Brytyjski kierowca w „The Guardian”: kierowcy z UE nie wrócą, przez złe warunki pracy

W nawiązaniu do tekstu:

Wielka Brytania jednak ściąga kierowców ciężarówek z zagranicy – decyzja o wizach

O niedoborze paliwa na brytyjskich stacjach mówi już cała Europa. Podobnie jak o uproszczonej procedurze wizowej dla kierowców z zagranicy, zmniejszonych wymaganiach przy zdobywaniu prawa jazdy, czy też głośnych obietnicach podwyżek. Media wręcz pękają w szwach od takich doniesień, a tymczasem rozmowa z pewnym kierowcą ciężarówki pokazała zupełnie inną stronę sytuacji.

Dziennik „The Guardian” opublikował wywiad z brytyjskim kierowcą międzynarodowym. To 37-letni Christopher Johns z hrabstwa East Sussex, który wypowiedział następujące zdanie: Myślę, że liczba kierowców z Unii Europejskiej, którzy zechcą wrócić do Wielkiej Brytanii, będzie znacznie niższa, niż wiele osób się tego spodziewa.

A oto argumenty, którym mężczyzna poparł swoją tezę:

1. Wynagrodzenia kierowców są niewspółmierne do charakteru pracy i podniesiono je zbyt późno. Początkowa stawka w supermarkecie z sieci Lidl bywa podobno porównywalna z wynagrodzeniem dla lokalnych kierowców.

2. Oczywiście można zarobić dużo, zwłaszcza na tymczasowych zleceniach, ale taka praca nie daje stabilności potrzebnej przy utrzymaniu rodziny. Dlatego też sam rozmówca zdecydował się na lepiej płatne trasy międzynarodowe, z wyjazdami trwającymi tydzień lub dwa.

3. Traktowanie kierowców w Wielkiej Brytanii jest na dramatycznym poziomie. Zwłaszcza na południu kraju parkingi są przepełnione lub po prostu nie ma ich wcale. Wszędzie ustawia się zakazy postoju, infrastruktura autostradowa nie uwzględnia ciężarówek, brakuje podstawowego dostępu do toalet, a za lepsze parkingi trzeba płacić około 30 funtów.

4. By podkreślić jak źle wygląda jazda po Wielkiej Brytanii, kierowca użył bardzo wymownego stwierdzenia: czuje ulgę za każdym razem, gdy wyjeżdża z Wielkiej Brytanii na kontynent. Na przykład we Francji, w przeciwieństwie do swojego kraju, może liczyć na parking, znośną cenowo restaurację oraz darmowy dostęp do prysznica.

I zwłaszcza w tej kwestii parkingów oraz ogólnego zaplecza trudno nie przyznać Brytyjczykowi racji. Wszystko to są bowiem problemy, które potwierdzają kierowcy z polskich firm, regularnie kursujących do Wielkiej Btrytanii. A jeśli dodamy tego do zagrożenia przy przekraczaniu kanału La Manche, oddalenie geograficzne od Europy Środkowo-Wschodniej oraz warunki pracy na przykład w Beneluksie, Christopher Johns może mieć bardzo dużo racji.

Choć pozostaje tutaj jeszcze jedna kwestia. Może się okazać, że Brytyjczycy wcale nie liczą na kierowców z Polski lub Rumunii. Ogromne zainteresowanie ich wizami widziałem bowiem pod branżowym artykułem z Republiki Południowej Afryki.