjne zatrudnianie filipińskich kierowców uznano za zgodne z prawem. W sierpniu uniewinniono duńskiego przewoźnika, który również zatrudniał Azjatów przez polski oddział:  Wyrok w sprawie zatrudniania kierowców z Filipin – Kurt Beier oczyszczony z zarzutów

Zdjęcie nie jest bezpośrednio związane z tekstem, pochodząc z następującego artykułu: Nowy reportaż o nadużyciach w transporcie – mowa m.in. o Polakach i Filipińczykach