Dziś otwarcie nowego wiaduktu w Genui – przypomnijmy sobie historie kierowców z katastrofy

Już dzisiaj Genua przestanie być czerwoną plamą na mapie włoskiego natężenia ruchu. Samochody znowu zostaną skierowane na autostradę A10, dzięki otwarciu nowego wiaduktu nad rzeką Polcevera.

Uroczyste otwarcie nastąpi niemal dwa lata po katastrofie z 14 sierpnia 2018 roku. Wówczas zawalił się poprzedni wiadukt, wybudowany w 1967 roku. Życie straciły 43 osoby, a wśród uczestników zdarzenia nie brakowało kierowców ciężarówek. Szczególnie głośna była historia 46-letniego Czecha, którego ciężarówka spadła z wiaduktu i uderzyła dachem o ziemię. Mężczyzna był pewien, że to ostatnie chwile jego życia, lecz z wraku wyciągnięto go żywego, bez poważniejszych obrażeń. (więcej na ten temat tutaj).

Sporo mówiło się też o Iveco Daily, które spadło z wiaduktu, lecz nie uderzyło o ziemię. Pojazd zawisł na przewodach rozciągniętych między betonowymi blokami, a jego 29-letni kierowca przez kilka godzin czekał na ratunek we wraku, nie mogąc wykonać żadnego gwałtownego ruchu. Obok siebie miał martwego, 34-letniego wspólnika, który odniósł śmiertelne obrażenia przy uderzeniu w jeden z elementów walącej się konstrukcji (więcej na ten temat tutaj).

Na tym nagraniu widać stojące Volvo:

Ostatnim samochodem, który zatrzymał się przed zawalonym, 200-metrowym fragmentem, było dystrybucyjne Volvo FM. Jego 37-letni kierowca zahamował kilka centymetrów przed krawędzią, a także widział jak z jezdni spada auto osobowe, które dopiero co go wyprzedziło. 37-latek instynktownie wrzucił wsteczny bieg, cofnął o kilka metrów, a następnie opuścił kabinę i biegiem uciekł od krawędzi. Nie wyłączył przy tym nawet silnika, a nagrania z miejsca katastrofy jeszcze przede wiele godzin pokazywały pracujące światła i wycieraczki. Kawałek za Volvem stała też kolejna ciężarówka, w postaci marokańskiego zestawu z naczepą. Jego kierowca w porę zareagował na hamowanie, sam też opuścił kabinę i uciekł w bezpieczne miejsce (więcej na ten temat tutaj).

Dystrybucyjny Mercedes-Benz Actros MP1 był zaś ostatnim pojazdem, który ściągnięto z wiaduktu w ramach akcji ratunkowej. Ciężarówka stała na jezdni przez niemal cztery miesiące, gdyż ratownicy najpierw skupiali się na szukaniu ofiar, następnie wydobywali wraki z rumowiska, a potem ściągali samochody stojące najbliżej krawędzi. Dopiero gdy wszystkie te pojazdy były już uprzątnięte, strażacy przyszli po Mercedesa, który zatrzymał się tuż po wjeździe na wiadukt. Jego kierowca mógł mówić o ogromnym szczęściu, a właściciel ciężarówki otrzymał w prezencie nowe akumulatory. Były one niezbędne, by po czterech miesiącach ciężarówka wycofała z drogi (więcej na ten temat tutaj).