Diesel, elektryk i bezzałogowiec przy sąsiednich rampach – symboliczna sytuacja w Szwecji

Za 10 lub 20 lat tak będą mogły wyglądać najzwyklejsze zdjęcia spod rampy. Dzisiaj jednak jest to fotografia symboliczna i przełomowa, przedstawiająca najnowsze trendy z branży. Uświadamia ona też, że elektryczne ciężarówki pozostają rozwiązaniem tylko na najkrótsze dystanse.

Na zdjęciu widzimy trzy rampy centrum dystrybucyjnego marki Lidl, w szwedzkiej miejscowości Rosersberg, nieopodal Sztokholmu. Z tego pod środkową ramą stoi elektryczny ciągnik siodłowy, połączony z naczepą o elektrycznym agregacie. Bazą dla tego pojazdy jest DAF CF, choć szwedzka firma Einride usunęła fabryczny układ napędowy, zamiast tego wstawiając silnik na prąd oraz baterie. Pojazd ma oferować do 200 kilometrów zasięgu, ale w zimowych, szwedzkich warunkach można o takim wyniku raczej pomarzyć. Dlatego „elektryk” jest wypuszczany tylko na krótkie trasy, wożąc dostawy do sklepów Lidl z najbliższej okolicy magazynu. Czytelnik Łukasz, który wykonał omawiane zdjęcia, miał też okazję porozmawiać z kierowcami Einride’a. Niestety, okazali się oni zmagać z jednym z głównych problemów elektrycznej motoryzacji, czyli z brakiem wydajnego ogrzewania. Na czas ładowania baterii zaczęli wręcz wstawiać przenośny grzejnik do wnętrza. Dzięki temu późniejsze ogrzanie kabiny jest znacznie szybsze i łatwiejsze.

Po naszej prawej mamy ciężarówkę, z której kierowcami raczej trudno byłoby porozmawiać. To też jest elektryczny produkt marki Einride, a jego podwozie również bazuje na DAF-ie CF. Samochód nie ma jednak żadnej kabiny, a jego prowadzenie bazuje na autopilocie lub na układzie zdalnego sterowania. Ruch opiera się przy tym na kamerach, radarach i lidarach, a ewentualny zdalny operator może znajdować się wręcz w innym kraju. Takie samochody jak ten są testowane w Szwecji już od kilku lat, a Lidl miał być jednym z pierwszych ich użytkowników. Inaczej jednak niż w przypadku egzemplarza jeżdżącego dla DB Schenker, ta konkretna ciężarówka nie uzyskała jeszcze zezwolenia na testy prowadzone po drogach publicznych. Przynajmniej na razie nie spotkamy jej więc w zwykłej trasie, a ustawienie pod rampą miało służyć tylko wykonaniu zdjęcia.

Po lewej stronie mamy zaś Mercedesa Actrosa czwartej generacji z najzwyklejszym silnikiem spalinowym. Pod kabiną pracuje silnik diesla, a więc technologia coraz częściej określana przestarzałą, groźną i wymagającą natychmiastowego zastąpienia. O ile jednak Einride’y mogą sobie jeszcze poradzić z dostawami lokalnymi, to o wykonaniu pracy tego Mercedesa mogły tylko pomarzyć. Samochód ma bowiem rejestracje z Włoch, przewóz do Szwecji świeże owoce i pokonał ponad 2000 kilometrów w jedną stronę. Po drodze niemal na pewno nie minął żadnej ładowarki dla samochodów ciężarowych, a za to musiał zapewniać kierowcy miejsce do snu przy minusowych temperaturach powietrza. Ogrzewanie było więc kwestią bardzo istotną, podobnie jak zapewnienie ciągłości pracy agregatu i maksymalne skrócenie czasu przejazdu. Mówiąc więc krótko, bez silnika spalinowego nie mogło się to wszystko odbyć.