Dlaczego nie ma stawek minimalnych za przewozy – wyjaśnienie idzie z Niemiec

Pomysł z minimalną stawką za przewozy krąży już od długiego czasu. Wiele osób wskazuje to jako najlepsze potencjalne rozwiązanie problemów z branży transportowej. Jest też przykład z Brazylii, gdzie taka stawka minimalna została wprowadzona, co pół roku ulega aktualizacji, a nawet przewiduje płatne powroty na pusto (więcej na ten temat tutaj). Czy jednak zobaczymy coś podobnego w Europie? To wydaje się bardzo mało prawdopodobne.

Po protestach niemieckich przewoźników, dwukrotnie organizowanych w Berlinie, o minimalną stawkę za przewozy zaapelował jeden z niemieckich polityków. Członek specjalnej grupy parlamentarnej, odpowiedzialnej właśnie za regulacje dla transportu zgłosił się w tej sprawie do federalnego rządu. A oto co rząd mu odpowiedział…

Stawki minimalnej nie będzie, gdyż niemiecki rząd nie dostrzega odpowiednich możliwości w unijnych przepisach. Słynny Pakiet Mobilności niczego takiego nie przewidział i jest bardzo wątpliwe, by Unia Europejska mogła się na to zgodzić.

Druga sprawa to obawy o silne zachwianie rynkiem, a zwłaszcza równowagą między popytem a podażą. Nagły wzrost stawek mógłby skutkować pojawieniem się nadmiaru pojazdów, z który usług nikt nie chciałby korzystać. To zaś wprowadziłoby branżę w kolejny kryzys i wymusiło jeszcze inne wyregulowanie rynku.

Można by oczywiście zrezygnować ze wzrostu, stawki minimalne ustalając na obecnym, rynkowym poziomie. Tutaj jednak pojawiło się stwierdzenie, że takie prawo nie ma sensu, gdyż niczego nie zmienia. Trzecia opcja to zaś wprowadzenie minimalnych stawek na poziomie niższym od rynkowego. Ale to już w ogóle nie znalazłoby żadnego logicznego uzasadnienia.